Co najmniej trzy ofiary pochłonęła powódź we wschodniej części Kentucky, na południowym wschodzie USA; wiele osób uznano za zaginione - poinformował w czwartek gubernator stanu Andy Beshear. Podkreślił, że jest to najbardziej niszczycielska powódź w historii regionu.
Beshear ostrzegł, że liczba ofiar śmiertelnych zapewne wzrośnie, ponieważ "wiele osób" uznano za zaginione. "Setki ludzi stracą domy" - dodał. 23 tys. gospodarstw domowych jest pozbawionych prądu. Drogi zamieniły się w rzeki, a woda sięga liści na drzewach.
Powódź spowodowały burze i ulewne deszcze, które według amerykańskich służb meteorologicznych potrwają do piątku.
Władze stanowe zmobilizowały Gwardię Narodową do pomocy w akcji ratunkowej, a policja korzysta ze śmigłowców, starając się zlokalizować i uratować ludzi uwięzionych w domach przez podnoszące się wody.
Gubernator Beshear wprowadził stan wyjątkowy na terenie sześciu hrabstw stanu. Ocenił, że naprawa zniszczeń jakie spowodowała powódź "zajmie lata". (PAP)