Wtajemniczeni szybko się domyślą, co kryje się w tytule. W amerykańskich miastach bardzo często oznacza się tak numer ulicy, który następuje zaraz za kolejnym blokiem. „Śmieszne” – skomentował mój przyjaciel, który przyleciał z wizytą do Stanów, kiedy poinstruowałem go, żeby wysiadł z kolejki na „22-giej”. Ot, taki mamy system, dość prosty, chociaż… Idąc ulicami od „pierwszej”, przemierza się kolejne bloki, etapy, nie zawsze łatwe, każdy może być inny. Na każdym może czekać coś osobliwego. Mapę rejonów pięknych i brzydkich, stref bezpiecznych i niebezpiecznych, kreśli się potocznie według klucza numeru ulic. Idąc od pierwszej rosnąco, czy się tego chce, czy nie, trzeba przecinać bardzo różne strefy. Podobnie dzieje się w ludzkim życiu. Ono też jest podzielone na odcinki, bloki i strefy, a kalendarz jest czymś, co je odmierza. Rok za rokiem, miesiąc za miesiącem, dziennika dniem.
Tytułowa „Trzydziesta piąta” to tegoroczna pielgrzymka polonijna z Chicago do Merrillville w Indianie. Są jeszcze tacy, którzy idą w niej od początku, a nawet od punktu „zero” i wielu jest takich, którzy dołączyli na jakimś etapie. Zapewne znajdą się tez tacy, którzy wyruszą po raz pierwszy w tym roku. Czy jest się nad czymś tutaj rozwodzić? Szukać na siłę tematu? Pielgrzymka jak pielgrzymka. Tyle że jest jednak coś niezwykłego, co wpisuje się w jej doroczny rytm, coś, co warto zauważyć. Tym czymś jest wspomniana różnorodność etapów, poszczególnych stref i bloków. Dzisiaj jest przecież zupełnie inne od tego, co było rok, dwa, trzy lata temu. Często mówi się, że pielgrzymka to „rekolekcje w drodze”, „czas zatrzymania się, chociaż idąc”. Jest to czas stawiania pytań i poszukiwania na nie stosownych odpowiedzi. Czas, w którym można dokonać pewnej istotnej bardzo refleksji. A co najpierw?
Po pierwsze: PODZIĘKOWAĆ. Pewnie w biegu codzienności nie zawsze widać to, jak dużo dobra się dzieje, tak w życiu osobistym, rodzinnym, wspólnotowym, narodowym. Bardzo potrzebne jest to wydobywanie ziaren dobra. I zobaczenie, że za każdym stoi Bóg ze swoją wielką miłością. Zło, które się dzieje, od Boga nie pochodzi. Może jednak stać się zalążkiem jakiegoś większego dobra. Pytanie o to, jakim się jest dzisiaj, jest pytaniem potrzebnym. Jest jak popatrzenie w lustrze na własne oblicze. Czy coś się zmieniło? A jeśli tak, to czy na lepsze, czy na gorsze? W którym kierunku prowadzi mnie ta droga? Można śmiało powiedzieć, że każdy pielgrzym ma cały worek podziękowań, jeśli tylko jest w stanie to wszystko ogarnąć.
Po drugie: PRZEPROSIĆ. Choć często się o tym przypomina, nie zawsze jest to takie oczywiste i proste. Słowo „przepraszam” kosztuje, czasami bardzo wiele. Jest to wyraz postawy pokornej wobec drugiego, z którym nie ma najlepszej relacji, wobec Boga, o którym lubi się zapominać, ale także wobec samego siebie, któremu nierzadko wymierza się solidne „kopniaki”. Jest w pielgrzymkach na Jasną Górę w Polsce tradycja „Przeprośnej Górki”, już na samym wejściu do Częstochowy. Wyciągnięte do siebie dłonie, uznanie swojej złośliwości wraz ze słowem: „przepraszam”, a z drugiej strony gotowość do wybaczenia nawet najmniejszych urazów, to było to! To jest to! A jeśli znalazł się na pielgrzymce lub przyszedł czas na szczerą spowiedź, to już każdy wie, jak lekko i radośnie było na duszy.
Po trzecie: PROSIĆ. Z tym jakby zawsze najprościej. Bo „worek intencji” albo „plecak pielgrzyma” zawsze są pełne, tam nigdy nie brakuje spraw do załatwienia z Panem Bogiem. O to też chodzi, aby nie bać się prosić. Chcieć prosić, ufając, że Pan da tego, czego potrzeba. Intencje mamy swoje, czasami ktoś się dorzuci ze swoimi mniejszymi lub większymi sprawami. Są też te intencje, które dotyczą tego, co właśnie dzieje się w świecie. A przecież zawsze coś się dzieje. Prosić, ufając, ale też zostawiając czas Panu Bogu. On wie najlepiej, co i kiedy nam potrzeba.
Rokrocznie te ważniejsze sprawy podpowiada pielgrzymkowe hasło. To przecież nie jakiś manifest polityczny, ale wezwanie do konkretu w wymiarze duchowym, który przełoży się później na działanie. Tak jest również w tym roku. Idący do Merrillville będą prosić i wołać o pokój: „Królowo pokoju, módl się za nami!”. Kolorystyka pielgrzymkowego znaczka nawiązuje do trwającej wojny na Ukrainie, co symbolizują kolory żółty i niebieski, łącząc się z biało-czerwonymi kolorami Polski, która modli się i pomaga swoim sąsiadom. To wszystko prowadzi do żywej zieleni na obrazie z Merrillville, koloru nadziei. I oby nadzieja była drogą do celu. A nawet więcej: wiara, nadzieja i miłość. Jeśli jest wiara, to ona jest wielkim duchowym wsparciem dla tych, którzy ją tracą w ekstremalnie trudnych chwilach życia, a do takich należy wojna. To z wiary we wszechmoc Boga rodzi się nadzieja. A źródłem wszystkiego jest miłość, bezinteresowna, która wyraża się także w formie ofiarowanych w tej intencji modlitw i pielgrzymiego trudu. Nie myśli się wyłącznie o sobie, ma się na uwadze także innych, nawet jeśli są bezimienni i obcy. Niesie się konkretne wsparcie dla ich trudnego losu. A „Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
„Trzydziesta piąta” będzie zupełnie inna niż wcześniejsze pielgrzymki, bo zawsze jest wydarzeniem nowym. Ci, którzy się wybierają, niech postawią sobie pytania o to, na jakim są dzisiaj etapie i jak się na nim czują. Co mają do zrobienia, jakie dziękuję, przepraszam i proszę mają do powiedzenia. Ci, którzy się nie zdecydowali na pielgrzymkę, mogą to jeszcze zrobić. Jest jeszcze kilka dni na decyzję. Być może są jakieś obiekcje, zniechęcenia. Warto je pokonać. Bo „trzydziesta piąta” oprócz wielu osobistych doświadczeń, które na każdego czekają, będzie też jak wyciągnięte ręce, ku niebu – z modlitwą, ku bliźnim – ze wsparciem, by skończyła się wojna i wrócił tak bardzo potrzebny wszystkim pokój.
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.