Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 18:35
Reklama KD Market

Kara ostateczna

Historia cywilizacji to również historia wykonywania wyroków śmierci. W starożytności cierpienie podczas egzekucji było uważane za ważną część kary. W średniowieczu cierpienie miało być też narzędziem oczyszczania od grzechu ziemskiego, np. podczas palenia na stosie. W czasach nowożytnych zaczęto dbać o to, aby podczas wykonywania wyroku śmierci skazaniec cierpiał jak najmniej. Ale zawsze były i są to brutalne egzekucje. Wyroki śmierci nie są wykonywane bezboleśnie...

Od starożytności, przez średniowiecze i czasy współczesne, pojawiały się różne pomysły na pozbawianie przestępców życia. Różnorodne metody wykonywania kary śmierci na świecie dowodzą bogatej wyobraźni człowieka. Ale jeszcze bardziej są świadectwem tego, że człowiek, najinteligentniejsze zwierzę na Ziemi, lubuje się w zadawaniu cierpień. W zadawaniu i oglądaniu cierpień. Publiczne egzekucje były jedną z najpopularniejszych rozrywek w historii, przyciągały tysiące widzów.

Brutalna starożytność

Antyczny Rzym znany był z wymyślnych sposobów zabijania skazanych. Jednym z najcięższych było ukrzyżowanie. Pierwsi zastosowali je Fenicjanie, jeszcze przed wynalezieniem przez nich pieniądza. Później ten rodzaj kary praktykowano w krajach starożytnego Bliskiego Wschodu. Skazańca przywiązywano do słupa i zostawiano, aby na oczach ludzi zmarł z pragnienia i głodu.

Rzymianom taka śmierć wydała się nie dość okrutna. Udoskonalili ją w ten sposób, że przed przybiciem skazańca do pala lub krzyża biczowali go. Na krzyżu nie pozwalali mu umrzeć. Gdy już przecierpiał swoje, rzucano go zwierzętom na pożarcie. Po wprowadzeniu w Rzymie chrześcijaństwa zakazano tej praktyki. Skazanych na śmierć wieszano, co było dużo mniej okrutnym sposobem pozbawiania życia.

Pod względem surowości kar śmierci za najcięższe, po ukrzyżowaniu, uznawano spalenie żywcem, skazanie na walkę z gladiatorami oraz wydanie na pożarcie dzikim zwierzętom. Takie egzekucje, wykonywane na olbrzymich stadionach, przyciągały tłumy widzów. Były one oglądane jeszcze chętniej niż wyścigi rydwanów. A te ostatnie – jeśli chodzi o popularność – były tym, czym dzisiaj jest piłka nożna.

Na spalenie żywcem skazywani byli sprawcy podpaleń. Podpalacz był rozbierany, przywiązywany do słupa, po czym wraz ze słupem wciągany ponad przygotowany wcześniej stos drewna, który podpalano. W taki sposób tracono też niewolników knujących przeciwko swoim właścicielom oraz chrześcijan, kiedy byli jeszcze uznawani za buntowniczą sektę.

Wydanie skazanego na walkę z gladiatorami równało się wydaniu go na pożarcie dzikim zwierzętom, najczęściej lwom, niedźwiedziom. Choć może nie całkiem, bo przestępca rzucony drapieżnikom ginął niemal natychmiast. A walka z gladiatorem trochę trwała. Gladiator, aby przypodobać się widzom, przedłużał agonię, najpierw wiele razy raniąc skazańca. Gladiatorom i zwierzętom wydawani byli m.in. złodzieje bydła, zabójcy, dezerterzy, osoby trudniące się magią. Takich przestępców nigdy nie brakowało w Rzymie.

Kara ścięcia uchodziła za bardzo lekką. Początkowo używano do tego topora, później miecza. Skazanemu wiązano ręce na plecach i przywiązywano go do słupa. Następnie biczowano. Po chłoście ścinano głowę.

Jednym z najbardziej wymyślnych sposobów wykonywania kary śmierci była tzw. kara worka. Skazańca zaszywano w dużym worku wraz z małpą, kogutem, psem i żmiją, po czym wrzucano do morza. Tylko wcześniej skazaniec i jego towarzysze, uwięzieni w worku, musieli na wozie przebyć drogę na brzeg morza.

Ludzie z wyższych rzymskich warstw społecznych nawet w karze śmierci byli uprzywilejowani. Cesarz mógł im zezwolić na popełnienie samobójstwa. Wielu z nich wybierało ten sposób rozstania się ze światem, aby uniknąć hańbiącej egzekucji.

Trumna i pal

Pewien rodzaj wykonywania kary śmierci był praktykowany tylko wśród Kozaków zaporoskich. W czasie wojny rabowali, gwałcili, mordowali, palili całe wsie. Uchodziło to im bezkarnie, jak i wielu innym wojskom. Lecz w Siczy – swoim obozie-miasteczku – musieli przestrzegać obowiązujących tam praw. Ich złamanie groziło drakońskimi karami.

Złodziei, gwałcicieli, tchórzy na polu bitwy przywiązywano do słupa i tłuczono grubymi, dębowymi lagami. Kto chciał, podchodził do skazańca i bił. Mogło trwać nawet kilka dni, nim wyzionął ducha. Ale za zamordowanie innego Kozaka czekała gorsza kara. Żywy zbrodniarz i jego ofiara byli umieszczani w jednej trumnie, którą wsadzano do dołu i zakopywano.

Na kresach Rzeczypospolitej, gdzie żyli Kozacy, grozę budził wyrok śmierci polegający na wbiciu na pal. Polacy znają to z lektury Sienkiewicza. Skazańca nabijano na naostrzony pal, który po ustawieniu w pionie powoli przebijał wnętrzności. Agonia mogła trwać długo.

Okrutne średniowiecze

W średniowieczu kara śmierci, obok kar okaleczających, była najczęściej wymierzanym wyrokiem. Przy braku więzień była ona jedynym sposobem na usunięcie ze społeczności osobników, którzy zagrażali innym. Kryterium doboru przestępstw, za które groziła kara śmierci, zależało od tego, jak bardzo to czy inne przestępstwo było uciążliwe społecznie i jak dalece rozpowszechnione.

W XVI wieku zapanowała w Anglii plaga kradzieży kieszonkowych. Panujący król Henryk VIII wprowadził wówczas karę śmierci za kradzież kwoty większej niż 13 szylingów lub przedmiotów tej wartości. Król mógł kierować się i swoimi osobistymi kryteriami. Po skazaniu na śmierć dwu ze swoich żon obawiał się, że w zemście ktoś może go otruć. Więc wydał ustawę, która nakazywała gotować we wrzątku osoby przyłapane na trucicielstwie.

W tej samej epoce co Henryk VIII żył car Iwan Groźny. Nie na darmo zyskał taki przydomek. Jego pomysłowość, jeśli chodzi o wykonywanie wyroków śmierci, przekraczała nawet fantazję Rzymian. W ramach dławienia wewnętrznej opozycji rozprawiał się nie tylko z pojedynczymi wrogami. Mordował całe rodziny, nie szczędząc dzieci. Przeciwnicy Iwana byli wrzucani do wrzącej oliwy, nabijani na pal, rozrywani końmi, pieczeni na rożnie, zakopywani żywcem, wyrywano im żebra rozżarzonymi obcęgami. Im bardziej bolało, tym lepiej. Iwan Groźny lubił obserwować egzekucje, niekiedy sam w nich uczestniczył.

Miejsca straceń

Ludzie średniowiecza, podobnie jak lud rzymski, lubili widowiska związane z wykonywaniem wyroków kary śmierci. W Europie znajdowało się około 10 tysięcy miejsc straceń. W większości były to tzw. wieże wisielców, wzniesienia za murami miast lub na rozstajach dróg.

Tam stawiano szubienice. Po powieszeniu ciał nie zdejmowano. Widok rozkładających się zwłok miał ostrzegać przed surowością wymiaru sprawiedliwości. Dopiero kiedy szczątki same opadły ze stryczka, grzebano je w niepoświęconej ziemi obok szubienicy, co stanowiło dodatkową karę. Na zwolniony sznurek wisielca rzucali się ludzie – miał przynosić szczęście.

W mieście, zazwyczaj na rynku, wykonywano egzekucje ważniejszych osób, szlachciców. Wtedy na rynek trudno było się dostać. Bogatsi kupowali sobie miejsca w oknach kamienic, skąd dobrze było widać egzekucję.

W obronie trzosa i wierności

W Polsce instytucjonalna kara śmierci zaczęła się upowszechniać dopiero w XV wieku. Wcześniej stosowana była podług arbitralnej decyzji władcy. Zdarzało się, wcale nie tak rzadko, że płacąc wysoką grzywnę można było wymigać się od kary nawet za zabójstwo. Królom zawsze brakowało pieniędzy.

Skazywanie i wykonywanie wyroków śmierci przebiegało w Polsce podobnie jak w całej Europie. Pewne zmiany wprowadził król Kazimierz Wielki. Jego Statuty zasądzały karę śmierci za wyłudzanie niezależnych świadczeń z żup królewskich, zagarnięcie podatków i obracanie obcą monetą. Wcześniej kary były lżejsze, możnowładcy nie bali się okradać króla. Strach przed karą śmierci na pewno niejednego powstrzymał przed zagarnięciem królewskiego trzosu.

Wcześniej rządzący król Bolesław Chrobry z kolei popisał się oryginalnością. Wprowadził wyjątkową karę dla mężczyzn za cudzołóstwo. Niewiernych mężów przybijano do mostów i w zasięgu ich ręki zostawiano nóż. Skazany sam dokonywał wyboru: śmierć na moście albo odcięcie narządu zdrady. Niewierne żony nie miały takiego wyboru. W tym wszystkim dziwne jest to, że sam Chrobry do cnotliwych nie należał.

Gilotyna

Symbolem nowożytnych egzekucji stała się gilotyna, choć kojarzona tylko z Francją, z okresem wielkiej rewolucji francuskiej. Gilotyna to symbol francuskiej demokracji. Przynosiła wszystkim równą śmierć, bez względu na stan i pochodzenie. Na szafocie życie tracili pospolici przestępcy, politycy, w tym sami organizatorzy rewolucji, a także para królewska – Ludwik XVI i Maria Antonina.

Gilotyna była bardzo wydajna jako narzędzie śmierci. W szczytowym okresie terroru rewolucyjnego na gilotynie ścinano 230 głów tygodniowo. Krew spod gilotyny wypływała na ulice Paryża.

Kat

Ktoś musiał wykonywać najcięższe wyroki. Początkowo robił to członek rodziny (ojciec czy brat), która została poszkodowana przez przestępcę. To miało moralne uzasadnienie. Jednak z czasem, z uwagi na rosnącą popularność kary śmierci i kar cielesnych, powstała konieczność specjalizacji osób, które się tym zajmowały.

Kat jako instytucja publiczna, związana z wymiarem sprawiedliwości, narodził się w rozwiniętych krajach na zachodzie Europy. Stamtąd ten zawód szybko rozprzestrzenił się po całym świecie. Do zadań kata należało prowadzenie przesłuchań, czyli najczęściej torturowanie podsądnych, a przede wszystkim wymierzanie okaleczających bądź śmiertelnych wyroków.

Dobrzy kaci mieli wzięcie. Często takich brakowało. Pozbawianie życia skazanych było dochodowym zajęciem. Lecz prywatnie znajdowali się na krawędzi wykluczenia społecznego. Nikt nie chciał mieszkać obok kata ani nawet znać go. Kaci, choć doceniani przez władców i później przez sądy, zawsze krążyli gdzieś w ciemnych strefach życia. Zajmowali się podejrzanymi interesami, byli właścicielami domów publicznych.

Ryszard Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama