Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 16:33
Reklama KD Market
Reklama

Fałszywy skarb

Jedno z najcenniejszych dzieł znajdujących się w zbiorach biblioteki University of Michigan, który miało być rękopisem Galileusza, okazało się tworem XX-wiecznego fałszerza. Rękopis przedstawia szkic listu oraz szkice obrazujące pozycje odkrytych przez Galileusza księżyców wokół Jowisza. W uniwersyteckim opisie tego dzieła czytamy, że „rękopis zawiera pierwsze dane obserwacyjne, które pokazywały obiekty krążące wokół ciała innego niż Ziemia”...

Rękopis Galileusza?

W roku 1610 Galileo Galilei spoglądał na niebo przez nowy rodzaj teleskopu i zauważył coś dziwnego: kilka jasnych obiektów migoczących wokół planety Jowisz, które wydawały się zmieniać pozycje w nocy. Dokonane przez Galileusza odkrycie księżyców krążących wokół Jowisza stanowiło poważne naruszenie poglądu – szeroko rozpowszechnionego od starożytności – że wszystko we wszechświecie krąży wokół Ziemi. Odkrycie zostało wprawdzie potępione przez Kościół, ale pomogło udowodnić teorię stanowiącą, że w Układzie Słonecznym wszystkie planety, łącznie z Ziemią, krążą wokół Słońca.

Przez dziesięciolecia biblioteka University of Michigan niezwykle ceniła rękopis związany z tym odkryciem, opisując go jako „jeden z wielkich skarbów” w swojej kolekcji. Na górze dokumentu znajduje się szkic listu podpisanego przez Galileusza, opisującego ów nowy teleskop. Jako pierwszy zastrzeżenia co do autentyczności rękopisu zgłosił historyk z Georgia State University, Nick Wilding. W związku z tym odpowiednie badania przeprowadzili również naukowcy w Michigan i doszli do tego samego wniosku.

Wilding, który napisał biografię Galileusza, już wcześniej odkrył, że jego szkice zostały sfałszowane. Znalazł dowody na to, że kopia traktatu Galileusza z 1610 roku pt. Sidereus Nuncius („Gwiaździsty posłaniec”), z kilkoma akwarelami, była fałszywa. Nabrał podejrzeń co do autentyczności rękopisu z Michigan w maju, badając jego zdjęcie w Internecie. Niektóre formy liter i dobór słów wydały mu się dziwne. Chociaż góra i dół listu były rzekomo pisane w odstępie kilku miesięcy, atrament wydawał się w zasadzie taki sam. Wilding powiedział: – Wydało mi się dziwne to, że dwa różne dokumenty znalazły się na jednej kartce papieru. Dlaczego to wszystko jest dokładnie w tym samym brązowym kolorze?

Wilding, który prowadzi letni kurs na temat fałszerstw w Rare Book School na Uniwersytecie w Wirginii, zaczął badać dokument z Michigan i odkrył, że we włoskich archiwach nie ma o nim żadnych wzmianek. Rękopis po raz pierwszy pojawił się na aukcji w 1934 roku, kiedy został kupiony przez biznesmena z Detroit, a po jego śmierci w 1938 roku został przekazany uniwersytetowi. Wilding wysłał e-mail do biblioteki w maju, by poprosić o więcej informacji dotyczących pochodzenia dokumentu i uzyskać obraz jego znaku wodnego – jest on widoczny pod światło i mógł być pomocny przy ustaleniu, kiedy wyprodukowano papier.

Siedem kochanek fałszerza

Pablo Alvarez, kustosz w Centrum Badań Kolekcji Specjalnych biblioteki, wyjął dokument z magazynu i sfotografował jego znak wodny – koło z trójlistną koniczyną i monogramem „AS/BMO”. Następnie zawiózł rękopis do laboratorium konserwatorskiego w Michigan. Tam Amy Crist, konserwator książek i papieru, odkryła, że ​​atrament i papier były zgodne z okresem, w którym żył Galileusz, co dawało iskierkę nadziei, że dokument był autentyczny.

W katalogu aukcyjnym stwierdzono, że został on uwierzytelniony przez kardynała Pietro Maffiego, zmarłego w 1931 roku arcybiskupa Pizy. Purpurat porównał podpis z dwoma autografami Galileusza ze swojej kolekcji. Jednak te dokumenty, jak odkrył Wilding, zostały mu przekazane przez Tobię Nicotrę – znanego XX-wiecznego fałszerza z Mediolanu.

W trakcie dalszych badań Wilding ujawnił kolejny dokument Galileusza w Morgan Library & Museum w Nowym Jorku, który miał nieco inny znak wodny z tym samym monogramem. Ten dokument, list z 1607 r. do nieznanego adresata, prawie dokładnie odpowiadał listowi, który Wilding odkrył we włoskich archiwach. Na początku czerwca Wilding ustalił, że „BMO” jest skrótem nazwy włoskiego miasta Bergamo i znalazł pracę o nazwie Papiernie dawnego imperium austro-węgierskiego i ich znaki wodne z informacjami o papierze z tego miasta.

Naukowiec ustalił w ten sposób, że najwcześniejszy papier wyprodukowany w Bergamo pochodzi z 1770 roku. To oznaczało, iż nie mógł na nim niczego napisać Galileusz, który żył 150 lat wcześniej. W związku z tym, fałszerstwem jest nie tylko dokument przechowywany w Michigan, ale również ten z Nowego Jorku.

W swoich dociekaniach na temat Nicotry Wilding ustalił, że Włoch podobno zaczął sprzedawać fałszywe listy i rękopisy muzyczne, by wspierać swoich siedem kochanek. Śledztwo w sprawie wątpliwego rękopisu Mozarta zmusiło policję do dokonania nalotu na mieszkanie Nicotry w Mediolanie w 1934 roku, gdzie znaleziono prawdziwą „fabrykę fałszerstw”, między innymi podróbki rękopisów Wawrzyńca Medyceusza, Krzysztofa Kolumba i innych postaci historycznych.

Uczeni ostrzegają, że prawdopodobnie w różnych zbiorach znajdują się inne fałszywe dokumenty, które czekają na zdemaskowanie. – Na pewno jest więcej fałszerstw – powiedziała Hannah Marcus, profesor na Wydziale Historii Nauki na Harvardzie, która pisze książkę o korespondencji Galileusza. Chwali Wildinga za pracę, jaką wykonał w ujawnianiu podróbek: – Nie wszystko trzeba czytać z podejrzliwością – powiedziała – ale wszystko trzeba czytać uważnie.

Ujawnienie fałszerstw nie zmienia oczywiście wielkości przełomowego odkrycia Galileusza, które jest obszernie udokumentowane. Eliminuje jednak to, co wydawało się intrygującym śladem pierwszego szkicu odkrycia. Niektórzy uczeni mieli trudności ze zrozumieniem, co Galileusz szkicował w dokumencie z Michigan. Teraz, gdy uznano to za fałszerstwo, wydaje się, że każda zagadka może wynikać z niewiedzy fałszerza, a nie naukowca.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama