Psycholog Maksym Kolisniczenko z kijowskiego centrum rehabilitacji opowiada w rozmowie z PAP.PL, jak wygląda praca z żołnierzami, którzy w walce z Rosjanami stracili kończyny i muszą nauczyć się funkcjonować w nowej sytuacji. "Rehabilitował się u nas żołnierz, który całkowicie stracił sens życia. Chciał wrócić na wojnę tylko po to, by zginąć bohaterską śmiercią" - mówi. Tłumaczy również, jaka jest różnica między pracą z żołnierzami, którzy byli w Afganistanie, a tymi, którzy walczyli z rosyjskim najeźdźcą.
PAP.PL: Jak wygląda praca z żołnierzami, którzy są po amputacjach i którym wojna wywróciła całe życie do góry nogami?
Maksym Kolisniczenko: Moja praca polega na zrozumieniu motywacji żołnierza, czyli znalezieniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego chce on wrócić do zdrowia. Bo motywacja ma trzy poziomy: aktualny, głęboki i najgłębszy. Aktualny to ten, który dzieje się tu i teraz, czyli: "chcę być zdrowy i sprawny, by móc o własnych siłach zawiązać but". Głęboki poziom ma związek z naszymi wartościami: "chcę wyzdrowieć, by wrócić na front i pomagać moim towarzyszom broni". Natomiast poziom najgłębszy jest bardzo indywidualny – spowodowany traumą. Żołnierz idzie na wojnę, bo jest np. pokłócony z rodziną, a towarzysze broni stają się dla niego nową rodziną. Zdarzało się, że po kilku sesjach żołnierze orientowali się, że zdecydowali się walczyć, żeby zaimponować dziewczynie. Zdarza się, że dwa pierwsze poziomy motywacji stoją w konflikcie z poziomem najgłębszym. A to wpływa na przebieg i efektywność leczenia.
PAP.PL: Dlaczego?
M.K.: Bo kiedy wszystkie trzy elementy są spójne i współgrają, to pacjent rehabilituje się w sposób sumienny. Jeśli jednak pojawia się konflikt, to współpraca żołnierza z medykami staje się bardzo trudna, np. niedbale wykonuje ćwiczenia, nie przychodzi na umówione zabiegi, nie stosuje się do zaleceń lekarza. Dlatego w mojej pracy kluczowa jest identyfikacja dominującego elementu motywacji pacjenta.
PAP.PL: Czy jest różnica w pracy z żołnierzami, którzy byli np. w Afganistanie, a tymi, którzy walczyli w obronie kraju?
M.K.: Mogłoby się zdawać, że nie ma - przecież i jedni, i drudzy zostali ranni. Jednak pod względem psychologicznym różnica w podejściu do wojny jest fundamentalna. Dla żołnierza walka na ojczystej ziemi ma ogromny wymiar symboliczny, więc poziom determinacji i przekonania o słuszności misji jest nieporównywalnie większy. Patriotyzm pcha ich do robienia rzeczy teoretycznie niemożliwych. 24 lutego, kiedy Rosja nas zaatakowała, Zachód spisał nas na straty. Przewaga liczebna i zbrojna armii rosyjskiej była gigantyczna. Wróg miał zająć Kijów w kilka dni, a wojna miała trwać maksymalnie tydzień. Tymczasem nasza armia walczy już ponad cztery miesiące. Z kolei ci, którzy wracali z wojny w Afganistanie czy innych misji pokojowych ONZ, często określali się mianem intruzów i okupantów.
PAP.PL: Duża część żołnierzy to 19- czy 20-latkowie. Czy po wojnie tak młodzi ludzie będą mieli szanse na powrót do normalności?
M.K.: Nie będzie to łatwe, ale rząd na pewno nie pozostawi ich samym sobie. Myślę, że powstaną grupy wsparcia dla weteranów, które zapewnią im wsparcie psychologiczne, pomogą w znalezieniu pracy i adaptacji do codzienności pozbawionej wojny.
PAP.PL: Jaki był najtrudniejszy przypadek, z którym spotkał się pan podczas pracy z żołnierzami?
M.K.: Rehabilitował się u nas żołnierz, który całkowicie stracił sens życia. Chciał wrócić na wojnę tylko po to, by zginąć bohaterską śmiercią.
PAP.PL: Program rehabilitacyjny w waszej klinice trwa 28 dni. Czy w tak krótkim czasie żołnierze są w stanie osiągnąć stabilność psychiczną pozwalającą na to, by wrócić na front?
M.K.: To faktycznie minimalny czas, w którym można przeprowadzić intensywną pracę terapeutyczną. Nie jestem w stanie ocenić, czy są gotowi. To osobista decyzja każdego żołnierza. Leczenie łączy dwa elementy - pierwszym jest fizyczna rehabilitacja, która pomaga w odbudowie mięśni, a drugim rehabilitacja psychosomatyczna, która pomaga odnowić związek pomiędzy korą mózgu a uszkodzonymi częściami ciała. Pierwszym czynnikiem, na który zwracamy uwagę, jest czas, tzn. oceniamy, jak szybko po odniesieniu obrażeń żołnierz rozpoczął rehabilitację. Zasada jest prosta: im szybciej, tym lepiej. Do naszej kliniki trafiają pacjenci tylko i wyłącznie ze szpitali polowych, w których szybko wprowadzane są elementy rehabilitacji, więc znaczna część z nich może już się poruszać. Praca psychosomatyczna powinna być wprowadzana równie szybko, ponieważ po odniesieniu obrażeń mózg zaczyna odcinać się od rannej części ciała. Proces rehabilitacji psychosomatycznej powinien trwać dużo dłużej, ale prowadzimy wojnę i nasze możliwości są bardzo ograniczone.
Rozmawiały: Daria Al Shehabi-Krotoska, Kamila Wronowska (PAP)