Przyznał się do ponad 500 zbrodni. Czy Henry Lee Lucas był najbardziej aktywnym mordercą w historii? Tego nie wiadomo, gdyż udowodniono, że niektórych zbrodni, które sam sobie przypisywał, nie mógł popełnić. Na pewno jednak był najbardziej zdeprawowanym zabójcą. Wraz ze swoim wspólnikiem, Ottisem Toole, ofiary mordował, gwałcił a nawet je zjadał. Choć akurat mięso ludzkie bardziej smakowało jego partnerowi...
Matczyna nienawiść
Henry zabijał z nienawiści. Było to jedyne uczucie, jakie znał od dzieciństwa. Urodził się 26 sierpnia 1936 roku w Blacksburgu w stanie Wirginia jako najmłodsze dziecko Violi Dixon Lucas, alkoholiczki i prostytutki, oraz Andersona, również alkoholika, który stracił obie nogi, kiedy wpadł pod pociąg towarowy.
Rodzice Henry’ego nie przejmowali się antykoncepcją. Urodziła im się dziewiątka dzieci. Większość z nich podrzucili krewnym albo oddali opiece społecznej. Nad tymi, które im zostały, Viola pastwiła się bez litości. Zwłaszcza nad Henrym, którego nienawidziła, odkąd tylko przyszedł na świat. Notorycznie go biła, nie pozwalała mu nawet chodzić w butach. Kiedy nad chłopcem zlitował się jeden z nauczycieli i z własnych pieniędzy kupił mu obuwie, sprawiła synowi lanie za przyjęcie prezentu.
Viola robiła też wszystko, by chłopak był pogardzany przez rówieśników. Nieraz do szkoły wysyłała go w dziewczęcych sukienkach i z włosami zaplecionymi w warkoczyki. Koledzy go bili, a ją to tylko cieszyło. Gdy Henry miał 10 lat, w czasie zabawy z bratem został zraniony nożem w oko. Matka zbyt późno poszła z nim do lekarza i syn oko stracił – zastąpiono je szklanym, co było dodatkowym powodem do kpin kolegów.
Życie w patologii
Rodzina Lucasów mieszkała w drewnianej chacie bez bieżącej wody i prądu. Żyli z pędzenia bimbru, który sprzedawali okolicznym klientom. Mały Henry musiał degustować moc trunku, więc jako 10-latek był już uzależniony od alkoholu. Co ciekawe, w swoich wspomnieniach Lucas zawsze dobrze mówił o ojcu, mimo że ten nigdy nie stawał w jego obronie. Najpierw nie chciał albo nie mógł, a potem – już go nie było. Viola zmuszała kalekiego męża, by oglądał ją, jak oddaje się innym sprowadzanym do domu mężczyznom. Biła go notorycznie, a wreszcie wpędziła w taką desperację, że Anderson wyczołgał się na podwórze, spędził noc na śniegu, po czym nabawił się zapalenia płuc i zmarł.
Teraz sadystyczna kobieta tylko na Henrym skupiała swoją agresję. Raz pobiła go prawie na śmierć. Chłopak zapadł w śpiączkę i miał niewielkie szanse na przeżycie. Uratował go kochanek matki, „wujek Bernie”, również degenerat, ale na tyle przytomny, że wyjaśnił Violi, iż inaczej będą mieli na głowie policję. Matka Henry’ego zawiozła go więc do szpitala. Chłopca uratowano, ale następstwem pobicia było to, że Henry z czasem zaczął słyszeć tajemnicze głosy. Również takie, które kazały mu mordować.
Matka oprócz znęcania się, nieraz zmuszała Henry’ego, aby patrzył, jak uprawia seks z innymi mężczyznami a także z „wujkiem Berniem”. Zdaniem Michaela Newtona, autora The Encyclopedia of Serial Killers to on nauczył Henry’ego jak dręczyć zwierzęta. W rozdziale poświęconym Lucasowi pisze: „Bernie uczył go, jak je zabijać, po tym jak wpierw je poddał torturom”. Nieco inną wersję podaje Harold Schechter, autor The A to Z Encyclopedia of Serial Killers. Jego zdaniem Henry Lee Lucas dopuszczał się kazirodztwa ze starszym, przyrodnim bratem, po czym wspólnie mordowali zwierzęta. W różnej kolejności.
Pierwszy zamordowany człowiek
Jako 15-latek Henry chciał doznać seksu z kobietą. Zrobił to w jedyny sposób, jaki znał. Przypadkową nastolatkę najpierw pobił do nieprzytomności, potem zgwałcił a na koniec – udusił. Według niektórych źródeł policji mogła to być 17-letnia Laura Burnley. Nie wiadomo jednak, czy Lucas mówił prawdę – najpierw przyznał się do tego morderstwa, a potem wszystko odwołał.
W 1954 roku Lucas trafił do więzienia, ale nie za morderstwo, tylko za serię kradzieży z włamaniem. Kiedy po pięciu latach wyszedł na wolność, wrócił do domu i od razu wdał się w pijacką awanturę z matką, która miał już wtedy 74 lata. On wreszcie był od niej większy i silniejszy. Gdy próbowała zdzielić go miotłą, chwycił za nóż i bez wahania zabił.
Groziło mu nawet 40 lat więzienia, skazany został na 20, ale zamiast za kraty trafił do zakładu dla umysłowo chorych. Ostatecznie w zamknięciu pozostawał 10 lat. Czas ten spędził na przeglądaniu akt spraw skazanych przestępców w przyszpitalnej bibliotece. Wyniósł z nich jedną z głównych zasad, którą później konsekwentnie stosował: po dokonaniu przestępstwa jak najszybciej opuść granice stanu, w którym go dokonałeś. Wtedy nikt nie powiąże kolejnych zbrodni z jednym sprawcą.
Tandem zabójców
Ostatecznie Henry wolność odzyskał w 1974 r. Od razu pojechał do przyrodniej siostry i zamieszkał z jej rodziną. Poznał tam zaprzyjaźnioną z nimi Betty Crawford, wdowę z trójką dzieci. W grudniu 1975 r. wziął z nią ślub. Para miała jednak kłopoty finansowe, gdyż Henry nie miał stałego zatrudniania. Potem okazało się, że miał on molestować córki Betty. Chociaż nie udało mu się tego udowodnić, związek się rozpadł.
Lucas wyjechał na Florydę. Tam spotkał Ottisa Toola, mordercę, podpalacza i homoseksualistę. Spotkali się zupełnie przypadkowo w jednej z amerykańskich jadłodajni dla bezdomnych. Szybko okazało się, że mają te same „pasje” – uwielbiają seks i zabijanie. Zaczęli się ze sobą spotykać. Zostali też kochankami. Z czasem przestało im to wystarczać, więc zaczęli razem zabijać zupełnie przypadkowych ludzi.
Lucas „specjalizował się” w kobietach, a Toole w mężczyznach. Większość z nich kończyła w podobny sposób – ofiary były torturowane, gwałcone i zabijane. Psychopaci palili niektóre ciała albo ćwiartowali je i rozrzucali w różnych miejscach. Czasami też oprawiali zwłoki, po czym Ottis się nimi żywił. Mordercy w tak okropny sposób żyli ze sobą przez osiem lat, zabijając ludzi głównie w Ameryce Północnej.
Zabójstwa mnożyły się, ale władze pozostały absolutnie niezdolne do schwytania dwóch seryjnych morderców. Lucas pamiętał bowiem, by po każdej zbrodni natychmiast zmienić miejsce pobytu, a najlepiej stan, w którym popełnili zbrodnię. W tej sytuacji organy ścigania nie były w stanie połączyć makabrycznych zbrodni. W roku 1983 Henry Lee Lucas wreszcie wpadł w ręce władz. Jednak tylko dlatego, że nielegalnie posiadał broń palną, a był przecież na zwolnieniu warunkowym.
Makabryczna lista
Już po czterech dniach w areszcie nieprzymuszony Lucas wyznał policjantom: „Robiłem złe rzeczy”. W kolejnych dniach przyznawał się do coraz to nowych morderstw. Najpierw mówił, że zabił 75 osób, potem już 100, 150, 360. Wreszcie stwierdził, że ofiar było „ponad 500”. Z kolei Toole, którego aresztowano za podpalenie, twierdził, że wspólnie zabili ponad tysiąc osób.
Dowiedziono jednak, że wiele ze zbrodni, które sobie przypisali, albo w ogóle nie miało miejsca, albo Toole i Lucas nie mogli brać w nich udziału. Obaj mieli tendencję do zmyśleń i wyolbrzymień. Ponadto śledczy łatwo przyjmowali ich tłumaczenia, by zamykać kłopotliwe sprawy. Z kolei w trakcie rozprawy Henry notorycznie zmieniał zeznania. Z tego powodu prasa nadała mu nawet przydomek „zeznaniowy morderca” (The Confession Killer).
Ostatecznie w 1985 roku Henry Lee Lucas został skazany na karę śmierci za 11 zabójstw. W celi śmierci spędził 13 lat. W 1998 r. ówczesny gubernator Teksasu, George W. Bush, przychylił się do jego prośby o ułaskawienie i zamienił mu karę śmierci na dożywotnie więzienie. Ułaskawiony morderca zmarł na zawał serca 13 marca 2001 r.
Małgorzata Matuszewska