Osiem ofiar jazdy pod prąd po autostradzie
Zmarły w środę w szpitalu 32-letni Thomas „Tomek” Dobosz stał się ósmą ofiarą śmiertelną czołowego zderzenia na autostradzie I-90 niedaleko Hampshire w powiecie McHenry. Dobosz był jedyną ofiarą wypadku, która jeszcze żyła, kiedy na miejsce kolizji, spowodowanej przez samochód jadący pod prąd, przybyli ratownicy medyczni. Małżeństwo Doboszów wraz z czwórką swoich dzieci i Katrioną „Kat” Koziarą, koleżanką ich najstarszej córki, było w drodze na wakacje do Minnesoty. Śmierć poniosła także sprawczyni wypadku, 22-letnia Jennifer Fernandez.
Jak podała policja stanowa, Thomas Dobosz wraz z rodziną jechał w niedzielę 31 lipca vanem w kierunku zachodnim autostradą I-90 (Jane Addams Memorial Tollway), kiedy około godz. 2.10 am w rejonie Hampshire (na wysokości 33.5 mili) doszło do czołowego zderzenia z jadącą pod prąd acurą TSX. Oba pojazdy stanęły w płomieniach. Na zdjęciach z miejsca zdarzenia widać, że oba auta zostały poważnie zniszczone przez ogień. Policja stanowa, która ciągle prowadzi śledztwo w sprawie wypadku, podała w niedzielę, że na miejscu zginęło siedem osób, w tym pięcioro dzieci.
32-letni Thomas Dobosz jako jedyny żył, kiedy na miejsce przybyła policja. W stanie krytycznym, z rozległymi poparzeniami ciała, został przetransportowany medycznym helikopterem do Loyola University Medical Center w Maywood. W środę 3 sierpnia podano informację o jego zgonie w szpitalu.
Na miejscu niedzielnego wypadku zginęła jego żona, 31-letnia Lauren Dobosz, ich 13-letnia córka Emma, synowie: 7-letni Lucas, 6-letni Nicholas oraz 5-letnia córka Ella. Wypadku nie przeżyła również jadąca z nimi 13-letnia Katriona „Kat” Koziara z Rolling Meadows – koleżanka najstarszej córki Doboszów.
Dlaczego jechała pod prąd?
22-letnia Jennifer Fernandez z Carpentersville, siedząca za kierownicą acury, którą jechała pod prąd po autostradzie, także zginęła na miejscu – poinformowała policja stanowa.
Z informacji Biura Sekretarza Stanu Illinois wynika, że Fernandez, studentka college’u, miała ważne prawo jazdy i nie miała na swoim koncie kierowcy żadnych wykroczeń drogowych.
W sprawie okoliczności wypadku pozostaje wiele pytań: dlaczego Fernandez jechała pod prąd i jaki odcinek zdążyła w ten sposób przejechać?
Rzecznik prasowy Illinois State Police (ISP), na którego powołuje się stacja CBS 2, poinformował, że śledztwo ciągle trwa i nie może w tej chwili podać więcej informacji.
Nie wiadomo także, czy kierująca acurą była pod wpływem alkoholu lub odurzających substancji. Biuro koronera powiatu McHenry zastrzegło, że żadne informacje nie będą ujawnione, dopóki nie zostanie sfinalizowany ostateczny raport koronera, co może zająć około trzech miesięcy.
Wypadki spowodowane przez pojazdy jadące pod prąd do tej pory w Illinois zdarzały się rzadko, ale często były śmiertelne.
W 2019 roku w całym stanie doszło do 95 wypadków spowodowanych przez kierowców jadących pod prąd, z czego 11 było śmiertelnych.
Około 60 procent wypadków związanych z jazdą pod prąd było spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców. Najczęściej do takich kolizji dochodziło późno w nocy lub nad ranem. W 2019 roku ustawodawcy stanowi zaostrzyli prawo drogowe związane z jazdą w niewłaściwym kierunku ruchu.
Szok, niedowierzenie i żałoba…
Współpracownicy i wychowankowie Lauren Dobosz na drugi dzień po jej tragicznej śmierci z dziećmi zorganizowali w poniedziałek 1 sierpnia spotkanie modlitewne połączone ze wspomnieniem ukochanej trenerki cheeleaderek drużyny futbolowej Oriole Park Falcons. Spotkanie odbyło się w Parku Oriole w rejonie 5430 N. Olcott Ave. w Chicago na północnym zachodzie miasta. Równocześnie na portalu GoFundMe ogłoszono zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów pogrzebu.
„Z ciężkim sercem informujemy o odejściu naszej ukochanej trenerki cheerleaderek Lauren Dobosz, wraz z jej pięknymi dziećmi Emmą, Lucasem, Nicholasem i Ellą. Zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Cała rodzina Falcons oraz jej przyjaciele będą za nimi bardzo tęsknić” – czytamy we wpisie na portalu GoFundMe. Założenie konta „Dobosz Family Funeral Expenses” potwierdziła w e-mailu wysłanym do naszej redakcji rzeczniczka prasowa portalu GoFundMe Ese Esan. W czwartek po południu, kiedy oddawaliśmy gazetę do druku, na koncie widniała suma 105 tys. 612 dolarów, przy celu zbiórki ustalonym na 50 tys. dol.
– Sam mam trójkę dzieci i żonę, i myślę, że nawet osoby, które nie znają tej rodziny, mogą się wczuć w tą sytuację. Sam jestem tym wszystkim bardzo wstrząśnięty. Człowiek zadaje sobie pytanie, dlaczego taką kochającą się rodzinę, coś takiego spotkało. Nawet teraz jest mi bardzo ciężko o tym mówić, chce mi się płakać, bo to była prawdziwie kochająca się rodzina – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Związkowym” John Gunerka. Tomka Dobosza zapamiętał z lat szkolnych. I chociaż ich drogi rozeszły się potem, Gunerka pozostawał w kontakcie z jego rodziną.
– Znałem Tomka, Agnieszkę (siostrę) i ich brata, bo wychowywaliśmy się na Jackowie. To rodzina, która wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, w tych czasach, kiedy było bardzo dużo Polonii na Jackowie. Chodziliśmy do szkoły podstawowej im. Reillya. Pamiętam rodzinę (Tomka) jako bardzo wzorcową, ciężko pracującą i kochającą się. Utrzymuję w dalszym ciągu kontakt z najstarszą siostrą Tomka – Agnieszką. Przeżyłem niesamowity szok, kiedy dowiedziałem się o tym wypadku w poniedziałek rano, kiedy znalazłem wiadomość na Facebooku. Na początku nie wiedziałem, o co chodzi, bo w tym wpisie Agnieszki, który zobaczyłem, było tylko – ‘módlcie się za mojego brata’. Na początku myślałem, że tylko jedna osoba zginęła w tym wypadku, ale później się dowiedziałem o tej całej tragedii – opisuje złamanym głosem Gunerka.
32-letni Tomek Dobosz był od niego o osiem lat młodszy. – Zawsze miał mnóstwo energii. Wyrósł na przystojnego i dobrze ułożonego mężczyznę. Nie miałem z Tomkiem jednak kontaktu od wielu lat. Wiem, że bardzo się angażował w różne zajęcia rekreacyjne i sportowe ze swoimi dziećmi. Jako rodzic był wolontariuszem i był bardzo zaangażowany, poświęcał swój czas pomimo tego, że sam miał czwórkę dzieci i wiele obowiązków.
John Gunerka przyznaje, że to, co spotkało rodzinę Doboszów, jest niewyobrażalne. – Co ja mogę powiedzieć… Naprawdę trudno jest wyrazić to, co czuję, słowami. Ta tragedia pokazała nam, że jednego dnia, w jednym momencie, można stracić całą rodzinę. I jest to bolesne dla wszystkich, nawet dla ludzi, którzy ich osobiście nie znali.
Razem z Lauren Dobosz i czwórką jej dzieci na miejscu wypadku zginęła 13-letnia Katriona „Kat” Koziara z Rolling Meadows – koleżanka najstarszej córki Emmy. Dziewczynka udawała się razem z Doboszami na wakacje do Minnesoty.
W pierwszych doniesieniach o wypadku jej nazwisko nie było podawane. W mediach społecznościowych szybko zaczęła się rozprzestrzeniać informacja, że dziewczynka pochodziła z polskiej rodziny, która kilka lat temu wyemigrowała ze Szkocji do USA. Z wpisu na portalu GiveSendGo, na którym zbierane są fundusze na pomoc rodzinie w pokryciu kosztów pogrzebu, można się dowiedzieć, że Katriona była jedynaczką. Była radosną, wysportowaną dziewczynką, która lubiła spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Jej pasją był taniec, a szczególnie break dance.
– Moja córka wspomina ją jako wesołą i przyjazną, taką pełną życia koleżankę. Bardzo płakała, kiedy dowiedziała się o tym, że Kat zginęła w tym wypadku – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Związkowym” Renata Plaza, mama Karoliny, która razem z Katrioną uczęszczała do klasy siódmej w Polskiej Szkole imienia Fryderyka Chopina.
– Nie znam osobiście mamy Katriony, ale skontaktowałam się z nią na Facebooku i zaoferowałam pomoc. Chcemy pomóc tej rodzinie i wesprzeć ją w tych ciężkich chwilach – podkreśla Renata Plaza – To, co się stało, jest niewyobrażalne i nie można tego słowami opisać. My jako postronni rodzice łączymy się sercem i bólem z tą rodziną, żeby im było lżej. To jest po prostu wielkie nieszczęście.
Donacje na pomoc rodzicom w pokryciu kosztów tragicznie zmarłej Katriony Koziara można składać na stronie: https://www.givesendgo.com/G3M99
Joanna Trzos[email protected]
Spotkanie modlitewne i wspomnieniowe w Oriole Park, poniedziałek 1 sierpnia 2022 r.
Zdjęcia: Jacek Boczarski