Stalin popełnił błąd, pozwalając własnemu synowi walczyć na froncie z Niemcami. Syn wodza Rosji, pojmany albo zabity przez najeźdźców, osłabiłby wiarę Rosjan w zwycięstwo. Z drugiej strony wzmocniłby morale Niemców i utwierdził ich w przekonaniu o swej wyższości nad innymi narodami. I tak się stało. Najstarszy syn Stalina, Jakow Dżugaszwili, w lipcu 1941 roku został wzięty do niewoli przez hitlerowców...
Strzał w serce
Jakow Dżugaszwili był przeciwieństwem ojca. Nie miał żadnych ambicji politycznych. Nawet oficerem nie chciał zostać. Pragnął mieć żonę, dzieci i po prostu zwyczajnie żyć. Urodził się w Gruzji, na dziesięć lat przez wybuchem rewolucji bolszewickiej. Był pierworodnym synem Józefa Dżugaszwilego – zwanego później Stalinem – i gruzińskiej szwaczki. Matka zmarła na tyfus niecały rok po porodzie. Jakowa wychowywała matka Stalina, Gruzinka Keke. Jakow długo nie znał nawet języka rosyjskiego.
Jako nastolatek zamieszkał w Moskwie z ojcem i jego żoną Nadieżdą Alliłujewą. Ich relacje nigdy nie były serdeczne. Kiedy dorosły Jakow ożenił się z Zoją Gunin, córką prawosławnego popa, ojciec i macocha nie chcieli zaakceptować tego związku. Jakow strzelił sobie w serce, ale kula przeszła obok. Stalin wówczas drwił: „Nawet nie potrafi celnie strzelić”. Stwierdził, że syn zachowuje się jak chuligan i szantażysta i nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Jakow zamieszkał z Zoją w Leningradzie i pracował jako elektryk. Małżeństwo jednak rozpadło się i wrócił do Moskwy. Skończył studia inżynierskie. Znalazł drugą żonę, tancerkę Julię Melzner, z którą miał dwójkę dzieci. Tego chciał. Ale ojciec kazał mu wstąpić do Akademii Artyleryjskiej.
Pojmanie przez Niemców
Kiedy Niemcy wkroczyli do Rosji, Jakow, już porucznik i dowódca baterii haubic, znajdował się w okolicy Mińska na Białorusi. Rosjanie w pierwszych tygodniach wojny nie mieli żadnych szans w walce z Niemcami. Są różne wersje tego, w jaki sposób Jakow dostał się do niewoli. Czerwonoarmista, który walczył razem z nim, opowiadał, że po rozbiciu oddziału usiłowali uciec na wschód. Przebrali się w cywilne ubrania i ukryli dokumenty. Jakow nakazał swoim towarzyszom iść dalej, bo ponoć musiał odpocząć. Niektórzy podejrzewali, że w ten sposób celowo poddał się Niemcom.
Inna wersja głosi, że pozbył się insygniów oficerskich i usiłował ukryć się w grupie jeńców rosyjskich. Lecz wydali go żołnierze z jego jednostki – tak uważała Swietłana, jego przyrodnia siostra i jedyna córka Stalina. Również kilku historyków pisze, że Dżugaszwili został wydany Niemcom przez swoich towarzyszy broni. I jest to zbieżne z niemieckimi dokumentami. W niewoli Jakow tłumaczył to jeszcze inaczej – że został pojmany, gdyż był ranny.
Jakkolwiek było, 24 lipca 1941 roku fotografie Jakowa Dżugaszwilego znajdowały się na pierwszych stronach wszystkich niemieckich gazet. Tytuły mówiły: „Syn Stalina poddał się. Nie widział sensu dalszego stawiania oporu”. Albo: „Syn Stalina w niemieckich rękach”. Albo: „Syn Stalina mówi. Ciekawe przesłuchanie”.
Niemcy wykorzystali Jakowa do ogromnej akcji propagandowej wśród żołnierzy radzieckich. Z samolotów zrzucali miliony ulotek na głowy czerwonoarmistów. Były one opatrzone fotografią Jakowa i tekstem: „Bierzcie przykład z syna Stalina. Jakow Dżugaszwili poddał się do niewoli. Żyje i czuje się dobrze. Dlaczego chcecie stracić życie, kiedy nawet syn waszego wodza wybrał niewolę?”. Czerwonoarmiści czytali te ulotki. Bez wątpienia miały wpływ na to, że w tym okresie wojny Rosjanie masowo porzucali broń i poddawali się Niemcom. Później w naprędce przygotowanych obozach ginęli z głodu, bo Niemcy nie mieli dla takiej masy jeńców żywności.
Najważniejszy jeniec
W rzeczywistości Jakow konsekwentnie odmawiał wszelkiej współpracy z wrogiem. Dowodem na to są dalsze jego losy, a także świadectwa polskich jeńców, którzy z Jakowem byli więzieni w tym samym obozie.
Z frontu, po krótkim pobycie w obozie jenieckim w Boguszach na Mazurach, Niemcy przetransportowali swojego najważniejszego jeńca do Berlina. Tam został oddany do dyspozycji Josepha Goebbelsa, ministra propagandy III Rzeszy. Ulokowano go w eleganckim hotelu „Adion”. Ponieważ wciąż nie dawał się namówić do służenia niemieckiej propagandzie, po kilku miesiącach przewieziono go do obozu jenieckiego w Hammelbergu. Później był jeszcze w obozie w Norymberdze i oflagu X-Z pod Lubeką.
Goebbels liczył, że po pobytach w ciężkich obozach Jakow skruszeje i przystanie na współpracę z Niemcami. Nieprzypadkowo wysłał go do oflagu X-Z. Tam więzieni byli polscy oficerowie. Niemcy wiedzieli, że Rosjanie i Polacy są wrogo do siebie nastawieni.
Tymczasem Jakow zyskał zaufanie polskich oficerów i nawet został włączony do grupy, która przygotowywała ucieczkę z oflagu. Jak wynika ze wspomnień polskich oficerów, Jakow i Polacy znaleźli wspólny język. Porucznik Jerzy Lewszecki odbył z Jakowem bardzo ważną rozmowę. Syn Stalina miał mu otwarcie przyznać, że polscy oficerowie zostali w 1940 roku zgładzeni przez NKWD.
Po latach, w 1952 roku, Lewszecki stanął przed amerykańską komisją pod przewodnictwem Raya Maddena, która została powołana w celu wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. Powtórzył wtedy słowa Jakowa Dżugaszwilego: – Przyczyną mordu był fakt, iż ofiary stanowiły inteligencję, element najbardziej dla nas niebezpieczny i musieli zostać wyeliminowani.
Gdy podkop, którym zamierzali uciec jeńcy z oflagu X-Z, został przypadkowo przez Niemców odkryty, Jakowa natychmiast przewieziono do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Jeszcze zdążył pożegnać się z porucznikiem Aleksandrem Sołeckim, mówiąc: – Ja Polaków wcześniej nie znałem, ale wyście dali mi serce, a za serce trzeba płacić sercem. Nie wiem, dokąd wyjeżdżam, ale moje serce zostaje z wami.
Trochę pompatyczne słowa. Lecz sądząc po tym, co we wspomnieniach napisała o nim córka Stalina, Swietłana (poprosiła o azyl w USA), Jakow mógł tak powiedzieć. Fragment ze wspomnień Swietłany: „Nie wiem, dlaczego Jasza został zawodowym wojskowym. Był tak głęboko pokojowym człowiekiem. Z ojcem łączyły go tylko migdałowe, kaukaskie oczy. Nie był ani ambitny, ani żądny zaszczytów, ani surowy, ani obsesyjny. Nie było w nim błyskotliwych zdolności. Był pokorny, prosty i uroczo spokojny”.
Po osadzeniu Jakowa w Sachsenhausen Niemcy zaproponowali Stalinowi wymianę jego syna na wziętego do niewoli pod Stalingradem feldmarszałka von Paulusa. Dyktator zdecydowanie odmówił. Poza tym w radiowym przemówieniu do Rosjan powiedział: – Nie ma jeńców wojennych, są tylko zdrajcy ojczyzny. Stalin kazał zsyłać do łagrów rodziny, których brat, ojciec czy syn dostał się do niewoli niemieckiej. Nawet żona Jakowa, Julia, spędziła dwa lata w łagrze.
Okrutne słowa
Niemcy odtworzyli Jakowowi słowa ojca. One go dobiły. Od jakiegoś czasu popadał w depresję, nie przyjmował posiłków. Niemcy naturalnie dbali o niego lepiej niż o pierwszego lepszego jeńca. Słowa Stalina zabiły go. Wieczorem 14 kwietnia 1943 roku Jakow rzucił się na druty, przez które płynął prąd. Wartownik strzelił do niego. Syn Stalina zginął na miejscu. Jego ciało spalono w krematorium.
Przypadek sprawił, że Jakow Dżugaszwili, który nie krył przed Polakami w oflagu strasznej prawdy o wymordowaniu polskich oficerów, zginął w chwili ogłaszania komunikatu o odkryciu zbiorowych grobów w Lesie Katyńskim.
Jakow, gdyby naprawdę chciał, nie musiałby walczyć na pierwszej linii frontu. Nawet namawiano go, żeby przeniósł się do sztabu pułku. Nie zrobił tego. W niewoli zachowywał się godnie. Nie poszedł na jakąkolwiek współpracę z Niemcami, co przypłacił życiem. Dla Rosjan powinien być bohaterem. Lecz Jakow Dżugaszwili nie ma ani jednego pomnika w swojej ojczyźnie.
Ryszard Sadaj