Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 08:30
Reklama KD Market

O pilnej potrzebie refleksji

Informacje o dziejących się tragicznych zamachach na życie przypadkowych ludzi, strzelaninach, napadach i morderstwach stały się niestety coraz bardziej powszechne. Do tego stopnia, że podawane przez media ze słuszną dozą emocji wzbudzają dalsze emocje u ich odbiorców. Wzruszenie z powodu cierpienia ofiar i ich rodzin, oburzenie i najgorsze złorzeczenia w stosunku do agresorów, ulga na wiadomość, że sami nie żyją, a jeśli przeżyli i dorwano ich, kolejne życzenia wszystkiego najgorszego. Takie zdarzenia, jak ostatnio w Highland Park, w stanie Illinois, a wcześniej choćby ta w Teksasie, nie powinny nigdy mieć miejsca. A są czymś, powtórzę, coraz bardziej powszechnym, do czego jak zresztą do wielu innych spraw, można się przyzwyczaić. Tylko w 2022 roku w Stanach Zjednoczonych było ich ponad 300! Nie można przechodzić obok żadnej takiej informacji bezrefleksyjnie. Nie mówię o emocjach, wzburzeniu i ocenach, ale o konieczności głębszej refleksji. Osobiście nie wystarczają mi różnego typu oświadczenia lub hasła na portalach społecznościowych typu: „Módlmy się za…”. Owszem, wezwanie jak najbardziej słuszne i godne pochwały, jednak moim zdaniem niewystarczające.

Po ujęciu sprawcy tragedii w Highland Park opublikowano jego zdjęcie. Młody, wątły człowiek, 21-letni. Patrząc na jego twarz można wyczytać wiele. Mam wrażenie, że przede wszystkim jest tam wypisane zupełne nieprzystosowanie do życia, toż to jeszcze dzieciak, który nie stał się dorosłym, choć zapewne inni oraz tak, a nie inaczej działający świat wmówili mu, że jest już dorosły i samodzielny. W Teksasie snajper był jeszcze młodszy, miał zaledwie 18 lat. A w innych sytuacjach? Czy to o czymś nie świadczy? Uważam, że takie nieszczęścia, za które oczywiście trzeba być sprawiedliwie ukaranym, są alarmem dla współczesnego świata, nie tylko bogatego świata. Wśród tragicznych obrazów z trwającej wojny na Ukrainie wiele razy pojawiają się młodzi żołnierze rosyjscy, w których jest tak wiele agresji, podżeganej praniem umysłu, wizją wielkości i innymi jeszcze ideologiami, że okrutne gwałty i morderstwa wydają się być niczym. A przecież ci młodzi przekroczyli dopiero granicę 20 lat życia!

Ten alarm warto usłyszeć i skonfrontować z życiem, dorastaniem współczesnej młodzieży. Bardzo wielu młodych jest dzisiaj po prostu zaniedbanych emocjonalnie. Owszem, dostają od rodziców wszystko, co jest konieczne do życia, a nawet więcej. Materialnie, tak. Bardzo często jednak rodzice nie mają czasu na to, by towarzyszyć swoim dzieciom emocjonalnie i duchowo. Wiele pozostawiają szkole, niejednokrotnie zbytnio ufając, że ta instytucja zapewni im wszystko. Dobrze wiadomo, że szkoła zajmuje się edukacją, nigdy jednak nie spełni roli, która należy do rodziców. Smutny jest widok, kiedy dzieci od najwcześniejszych lat są przyklejone do swoich smartfonów, gdzie prowadzą swoje życie, często poza kontrolą, gdzie wpadają w nałogi gier, słuchania różnego rodzaju muzyki i podkastowych treści, zawierają różnego rodzaju znajomości i „przyjaźnie”. Mają jednak zajęcie, są cicho, często w domu. Cóż więcej do szczęścia potrzeba? A to, że zamykają się coraz bardziej w sobie, przestają komunikować wprost i żyją swoim często nierealnym życiem, czy to może być bez znaczenia? Odebranie im takiego „okna na wszystko”, na przykład za karę, kończy się najczęściej wielką wojną domową, dniami ciszy i kumulowanej złości.

Pamiętam z wykładów z pedagogiki w seminarium, kiedy pani profesor, żona i matka rodziny mówiła nam o wychowaniu. Zapamiętałem podział na trzy formy wychowania: autorytarne, z pozycji władzy i siły; samowychowanie, w którym pozwala się na bezstresowe dorastanie oraz wychowanie przez autorytet. Jeżeli sam należę do pokolenia wychowywanych nieco autorytarnie, z czym niejednokrotnie zresztą musiałem się zmierzyć w czasie mojego wchodzenia w dorosłość i co nie raz jeszcze wraca, to bez wątpienia współczesny model jest do przesady bezstresowym samowychowaniem. Do autorytetów wciąż bardzo daleko. Nie jestem zwolennikiem ani pierwszej, ani drugiej metody. Trzeba zastanowić się, jak wychowywać, będąc lub stając się dla dzieci i młodych autorytetem. Do tego prowadzi jednak bardzo długa droga świadomego życia oraz rodzicielstwa. Jest jednak czymś możliwym, bo mam wrażenie, że młodzi niezależnie od wszystkiego podświadomie szukają autorytetów. Równocześnie jednak zły świat zarzuca na nich mnóstwo sieci, chcąc aby w nie wpadli, aby ich uzależnić, aby móc na nich zarabiać, aby budzić agresję. Jest to mroczny świat zła i przemocy dotykającej każdej sfery człowieka. Świat nocy, w której żyje wielu ludzi, gubiąc się całkowicie i w końcu tonąc bez nadziei na ratunek.

W dramatach ostatnich miesięcy, wobec pojawiającej się informacji, że młodzi napastnicy zrobili sobie prezent w postaci broni palnej, zakupionej legalnie, czuję, jak wszystko krzyczy we mnie: NIE! STOP! Bo oczywiście znowu ktoś zarabia, daje niby dorosłym już dzieciom „zabawkę”, w imię prawa do samoobrony. A ci z kolei chcą ją kiedyś wypróbować. Przemoc w filmach, programach, grach, jest świetnym instruktażem. Teraz tylko zaplanowanie okazji. I jest tragedia z ogromnym bólem, cierpieniem i stratą. A sprawca? Albo ginie, kończąc swoje nastoletnie lub wciąż młode życie, albo czeka go dożywocie w więzieniu. I dla niego jakaś iluzja staje się dramatem końca.

Bardzo potrzeba refleksji wraz z konfrontacją i pytaniem, jak to wygląda w moim domu i rodzinie? Kiedy patrzę na moje dorastanie, to ważną rolę odegrał w nim Kościół. Wakacyjne rekolekcje, oazy, spotkania w ciągu roku, także cotygodniowe, kontakt z rówieśnikami. Tak, byliśmy wolni od „smart”, nie było internetu, było inaczej. Jednak był zawsze ktoś, kto w życiu towarzyszył i był blisko. Przede wszystkim to była rodzina. Rodzice, dziadkowie. Mimo pracy, którą także wykonywali z dużym wysiłkiem, mieli czas. Bo dziecko czy młody człowiek w domu to było ich odpowiedzialne zadanie. W biografii śp. ks. Jana Kaczkowskiego, jego mama wspomina swoją mamę, a babcię Jana: „Domowe wychowanie córek przez Wincentynę Niedzielę? – Bez bicia, bez krzyku, w aurze swobody. Ale też z atmosferą pewnego moralnego przykazu: że tego, czy tamtego ‘nie wypada’”. Dzisiaj jednak coraz mniej myśli się w tych kategoriach: moralności, że coś wypada, albo nie. Brakuje często kultury we wzajemnym odnoszeniu się do siebie, dialogu, czasu spędzanego ze sobą, bez telefonu i łączności ze światem. Są wakacje, to jest dobry czas, żeby nad tym wszystkim nie tylko pomyśleć, ale to praktykować. Czas na posłuchanie siebie nawzajem, lepsze poznanie, na rozmowy także o tym, co trudne. Także o tragediach i zagrożeniach we wszystkich wymiarach, które dzieją się i oby przestały się dziać!

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Hundreds of migrants cross the US-Mexico border in Yuma, USA - 21 Jun 2022

Hundreds of migrants cross the US-Mexico border in Yuma, USA - 21 Jun 2022

russian-4005732_1280

russian-4005732_1280


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama