Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 20:38
Reklama KD Market
Reklama

Rewolucja z gilotyną

Rewolucja francuska zmieniła oblicze Europy. W latach 1789-1799 we Francji upadła monarchia, a narodziła się republika. To był kres feudalizmu. Przyjęto Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Ale to wszystko rodziło się w morzu krwi, terroru i okrucieństwa. Rewolucja francuska nieodłącznie kojarzy się z gilotyną jako najbardziej wydajnym narzędziem uśmiercania...

W przededniu buntu

Francja przed rewolucją była największą europejską potęgą. Zaliczała się do najpotężniejszych państw na świecie. W rękach francuskich znajdowała się połowa gotówki będącej w obiegu w całej Europie. Była także najludniejszym europejskim państwem. Mieszkało w niej 25 milionów ludzi.

Mimo to ten potężny kraj znalazł się w wielkim kryzysie. Kłopoty Francji wynikały głównie z nadmiernego skupienia władzy w rękach monarchy – wówczas Ludwika XVI, prawnuka króla polskiego Stanisława Leszczyńskiego. Do tego dochodził niesprawiedliwy i nieskuteczny system podatkowy.

Arystokracja i duchowieństwo – choć razem stanowiły zaledwie 2 procent społeczeństwa – miały w rękach 90 procent francuskiego majątku. Ponadto obie te wybitnie uprzywilejowane grupy zwolnione były z płacenia podatków. Francję i króla utrzymywał tzw. trzeci stan, czyli chłopi i biedota miejska.

Budżet Francji rujnowało nad wyraz wystawne życie dworu królewskiego, którego przepych urósł niewyobrażalnie za panowania Ludwika XVI, oraz ogromne wydatki asygnowane na wsparcie Stanów Zjednoczonych podczas wojny o niepodległość. To wszystko zbiegło się z ogromnymi powodziami i nieurodzajem. Chleb drożał z dnia na dzień. Przybywało bezrobotnych. Na paryskiej ulicy narastało niezadowolenie. Król i jego doradcy, widząc coraz większe napięcie w stolicy, zgromadzili wokół miasta duże oddziały wojska, żeby zapobiec buntowi.

Paryżanie nadsłuchiwali, co dzieje się w położonym niedaleko od Paryża pałacu w Wersalu. Tam obradowały zwołane po raz pierwszy od wielu lat Stany Generalne. Było to zgromadzenie przedstawicieli szlachty, duchowieństwa i stanu trzeciego. Ci ostatni zbuntowali się przeciwko królowi i ogłosili, że będą pracować na rzecz uchwalenia pierwszej francuskiej konstytucji. Paryżanie przyjęli to z entuzjazmem. Tylko że na ulicach panowała już tak buntownicza atmosfera, że wystarczyła iskra, aby wzniecić ogromny pożar.

Zdobycie Bastylii

Tą iskrą stała się dymisja popularnego wśród ludu ministra finansów Neckera, który zapoczątkował już pewne reformy w państwie. Paryżanie uznali dymisję Neckera za początek blokowania przez króla rozpoczętego już procesu reform, dzięki którym podatki miałyby płacić także warstwy dotychczas zwolnione z ich płacenia.

Dzień po dymisji Neckera doszło w Paryżu do pierwszych zamieszek. Z każdą godziną demonstracje i niepokoje przybierały na sile. Tłum podjudzał sam siebie i w końcu zaczął myśleć już tylko o tym, żeby uzbroić się przeciwko wojskom królewskim.

14 lipca 1789 roku oddziały ochotniczej milicji, złożone z paryskich mieszczan, przypuściły szturm na Bastylię, żeby włamać się do arsenału twierdzy i zabrać z niej broń. Ta potężna warownia, wybudowana jeszcze w XIV wieku, służyła wówczas głównie do przetrzymywania ludzi, którzy występowali przeciwko królowi. Ale w lipcu 1789 roku znajdowało się w niej tylko siedmiu i to mało znaczących więźniów. Jeszcze dzień przed szturmem w Bastylii siedział markiz de Sade, skazany za pisanie nieobyczajnych książek. Został przeniesiony do innego więzienia. Miał pecha. Przez to musiał dłużej poczekać na odzyskanie wolności.

Bastylii broniło 82 nie w pełni sprawnych weteranów i 32 szwajcarskich grenadierów. Dowodził nimi gubernator twierdzy, de Launay. Tłum, liczący około tysiąca ludzi, wściekle wtargnął do Bastylii. Zmasakrował obrońców i uwolnił więźniów. Obciętą przez rzeźnika głowę gubernatora obnoszono na pice po ulicach Paryża.

Wielka Trwoga

Wzniecony w Paryżu żar rewolucyjny szybko rozniósł się po całym kraju. Już 20 lipca rozpoczęła się rewolta ludowa znana dziś jako Wielka Trwoga. Urzędników królewskich wypędzano z miast. Chłopi napadali na dwory i klasztory, niszczyli dokumentację dotyczącą ciężarów feudalnych. Właściciele ziemscy, którzy nie chcieli znieść niesprawiedliwych obciążeń, byli bici, a ich majątki grabione lub palone. Duchowni sami rezygnowali z dziesięcin. Jednak na prowincji, pomimo uwolnionej wielowiekowej nienawiści, doszło tylko do trzech zabójstw. Prawdziwa Trwoga rozgrywała się za to w dużych miastach.

W sierpniu 1789 roku Zgromadzenie Narodowe obaliło system feudalny we Francji i przyjęło Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. W Deklaracji sformułowano fundamentalne zasady praw obywatelskich, takie jak: równość wobec prawa, wolność wyznania i słowa, nienaruszalność własności, a także suwerenność narodów.

W Paryżu bezustannie krążyły pogłoski, że król knuje spisek mający na celu przywrócenie przywilejów arystokracji. W październiku paryżanki, przerażone brakiem chleba dla dzieci, pomaszerowały do Wersalu i zmusiły króla do przyjazdu do Paryża.

Ludwik XVI przez dwa lata stał się zakładnikiem ludu. Oczywiście cały czas skrycie dążył do zdławienia buntu tych, których nazywał motłochem. Lecz nie starczało mu na to ani finansów, ani inteligencji. Wciąż nie udawało się rozwiązać kryzysu finansowego. Brakowało chleba i pracy. Buntownicy się radykalizowali. Powstało wiele politycznych ugrupowań, które jednak wzajemnie się zwalczały.

Zniesione zostały zakony. Podjęto decyzję o sprzedaży ziemi należącej do Kościoła, wychodząc z założenia, że stanowi ona własność narodu. W rezultacie duchowieństwo wrogo ustosunkowało się do rewolucji. Chaos w kraju zrobił się ogromny. I jeszcze narastał, gdyż z czasem ujawniało się coraz więcej wrogów rewolucji.

Wojna i zdrada

Na domiar złego doszła jeszcze wojna. Europejskim monarchom nie spodobało się, że król Francji został odsunięty od jednoosobowej władzy absolutnej. Nie chcieli, aby i ich to spotkało. Austria i Prusy zawiązały koalicję antyfrancuską. Habsburgowie, którzy wydali Marię Antoninę za Ludwika XVI, zagrozili, że zniszczą Paryż, jeśli francuską rodzinę królewską spotka jakakolwiek krzywda. Austriacy nawet wtargnęli na terytorium Francji.

W tej sytuacji parlament francuski wypowiedział Austrii wojnę. Francuzi przegrywali kolejne bitwy. Żołnierze, zamiast walczyć, dezerterowali z pól bitewnych. Nie chcieli umierać za króla i arystokratów. Gdyby nie to, że Austria nigdy nie miała dobrych dowódców, Francja znalazłaby się w poważnych tarapatach.

Wyszła jednak cało z wojennej opresji. Ale Ludwika XVI oskarżono o współpracę z Austriakami. W rzeczywistości to królowa Maria Antonina pomagała swoim rodakom. Zdradzała im francuskie plany militarne.

Królowi postawiono zarzut zdrady stanu i skazano go na ścięcie na gilotynie. Wyrok wykonano ku uciesze tysięcy paryżan. Nieco później na szafocie znalazła się również Maria Antonina. Ścięcie pary królewskiej wywołało oburzenie w całej Europie. Groziło to wybuchem kolejnej wojny. Aby ratować zdobycze rewolucji, władzę przekazano w ręce najsilniejszego klubu politycznego: jakobinów. Ich rządy zapisały najbardziej krwawą kartę w dziejach rewolucji francuskiej.

Terror jakobinów

Jakobini to jeden z klubów politycznych, jakie powstały na początku rewolucji. Ich nazwa pochodzi od siedziby, którą zajmowali w dawnym klasztorze św. Jakuba w Paryżu. Wraz z rozwojem rewolucji przekształcili się z niewielkiego klubu we wpływową partię. Mieli decydujący wpływ na działalność Zgromadzenia Narodowego. To oni przyczynili się do ustanowienia republiki i stracenia króla. Jakobinom przewodził Maximilien Robespierre.

Jakobini utworzyli Komitet Ocalenia Publicznego, który miał bronić republiki i tępić wrogów rewolucji. Komitet mógł uznać za wroga każdego obywatela. Wystarczył cień podejrzenia. Na rozkaz Komitetu aresztowano co najmniej 200 tysięcy osób, spośród których 10 tysięcy zmarło w więzieniach. Kilkanaście tysięcy zgilotynowano.

Robespierre bezwzględnie pozbywał się przeciwników politycznych we władzach rewolucyjnych. Między innymi kazał zgilotynować, po parodii procesu, jednego z organizatorów rewolucji – Dantona. Stosowany na masową skalę terror przyczynił się do osłabienia, początkowo wielkiej, popularności Robespierre’a. I wkrótce do upadku jego dyktatury. On także zginął na szafocie wraz z grupą najbliższych współpracowników. To wtedy zaczęto mówić, że rewolucja pożera własne dzieci.

Ludobójstwo w Wandei

Terror jakobiński sprawił, że rewolucja zyskała wrogów także wśród tych, którzy początkowo ją popierali. Kulminacją tego procesu było powstanie w departamencie Wandea w zachodniej Francji, nad Zatoką Biskajską. Mieszkańcy tego regionu byli głęboko religijni. Nie godzili się na kontrolę rewolucyjnych władz nad duchowieństwem katolickim. Poza tym nie chcieli być przymusowo wcielani do wojska. To ostatnie było bezpośrednim powodem wybuchu powstania. Wandea zwróciła się przeciwko władzom republiki. Ogłoszono walkę w obronie Boga i króla.

Rebelianci na początku odnieśli szereg zwycięstw nad wojskami przybywającymi z Paryża. Jednak nie zdołali zdobyć miast nadmorskich, dzięki czemu mogliby liczyć na pomoc wojskową ze strony odwiecznego wroga Francji – Anglii.

Władza rewolucyjna zareagowała szybko i utopiła bunt we krwi. Taki rozkaz otrzymał generał Turreau: „Przeprowadzić eksterminację wszystkich powstańców, do ostatniego człowieka. Spalić ich farmy, wygnieść tych tchórzy jak pchły. Skruszyć tych ohydnych Wandejczyków”.

Do Wandei skierowano tuzin tak zwanych kolumn piekielnych, które niszczyły wszystko na swojej drodze. Paliły wsie i miasta, i zabijały każdego bez wyjątku: kobiety, dzieci, starców. Rozgrywały się sceny jak w głębokiej Azji za czasów Dżyngis-chana. Obdzieranie ze skóry, nabijanie na pal, zakopywanie i palenie żywcem.

Pacyfikacja Wandei to jedno z najbardziej krwawych wydarzeń, do jakich doszło podczas rewolucji francuskiej. Życie straciło około 500 tysięcy Wandejczyków. A cały region był zamieszkały przez 800 tysięcy ludzi. To było jedno z pierwszych ludobójstw w historii nowożytnej Europy.

Wandejczycy, głównie niepiśmienni chłopi, zdobyli się na bunt wobec coraz silniejszego terroru rewolucyjnego. Spotkała ich za to straszliwa kara z rąk ludzi, którzy byli autorami Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela.

Brzytwa narodowa

Każda osoba podejrzana o przestępstwo musiała stawać przed Trybunałem Rewolucyjnym. A ten pracował bez zbędnej zwłoki. Sędziów niespecjalnie interesowały dowody winy. Tak Robespierre tłumaczył działalność Trybunału: „Terror bez cnoty jest zgubny. Cnota bez terroru jest bezsilna”. Ciekawe, czy zastanawiał się nad tymi słowami, kiedy sam, bez sądu, został zawleczony na szafot?

Gilotynę – jako humanitarne narzędzie do zabijania – zaproponował chirurg Joseph Guillotin. Od jego nazwiska wzięła się nazwa. Później Guillotin protestował przeciwko takiemu nazwaniu urządzenia do zabijania. Na próżno. Chociaż przez pewien czas, podczas rewolucji, gilotynę nazywano też brzytwą narodową. Dlaczego? Niech to już Francuzi wytłumaczą.

Gilotynę stosowaną we Francji opracował inny lekarz, członek Akademii Chirurgów, Antoine Louis. Wykonał ją niemiecki producent klawesynów, Tobias Schmidt. Zastanawiające, że tacy nietuzinkowi ludzie przyczynili się do stworzenia maszyny śmierci.

Pierwszą osobą ściętą na gilotynie – 25 kwietnia 1792 roku – był pospolity rabuś, który napadał na dyliżanse, Nicolas Pelletier. Jednak najbardziej znanymi osobami ściętymi na gilotynie była francuska para królewska, Ludwik XVI i Maria Antonina, oraz dwaj przywódcy rewolucji francuskiej – Danton i Robespierre.

Gilotyna, znana już od średniowiecza, podczas rewolucji francuskiej została udoskonalona. Stosowano ją na wielką skalę w całej Francji jako szczególnie wydajne urządzenie do wykonywania egzekucji. Na przykład tylko jednego dnia – 17 czerwca 1794 roku – ścięto 50 osób w ciągu 28 minut.

W czasie rewolucji francuskiej pod gilotyną straciło życie 35 tysięcy ludzi. Ale wszystkich ofiar rewolucji było około miliona. Rewolucje zawsze są krwawe. Bez względu na to, jakie idee im przyświecają.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama