Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 16:01
Reklama KD Market

Życie na wysokich stopach

Takiego tempa zacieśniania polityki monetarnej nie widziano w Ameryce od ponad 40 lat. Ale też sytuacja jest bez precedensu, bo takich wskaźników inflacji nie widziano w USA od kilku dekad. To dlatego bank centralny, a ściśle mówiąc, Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC) podniósł stopy procentowe od razu o 75 punktów bazowych. Skutki tych decyzji będą odczuwalne przez wszystkich. A wszystko wskazuje na to, że nie jest to ostatnia z podwyżek, bo prezes Rezerwy Federalnej (Fed) Jerome Powell wydaje się zdeterminowany, aby okiełznać inflację, która w czerwcu przekroczyła 9 procent.

Zacznijmy od podstaw. Ustalanie wysokości stóp procentowych jest głównym narzędziem banków centralnych w walce z inflacją. Podwyższa się je, gdy rosną ceny, obniża – gdy inflacja jest pod kontrolą, a trzeba stymulować rozwój gospodarczy. Skutkiem podwyżek stóp jest bowiem utrudnienie dostępu do pieniądza, co z kolei hamuje rozwój gospodarczy.

Przy tych wszystkich uwarunkowaniach warto pamiętać, że podstawowe stopy procentowe na poziomie 2,25-2,50 proc. są historycznie bardzo niskie. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku przy podobnych wskaźnikach inflacji stopy byłyby dwucyfrowe, zgodnie z tzw. regułą Taylora. Starsi stażem imigranci pamiętają zresztą sami czasy drogiego kredytu. 40 lat temu kupno nieruchomości z 30-letnim kredytem hipotecznym poniżej 10 proc. wcale nie było proste. Dziś średnie oprocentowanie jest o połowę niższe.

Przyczyn inflacji jest co najmniej kilka. Najważniejsza to ceny energii, które poszybowały w górę po inwazji Rosji na Ukrainę. Do tego światowa gospodarka wciąż odczuwa skutki pandemii, hojnych programów socjalnych i zerwanych łańcuchów dostaw. Ale Fed ma też na sumieniu własne grzechy. Mimo objawów inflacji prowadził program skupu obligacji (QE) i przez dwa lata utrzymywał zerowe stopy procentowe. Nigdy w historii różnica między wskaźnikiem inflacji a wysokością stóp procentowych nie była tak duża. To tłumaczy agresywność ruchów FOMC, choć wielu ekonomistów uważa, że cała operacja jest mocno spóźniona. Wystarczyły cztery podwyżki, aby podstawowa w USA stopa funduszy federalnych wylądowała na poziomie poprzedniego maksimum z lat 2015-2018, kiedy po raz poprzedni zacieśniano politykę monetarną. We wrześniu na kolejnym posiedzeniu FOMC zapadnie z pewnością kolejna decyzja o zaostrzeniu polityki monetarnej.

Podwyżki stóp procentowych mają swoje przykre skutki. Odczują je w pierwszej kolejności niemal wszyscy, którzy pożyczyli lub chcą pożyczyć pieniądze. Będzie to oznaczało dodatkowe problemy dla konsumentów, którzy i tak odczuwają na własnej skórze skutki inflacji. Podwyżka stóp oznacza, że w ciągu najbliższych kilku cykli płacenia rachunków banki podwyższą oprocentowanie kart kredytowych. Według LendingTree średnia wysokość oprocentowania nowych kart kredytowych wynosi 20,82 proc. W przyszłym miesiącu z pewnością przekroczy 21 proc. Droższe będą także pożyczki samochodowe, bo o ich oprocentowaniu decydują wskaźniki powiązane ze stopami ustalanymi przez Fed. Podobnie ma się sprawa z pożyczkami hipotecznymi o zmiennym oprocentowaniu. Skutki podwyżek odczują także osoby biorące prywatne pożyczki studenckie (federalne pożyczki są kontrolowane przez Kongres i oparte na wysokości oprocentowania 10-letnich obligacji skarbowych) czy osoby korzystające z linii kredytowych pod zastaw nieruchomości (home equity line of credit, HELOC).

Tylko osoby spłacające normalny 15- lub 30-letni kredyt hipoteczny na zakup domu o stałym oprocentowaniu mogą spać spokojnie. Już spłacane pożyczki nie podrożeją, a co więcej, realną wartość rat nadgryzać będzie inflacja. To chyba jedna z niewielu jaśniejszych stron obecnej sytuacji. Tak będzie oczywiście do momentu, gdy podejmiemy decyzję o refinansowaniu lub wzięciu kolejnego kredytu. Warto jednak pamiętać, że średnia wysokość nowych kredytów 30-letnich wynosi 5,54 proc., podczas gdy rok temu, gdy pieniądz był dużo tańszy, wynosiła 3 proc. Oznacza to zwiększony koszt zakupu nieruchomości, co będzie z pewnością studzić popyt na tym rynku.

Niewielkim pocieszeniem będzie także podniesienie przez banki oprocentowania na kontach oszczędnościowych i certyfikatach depozytowych (odpowiednikach polskich lokat terminowych). Dlaczego niewielkim? Bo oferowana przez instytucje finansowe wysokość odsetek będzie dużo niższa od stopy inflacji. Oszczędzając w bankach, będziemy więc wciąż realnie tracić pieniądze. Życie na wysokich stopach będzie więc jeszcze droższe. A w perspektywie mamy przecież kolejne podwyżki, bo jeszcze nie wynaleziono lepszej metody na walkę z inflacją.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama