Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 18:24
Reklama KD Market
Reklama

Drakula i Kopciuszek

W swoich pracach uwieczniał największe gwiazdy świata rozrywki: Brigitte Bardot, Marilyn Monroe, Micka Jaggera czy Liz Taylor. Ale na równi z nimi fascynowały go przedmioty codziennego użytku, takie jak puszka coca-coli czy zupy Campbell’s. Do dziś nie wszyscy jego twórczość uważają za prawdziwą sztukę. Jednak jeszcze większe kontrowersje wciąż wzbudza życie prywatne artysty. Powiedzieć, że Andy Warhol był ekscentrykiem, to nie powiedzieć nic...

Zyskał światową sławę jako artysta: malarz, grafik, reżyser, producent. Był człowiekiem wielu talentów, który przekuł popularne wizerunki komercyjne w sztukę nazwaną pop-artem. Prywatnie był złośliwym introwertykiem, niezbyt towarzyskim i szybko nudzącym się ludźmi. Nosił przydomek „Drella” – połączenie Draculi i Kopciuszka (ang. Cinderella). W 1968 roku cudem uniknął śmierci po postrzeleniu przez kobietę oskarżającą go o kradzież intelektualną. Od tego momentu za pomocą aparatu fotograficznego i dyktafonu zaczął dokumentować każdy swój dzień.

„Gde je Andik?”

Był synem słowackich imigrantów z klasy robotniczej. Jego rodzice, Andrij Warhola i Julia Justyna Zavacka, przybyli do Pittsburgha ze wsi Mikova, leżącej dziś w północno-wschodniej Słowacji. Ponieważ pochodzili z mniejszości grekokatolików łemkowskich, byli traktowani jako Rusini i posiadali najniższy status ze wszystkich uchodźców z Europy Wschodniej. Kilkuosobowa rodzina mieszkała w postawionym na dziko dwupokojowym domku z czerwonej cegły, bez bieżącej wody, w ubóstwie. Warholowie nie upadali jednak na duchu, nieustannie wierząc w swój American dream. W takich warunkach 6 sierpnia 1928 roku urodził się Andrew Warhola, trzeci, najmłodszy syn Andrija i Julii.

Matka darzyła syna niemal nabożną czcią. Miała wręcz obsesję na jego punkcie. Kontrolowała każdy jego krok. Histeryczne wrzaski przerażonej kobiety: „Gde je Andik?!” niosły się po okolicy, kiedy tylko chłopiec znikał jej z pola widzenia. Rówieśnicy uważali go za maminsynka, drwili z niego i przy każdej okazji się nad nim znęcali.

Chudy i mizerny chłopiec był chorowitym dzieckiem. W wieku 8 lat zachorował na szkarlatynę, a w wyniku powikłań – na atakującą układ nerwowy pląsawicę św. Wita. Objawami tej choroby są nie tylko zaburzenia ruchowe, ale i emocjonalne oraz liczne natręctwa, nadpobudliwość i przymus aktywności ruchowej. Zwykle choroba ustępuje samoistnie w ciągu kilku miesięcy, aczkolwiek może nawracać, co właśnie zdarzyło się Andy’emu.

To dodatkowo zniechęciło chłopca do jakichkolwiek relacji z rówieśnikami. Wolał siedzieć w domu, by nie narażać się na kpiny. Żeby pocieszyć i zająć czymś swojego syna, Julia Warhola przynosiła mu słodycze, komiksy i gazety. Chłopiec godzinami wycinał zdjęcia z kolorowych magazynów. Ćwiczył swoją wyobraźnię, tworząc z nich fantazyjne kolaże.

Portfolio w papierowej torbie

Kiedy Andy miał 14 lat, w wyniku zatrucia zmarł jego ojciec. Nastolatek podjął wtedy pracę w miejscowym domu towarowym. Tam obserwował świat konsumpcjonizmu i wielkiej mody, który później tak wpłynął na jego twórczość.

W tym samym czasie zaczął też uczęszczać na bezpłatne zajęcia ze sztuki organizowane przez Carnegie Museum of Art. Potem podjął studia na Carnegie Institute of Technology w Pittsburghu, na Wydziale Projektowania Użytkowego. Edukację ukończył w 1949 roku, po czym dzierżąc pod pachą swoje prace w papierowej torbie, wyjechał do Nowego Jorku.

Redaktorzy popularnych magazynów szybko poznali się na niezwykłym talencie. Kiedy zleceniodawca pod jednym z rysunków zapisał nazwisko Warhola z błędem jako „Warhol”, artyście ta pomyłka tak się spodobała, że postanowił na trwałe usunąć „a” z nazwiska. Andy, tworzący pod nazwiskiem skróconym do łatwiejszego do wymówienia i zapamiętania, zaczął wkrótce dostawać zlecenia od wytwórni muzycznych i teatrów.

Malować zaczął pod koniec lat pięćdziesiątych. Warhol bardzo dosłownie przyjął radę swojego nauczyciela akademickiego, który zasugerował, że powinien malować przedmioty, które mu się podobają. A że Andy lubił zwykłe rzeczy, takie jak komiksy, zupy w puszkach i napoje bezalkoholowe, to one stały się pierwszymi bohaterami jego prac.

Fascynacja Marilyn

Przełom w artystycznej karierze Warhola przyniósł rok 1962. To wtedy odbyły się dwie wystawy jego prac – w galeriach w Los Angeles i Nowym Jorku. Można było na nich zobaczyć prace wykonane przy użyciu serigrafii (sitodruku), ulubionej techniki Andy’ego, takie jak „100 butelek coca-coli”, „100 banknotów dolarowych” a także „Dyptyk Marilyn”, ukazujący ikonę kina Marilyn Monroe. Warhol był nią zafascynowany. Najpierw malował tylko jej usta. Później wykadrował z filmu Niagara portret Monroe. Przez kilkanaście lat tworzył różne jej wcielenia, za każdym razem wychodząc od tego samego wizerunku.

Artysta chciał być jak maszyna i masowo produkować sztukę popularną. Dlatego tak chętnie w pracy wykorzystywał sitodruk. To technika, w której formą drukową jest szablon nałożony na drobną siatkę tkaną. Wykonanie odbitki polega na przetłaczaniu farby przez matrycę. W jego nowojorskim atelier, nazywanym Fabryką, powstawały książki, filmy, obuwie, słynne projekty puszki zupy dla firmy Campbell’s, butelki dla Coca-Cola, a także portrety postaci ze światowego show-biznesu. Wszystko na skalę masową.

Warhol niezwykle cenił amerykański egalitaryzm i to, że niezależnie od zajmowanej pozycji społecznej, ludzi łączą te same produkty. – Wspaniałe w tym kraju jest to, że najbogatsi konsumenci kupują zasadniczo te same rzeczy co najbiedniejsi. Możesz oglądać telewizję i zobaczyć coca-colę i wiesz, że prezydent pije colę, Liz Taylor pije colę i pomyśl, że ty też możesz pić colę. Cola to cola i za żadną sumę pieniędzy nie kupisz lepszej coli od tej, jaką pije bezdomny na rogu. Wszystkie cole są takie same i wszystkie cole są dobre. Liz Taylor to wie, prezydent to wie, bezdomny to wie i ty to wiesz – podkreślał w wywiadach.

Fabryka gromadziła nowojorską śmietankę oraz twórców bliskich artyście – głównie odmieńców i outsiderów. Wśród bywalców Fabryki znalazło się wielu znanych artystów m.in.: Bob Dylan, Mick Jagger, Allen Ginsberg, Truman Capote czy Salvador Dali. Była miejscem kultowym i bardzo ważnym punktem na kulturalnej mapie Nowego Jorku. Przez ponad dwie dekady miała kilka lokalizacji. Najbardziej znana była tzw. Srebrna Fabryka, w której ściany i sufit pokryte były folią aluminiową i srebrną farbą.

Zabójczy mentor

Toksyczna relacja z matką wpłynęła na to, jak Andy nawiązywał kontakty z ludźmi. Jeszcze jako nastolatek spał z matką w jednym łóżku. W dorosłym życiu artysta otwarcie przyznawał się do tego, że jest osobą homoseksualną. Z relacji znajomych wynika jednak, że zazwyczaj stronił od kontaktów intymnych, a przez większość życia trwał w celibacie. Sam twierdził, że ma niskie libido, a ci, którzy go znali, mówili wręcz, że przytulanie i dotykanie wywołuje w nim poczucie dyskomfortu. Warhol uważał się też za osobę religijną, choć twierdził, że środowisko katolickie nie akceptuje jego homoseksualizmu. Być może dlatego całe życie czuł się rozdarty pomiędzy wiarą a orientacją seksualną.

Ludzi traktował przedmiotowo i szybko się nimi nudził. Tragicznym tego przykładem jest historia Edie Sedgwick. Chuda, androgeniczna dziewczyna o wielkich, smutnych oczach błyskawicznie oczarowała Warhola i stała się jego muzą. Pochodziła z wyższych sfer, z rodziny, w której było równie dużo pieniędzy co problemów psychicznych, a te nierzadko kończyły się samobójstwami. Toksyczna relacja Andy’ego i Edie nosiła znamiona patologicznej miłości, która nieuchronnie zmierzała do tragicznego finału. Warhol eksploatował swą muzę do granic możliwości, a ona i tak była nim bezwarunkowo zauroczona. Aby upodobnić się do swojego guru, dziewczyna ścięła i zafarbowała swoje brązowe włosy na platynowy blond.

W Fabryce luźno podchodzono do różnych substancji psychotropowych. Edie też od nich nie stroniła. Z czasem zaczęła brać coraz więcej narkotyków i środków psychoaktywnych, by w każdej chwili być w gotowości na imprezę czy pracę do rana. Warhol wykreował Sedgwick. Dzięki jego filmom (wystąpiła w 18 tytułach) i poznanym ludziom stała się ikoną stylu. Ale mistrz traktował ją jak zabawkę, więc gdy mu się znudziła, rzucił ją w kąt.

Zranioną dziewczynę narkotyki niszczyły coraz bardziej. Wydała na nie całą swoją fortunę, a potem przychodziła do Andy’ego żebrać o parę dolarów. On nie szczędził jej gotówki, a widząc jej pogarszający się stan zdrowia, mówił: – Jeśli Edie zechce się zabić, mam nadzieję, że da nam znać odpowiednio wcześniej, żebyśmy mogli to sfilmować. Był cyniczny i lubił szokować. Kiedy więc 16 listopada 1971 roku kobieta przedawkowała leki, wielu za jej upadek i śmierć winiło właśnie Warhola. On sam ignorował te oskarżenia.

Zamach i życie w gorsecie

Kolejną jego „ofiarą” była Valerie Solanas. Następna „factory girl”, jak nazywano związane ze studiem gwiazdeczki. Ta radykalna feministka była autorką manifestu, w którym dowodziła możliwości funkcjonowania społeczeństwa składającego się wyłącznie z kobiet. Była wściekła na Warhola, ponieważ ten odmówił wyprodukowania jej sztuki, a materiał wykorzystał w jednym ze swoich dzieł.

W przeciwieństwie do Edie, Solanas nie zamierzała być bierną ofiarą. 3 czerwca 1968 roku podczas pobytu w Fabryce podeszła do Warhola z pistoletem, z którego kilkakrotnie strzeliła do artysty. Kule poczyniły w jego organizmie tak ciężkie spustoszenie, że Warhol otarł się o śmierć. Kobietę aresztowano dzień później. Zapytana o powody tak desperackiego czynu, odpowiedziała: – Za bardzo panował nad moim życiem.

Warhol doznał ciężkich obrażeń fizycznych (musiał nosić gorset wspierający), które także odbiły się na jego psychice. Artysta nie wniósł jednak oskarżenia przeciw Valerie, dzięki czemu została skazana tylko na trzy lata pozbawienia wolności. Gdyby postąpił inaczej, prawdopodobnie resztę życia spędziłaby w więzieniu.

Po zamachu Warhol zaczął prowadzić fotograficzny dziennik swojego życia. Dokumentował niemal każdą minutę, wykorzystując do tego Polaroid i proste aparaty kompaktowe. Fotografował przyjaciół, kochanków, celebrytów, wszystko to, co go otaczało oraz samego siebie. Podobno zużywał w tym celu nawet jedną rolkę filmu dziennie. Dziś to robią miliony gwiazd na świecie, dokumentując swoje życie w mediach społecznościowych. Ale to Warhol był pierwszy.

Trendsetter i ikona stylu

Artysta przykładał dużą wagę do swojego wizerunku. Ponieważ jako młody mężczyzna zaczął łysieć, żeby to ukryć, nosił charakterystyczne platynowe peruki. Często stosował mocny makijaż, a swoje portrety tworzył tak, by nie było widać żadnych skaz w jego wyglądzie. Okulary o przezroczystych oprawkach czy kurtki w stylu safari, które namiętnie nosił, cyklicznie powracają w kolekcjach największych domów mody.

W ostatnich latach swojego życia Andy Warhol każdy poranek spędzał na zakupach. Kupował nie tylko swoją ulubioną zupę, ale także przede wszystkim antyki. Po śmierci artysty w jego mieszkaniu na Upper East Side znaleziono mnóstwo rzeczy nierozpakowanych. Żeby je upłynnić, dom aukcyjny Sotheby’s potrzebował aż 10 dni, a dochód ze sprzedaży wyniósł ponad 20 milionów dolarów.

Choć Warhol udzielał się towarzysko w dwóch nowojorskich klubach nocnych, Serendipity i Studio 54, powszechnie uważany był za osobę spokojną i nieśmiałą, ale również za wnikliwego obserwatora. Większość, w żartach, wyrażała się o nim jako „death warmed over” (odgrzana śmierć). On sam mówił: – Jestem nadzwyczaj bierny. Biorę świat taki, jakim jest. Tylko się przyglądam, obserwuję go.

Wymysł?

Z czasem Warhol zaczął cierpieć na powracające dolegliwości przewodu pokarmowego, jednak z powodu szpitalnej fobii odmawiał wizyty u lekarza. Do New York Hospital trafił dopiero wtedy, gdy ból stał się nie do wytrzymania. Niestety, rutynowa operacja usunięcia pęcherzyka żółciowego przyczyniła się do śmierci artysty. Odszedł 22 lutego 1987 roku nad ranem, z powodu powikłań w postaci zaburzeń rytmu serca. Miał 58 lat.

Pochowany został na cmentarzu greckokatolickim St. John the Baptist w Bethel Park niedaleko Pittsburgha. Jego nagrobek to niewielka, prosta marmurowa płyta z imieniem i nazwiskiem oraz datami urodzin i śmierci, choć on sam pragnął, aby na jego nagrobku nie było nic poza słowem „Figment”. Jednak dla świata sztuki Warhol pozostał kimś więcej niż „Wymysłem”.

Małgorzata Matuszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama