Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 18:26
Reklama KD Market
Reklama

Człowiek z Somerton

O tajemniczym mężczyźnie, którego ciało znaleziono w 1948 roku na plaży w pobliżu miasta Adelaide, czyli o tzw. człowieku z Somerton, pisaliśmy już na łamach Kalejdoskopu. Jeszcze do niedawna, mimo niezliczonych wysiłków, detektywi nie potrafili rozwiązać zagadki, kim jest ten człowiek i w jakich okolicznościach zginął. Ostatnio jednak doszło do prawdziwego przełomu w tej sprawie...

Zwłoki na plaży

Dla przypomnienia, tajemnica człowieka z Somerton rozpoczęła się 1 grudnia 1948 roku. We wczesnych godzinach rannych znaleziono ciało leżące na plaży. Mężczyzna był dobrze zbudowany, miał około 40 do 50 lat, szaroniebieskie oczy i rudobrązowe włosy, które siwiały po bokach. Zmarły był ubrany w białą koszulę, czerwono-biało-niebieski krawat, brązowe spodnie, skarpetki i buty, brązowy sweter z dzianiny oraz modną, szaro-brązową dwurzędową marynarkę, prawdopodobnie uszytą w USA.

Nie miał przy sobie żadnych dokumentów tożsamości. W jego kieszeniach znaleziono bilety sugerujące, że dzień wcześniej przyjechał pociągiem na dworzec w Adelaide i zostawił walizkę w przechowalni bagażu. W walizce znajdowały się ubrania z oderwanymi metkami, a policja ustaliła, na podstawie zeznań krawca, że ​​płaszcz zmarłego pochodził z USA. Denat za uchem miał schowanego papierosa. Znaleziono przy nim także amerykański grzebień z aluminium, gumę do żucia, zapałki i paczkę dość drogich papierosów. Nie miał natomiast portfela ani pieniędzy.

Policyjny specjalista Daniel Voshart stworzył wizualną reprezentację twarzy denata. Wykonano też odlew gipsowy jego głowy, czyli tzw. maskę śmierci. Odciski palców i zdjęcie mężczyzny zostały wysłane do wielu krajów, w tym do Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i krajów anglojęzycznych w Afryce. List datowany w styczniu 1949 roku, podpisany przez ówczesnego dyrektora FBI J. Edgara Hoovera, potwierdził, że Stany Zjednoczone nie znalazły żadnych odpowiedników jego odcisków palców w swoich aktach.

Tajemnica w książce

Być może najbardziej zaskakujące informacje pojawiły się kilka miesięcy po znalezieniu ciała. Patolog ponownie zbadał jego ubranie i znalazł ukrytą kieszeń, zawierającą zwinięty kawałek papieru z napisem „Tamam Shud”, co oznacza „koniec” lub „skończony” po persku. Są to ostatnie słowa poematu Rubajat XI-wiecznego irańskiego pisarza Omara Chajjama, wyrwane z książki, którą później przekazano policji. Niezidentyfikowany mężczyzna powiedział, że znalazł tę książkę w swoim samochodzie 30 listopada, na dzień przed śmiercią człowieka z Somerton.

Książka dostarczyła kilku intrygujących informacji. Na jej tylnej okładce widniał numer telefonu, który zaprowadził śledczych do kobiety zamieszkałej na jednym z przedmieść Adelaide. Była to pielęgniarka Jessica Ellen Thomson. Mieszkała wówczas w Glenelg, zaledwie 400 metrów na północ od miejsca, w którym znaleziono ciało. Podczas przesłuchania przez policję Thomson powiedziała, że nie widziała nigdy wcześniej martwego mężczyzny. Nie znała też powodu, dla którego miałby on mieć jej numer telefonu i przebywać w okolicy jej domu w noc swojej śmierci.

Thomson poinformowała jednak, że pod koniec 1948 roku próbował ją odwiedzić niezidentyfikowany mężczyzna, który wypytywał o nią sąsiadów. Była przerażona, gdy pokazano jej wspomnianą maskę śmierci. Dziennikarze, którzy rozmawiali z nią, twierdzili jednak, że kobieta odpowiadała na pytania wymijająco i emocjonalnie. Obok numeru telefonu znajdowały się jakieś nabazgrane litery, które mogły być tajnym wojennym szyfrem, chociaż wszystkie próby jego zdekodowania nie powiodły się.

I na tym sprawa tajemniczego człowieka na plaży w zasadzie zakończyła się. Nikt nie wiedział, kim był i w jaki sposób zginął. W 1949 roku, gdy nikt nie zgłosił się, by zidentyfikować ciało, zostało ono zabalsamowane. Niektóre jego włosy przypadkowo zostały uwięzione w gipsie, zachowując trochę DNA, podczas gdy reszta jego ciała została pochowana. Włosy te miały kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia zagadki.

Klucz w masce śmierci

Derek Abbott z University of Adelaide twierdzi, że ciało mężczyzny znalezione w 1948 roku należało do Carla „Charlesa” Webba, inżyniera i elektryka oraz producenta instrumentów pomiarowych, urodzonego w Melbourne w 1905 roku. Wprawdzie śledczy policyjni w Australii nie zweryfikowali na razie ustaleń Abbotta, który współpracował ze znaną amerykańską specjalistką w dziedzinie genealogii, Colleen Fitzpatrick, ale przeprowadzone przez tę parę badania są dość przekonujące.

Abbott, który korzystał z techniki sekwencjonowania DNA, twierdzi, że on i Fitzpatrick byli w stanie rozwiązać zagadkę. Znaleźli odpowiedź na pytania, które od ponad 70 lat nękały historyków, detektywów-amatorów i zwolenników teorii spiskowych. W maju ubiegłego roku policja zgodziła się na ekshumację zwłok tajemniczego człowieka. Ale nie to stało się kluczem do wyjaśnienia sprawy. Abbott twierdzi, że kosmyki włosów mężczyzny uwięzione w gipsowej masce śmierci dostarczyły mu tego, czego potrzebował, by zidentyfikować mężczyznę.

Policja przekazała Abbottowi te kosmyki włosów dziesięć lat temu, kiedy rozpoczął swoje dociekania. Włosy były badane całymi latami przez zespół ekspertów z University of Adelaide, przez co uzyskano dane o DNA, które pozwoliły Abbottowi i Fitzpatrick na zawężenie pola poszukiwań. W marcu tego roku Abbott oznajmił, że ustalił nazwisko zmarłego dzięki wieloletniej żmudnej pracy nad zbudowaniem rozgałęzionego drzewa genealogicznego. Stworzył je na podstawie około 4 tysięcy imion, które doprowadziły ostatecznie do ​​Webba. 23 lipca naukowcy dopasowali DNA uzyskane z włosów z testami genetycznymi przeprowadzonymi na dalekich krewnych Webba.

Choć odkrycie to wydaje się zamykać sprawę tajemnicy człowieka z Somerton, zidentyfikowanie Webba rodzi wiele dodatkowych pytań. Wciąż nie wiadomo na przykład, jak i dlaczego zginął. Według Abbotta, Webb urodził się 16 listopada 1905 roku w Footscray, na przedmieściach Melbourne, stolicy prowincji Wiktoria. Był najmłodszym z sześciorga rodzeństwa. Niewiele wiadomo o jego wczesnym życiu, natomiast wiadomo, że później poślubił Dorothy Robertson, znaną jako Doff Webb.

– Ostatni znany nam zapis o nim pochodzi z kwietnia 1947 roku, kiedy opuścił Dorothy – powiedziała Fitzpatrick, założycielka organizacji Identifinders International, genealogicznej agencji badawczej, zaangażowanej w niektóre z najbardziej głośnych spraw w Ameryce. – Potem zniknął, a Dorothy pojawiła się w sądzie, mówiąc, że przepadł bez wieści, a ona chce się rozwieść – dodała Fitzpatrick.

Fitzpatrick i Abbott twierdzą, że Robertson złożyła wniosek o rozwód w Melbourne, ale dokumenty z 1951 roku ujawniły, że przeprowadziła się do Bute w Australii, 144 kilometry na północny wschód od Adelaide, czyli blisko miejsca, w którym znaleziono ciało. Być może Webb znalazł się w tej okolicy, by ją odnaleźć.

Śmierć naturalna czy otrucie?

Informacje o Webbie, które są dostępne publicznie, rzucają nieco światła na tajemnice otaczające tę sprawę. Ujawniają na przykład, że człowiek ten lubił uprawiać hazard na wyścigach koni, co może wyjaśniać „kod” znaleziony we wspomnianej książce. Zapisane tam litery mogą odpowiadać imionom wierzchowców. A werset „Tamam Shud”? Webb lubił poezję, a nawet sam pisał wiersze.

Zagadką pozostaje przyczyna śmierci Webba. Wyglądało na to, że mężczyzna był dobrego zdrowia, silny, bez żadnej rany na ciele. Oględziny narządów wewnętrznych sugerowały użycie jakiejś trucizny, ale żaden z lekarzy nie był w stanie wskazać na konkretny specyfik. Abbott chce, by przeprowadzono badania toksykologiczne. Jednak po tylu latach wykonanie ich może okazać się niemożliwe.

Doktor John Dwyer stwierdził po przeprowadzeniu sekcji zwłok, że był całkowicie przekonany o tym, iż śmierć nie nastąpiła z przyczyn naturalnych. Przyjęto, że niezidentyfikowany mężczyzna został otruty, prawdopodobnie barbituranami lub środkami nasennymi. Jednak znalezione w żołądku jedzenie nie zawierało trucizny. Cedric Stanton Hicks, profesor fizjologii i farmakologii na Uniwersytecie w Adelaide, przekazał prowadzącym śledztwo nazwy dwóch wyjątkowo toksycznych substancji, które mogły kogoś zabić nawet w stosunkowo niewielkich dawkach. Ich cechą charakterystyczną było to, że bardzo trudno jest wykryć ich ślad w ludzkim organizmie. Co ciekawe, nazwy tych trucizn nie zostały wtedy ujawnione. Zrobiono to dopiero w latach 80., ponieważ uznano, że ich zakup był dość zbyt łatwy dla przeciętnego człowieka. Tymi substancjami były digoksyna i ouabaina. Są one używane w małych dawkach jako leki nasercowe.

Nadal pozostaje możliwe to, że Webb po prostu zmarł na plaży z przyczyn naturalnych. W czasie początkowego śledztwa tej możliwości nie brano pod uwagę, w związku z czym nie przeprowadzono odpowiednich badań medycznych. Dziś ustalenie przyczyn zgonu na podstawie szczątków złożonych do grobu przed 73 laty będzie niezwykle trudne.

Teoria szpiegowska

Przez wiele lat większość badaczy tej zagadki była zdania, że człowiek z Somerton był sowieckim szpiegiem, penetrującym ten teren, ponieważ nieopodal znajdował się tajny ośrodek australijskiego wywiadu. Zgodnie z tą teorią został otruty, a potem jego mordercy stworzyli szereg fałszywych tropów, które miały zmylić śledczych. Dorobiono też do całej tej sprawy niemal mistyczną opowieść.

Wykrycie tożsamości zmarłego nie oznacza, iż teoria szpiegowska przestaje wchodzić w rachubę. Oficjalnie Webb był skromnym inżynierem, ale mógł prowadzić podwójne życie. Ponadto znalezione w jego walizce przedmioty sugerowały jakieś związki zmarłego z USA i Wielką Brytanią. W tym kontekście intrygujące były zeznania niektórych świadków.

Około 4.00 rano, na dwie godziny przed znalezieniem ciała Webba, dwójka ludzi jadących konno wzdłuż wybrzeża zauważyła mężczyznę w kapeluszu i ciepłym płaszczu. Było to o tyle dziwne, że w Australii zaczynało się wówczas lato i było stanowczo zbyt ciepło na taki ubiór. Jeźdźcy dostrzegli również innego mężczyznę, leżącego na plaży. Pomyśleli, że jest to równie osobliwe, ale pojechali dalej.

Inni świadkowie, którzy zgłosili się na policję, zeznali, że wieczorem 30 listopada widzieli osobę przypominającą martwego mężczyznę. Leżał on na plecach w tym samym miejscu, gdzie później znaleziono zwłoki. Świadkowie ci nie widzieli, by mężczyzna się poruszał. Uznali, że był pijany lub spał. Na policję zgłosiła się też kobieta, która zauważyła mężczyznę przyglądającego się „śpiącemu” ze szczytu schodów prowadzących na plażę.

W 1959 roku, czyli po 11 latach od śmierci tajemniczego człowieka, do śledczych dotarła ciekawa informacja. Cztery osoby widziały podobno dobrze ubranego mężczyznę niosącego na ramionach innego człowieka wzdłuż plaży Somerton Park. Miało to miejsce w noc poprzedzającą znalezienie ciała. Jedna z tych czterech osób przekazała tę wiadomość śledczym. Nigdy nie ujawniono, dlaczego zeznania te zostały złożone tak późno.

Dziś znana jest po raz pierwszy tożsamość człowieka z Somerton, ale tajemnicą pozostają niektóre aspekty śledztwa w tej sprawie. W szczególności to, że pewne relacje świadków zostały ujawnione dopiero po wielu latach, a niektóre być może nie są znane do dziś. Rodzi to podejrzenia, że chodzi tu o jakieś tajne materiały związane ze szpiegowską działalnością zmarłego.

Epitafium

W 1949 roku Webba pochowano na cmentarzu w Adelaide. Na jego nagrobku napisano: „Tu leży tajemniczy mężczyzna, którego znaleziono na plaży w Somerton”. W związku z badaniami Abotta i Fitzpatrick napis ten już wkrótce może zostać zmieniony. Jednak identyfikacja zmarłego rodzi wiele nowych pytań i wątpliwości. Problem w tym, że biografia Carla Webba pozostaje praktycznie nieznana.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama