Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 19:30
Reklama KD Market

To zaczyna działać

Obraz strumienia samochodów opuszczających w panice Krym po ukraińskim ataku na bazę lotniczą na półwyspie ma więcej niż symboliczny charakter. Oto Rosjanie, którzy masowo spędzali wakacje w krymskich kurortach, przekonali się na własnej skórze, że wojna może dotyczyć także ich osobiście. Do skutków sankcji gospodarczych doszło poczucie fizycznego zagrożenia. 

Stojąc w korku na Moście Krymskim, sztandarowej inwestycji Władimira Putina mającej utrwalić związek półwyspu z Rosją, mieli dodatkowe powody do obaw. Konstrukcja ta jest wymieniana wśród potencjalnych celów ataku strony ukraińskiej. Nie wiadomo, czy Kijów już dysponuje możliwością zbombardowania obiektu, ale takie prawdopodobieństwo istnieje. 

Ale skutki „specjalnej operacji wojskowej” odczuwalne są nie tylko na Krymie. Z Rosji napływa coraz więcej sygnałów świadczących o skuteczności dotkliwych sankcji gospodarczych nałożonych po inwazji na Ukrainę. Jeszcze w lipcu naukowcy z uniwersytetu Yale opublikowali raport świadczący o tym, że sankcje rujnują rosyjską gospodarkę. Zdaniem ekonomistów problemy finansowe i gospodarcze agresora będą się pogłębiać w miarę podtrzymywania i uszczelniania sankcji. 

Co się dzieje dziś w Rosji? W obecnej sytuacji publikowane przez Moskwę oficjalne statystyki stają się coraz bardziej wybiórcze. Kreml nie publikuje części raportów ekonomicznych, które wcześniej ogłaszał co miesiąc, inne dane budzą wątpliwości, bo nie oddają realnej rzeczywistości. Nawet jednak, czytając między wierszami, widać, że sankcje uderzyły w Rosję, załamując przede wszystkim te gałęzie gospodarki, które były uzależnione od zachodnich technologii. Najmocniej ucierpiały sektor motoryzacyjny, przemysł lekki i metalurgiczny, a także chemiczny. Według ekspertów z Yale Rosję od początku wojny opuściło ponad 1000 firm zagranicznych, które zatrudniały ponad 5 milionów pracowników i mogły odpowiadać nawet za 40 proc. PKB. Nawet szczątkowe dane napływające z Moskwy świadczą o załamywaniu się konsumpcji rosyjskich gospodarstw domowych i wysokiej inflacji, i to przy niskich cenach energii i wbrew sztucznie podtrzymywanemu kursowi rubla. 

Zmieniła się także sytuacja na światowych rynkach. Ceny ropy naftowej spadają dziś szybciej od prognoz, co stanowi poważne zagrożenie dla budżetu Rosji, która już teraz zmuszona jest do sprzedaży surowca z dużymi upustami. Obecna cena baryłki ropy znajduje się znacznie poniżej lipcowych prognoz, a dalsze spadki są bardzo prawdopodobne. Efekty było już widać w odczytach inflacji w USA, które okazały się lepsze od przewidywań. Dla Rosji oznacza to, że swoją ropę Ural będzie sprzedawać coraz taniej i z coraz większymi upustami. Dziś wynoszą one 35 dolarów za baryłkę, podczas gdy przed inwazją różnica między ceną zachodniej ropy Brent a rosyjskiej Ural wynosiła tylko 4 dolary. Co więcej, Rosjanie nie są w stanie zastąpić traconego zachodniego rynku nowymi odbiorcami – nawet Chiny i Indie nie są w stanie zaabsorbować rosyjskiego wydobycia. 

Spadły także ceny pszenicy, co jest kolejnym czynnikiem hamującym inflację w największych gospodarkach planety. Jeśli ten trend się utrzyma (poprzednie prognozy przewidywały stabilizację rynku zbóż dopiero w 2024 roku), nie zrealizuje się szatański scenariusz Władimira Putina polegający na wywołaniu głodu w krajach Afryki i Bliskiego Wschodu i zalania Europy przez uchodźców. Zaskakująca była także rezygnacja Chin z inwestowania w Rosji w ramach strategicznej Inicjatywy Pasa i Szlaku. Zdaniem „Financial Times”, zerowa wartość nowych kontraktów to sytuacja bez precedensu, pokazująca, że Pekin nie ma większej ochoty do ponoszenia kosztów sankcji nałożonych na Moskwę. 

Sankcje gospodarcze mają efekt odłożony w czasie. Eksperci zgodnie powtarzają, że Putin dość dobrze przygotował Rosję na kryzys i negatywne skutki przewidywanych sankcji, dzięki czemu gospodarka tego kraju uniknęła skokowego załamania. Ale nie powstrzyma to wykrwawiania się gospodarki uzależnionej przede wszystkim od sprzedaży surowców. Bezrobocie w Rosji będzie można ukrywać podobnymi metodami jak za czasów ZSRR, ale nie zahamuje to procesu ubożenia gospodarstw domowych. Trudno spodziewać się, aby doprowadziło to do niepokojów społecznych, ale z pewnością ograniczy możliwość długoterminowego prowadzenia wojny przez Rosję. W tej sytuacji warto pamiętać, że teza, iż sankcje dobijają przede wszystkim Zachód, służy przede wszystkim interesom Moskwy, dążącej desperacko do ich rozluźnienia. „Nie czas, aby wcisnąć hamulec i odpuścić” – przekonują naukowcy z Yale. I trudno nie przyznać im racji. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama