Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 7 października 2024 10:15
Reklama KD Market

Jacek Grembocki: po Kupcewiczu zostały mi dobre wspomnienia i autograf

Jacek Grembocki nie może pogodzić się ze śmiercią medalisty piłkarskich mistrzostw świata Janusza Kupcewicza. „Widzieliśmy się jeszcze w piątek. Po Januszu zostały mi dobre wspomnienia oraz autograf, który dostałem od niego w latach 70.” – powiedział PAP były reprezentant Polski.

„Siedzę i płaczę. Kiedy byłem dzieckiem, Janusz był moim idolem, a w ostatnich latach przyjacielem. Widzieliśmy się i rozmawialiśmy jeszcze w piątek w Cząstkowie, gdzie przebywaliśmy na młodzieżowym obozie piłkarskim. Pobyt się kończył, a Janusz wybierał się na Mazury na towarzyski turniej. W poniedziałek rano dotarła do mnie informacja o jego śmierci, z którą nie mogę się pogodzić. Będzie mi go bardzo brakować” – przyznał Grembocki.

Wychowanek Lechii Gdańsk poznał Kupcewicza w połowie lat 70. na zgrupowaniu w nadmorskim Władysławowie. Na ten obóz zaprosił go, a także jego starszego brata Zbigniewa, trener biało-zielonych Michał Globisz, który przyjaźnił się z ówczesnym zawodnikiem Arki Gdynia.

„Byłem wtedy nastolatkiem, a wizyta takich piłkarzy była dla nas wielkim wydarzeniem. Do dzisiaj zresztą mam jego autograf, który złożył na rozkładanej harmonijkowej pocztówce. Teraz jest to dla mnie szczególnie cenna pamiątka. Podobnie jak zdjęcie w reprezentacyjnej koszulce Kupcewicza. Po mistrzostwach świata w Argentynie w 1978 roku trener Globisz ponownie zaprosił go na nasz trening i każdy mógł sobie zrobić fotę w trykocie z białym orłem. Oczywiście koszulka była na mnie za duża, wyglądam w niej jak w sukience” – zauważył.

Grembocki nie miał okazji grać z Kupcewiczem w jednym zespole. Kiedy ten trafił w 1986 roku do Lechii, on odchodził z gdańskiego zespołu do Górnika Zabrze. 57-letni szkoleniowiec nie ukrywa jednak, że później ich drogi wielokrotnie się krzyżowały, a piłkarz narodowej drużyny, która w 1982 roku zajęła na mistrzostwach świata w Hiszpanii trzecie miejsce, bardzo mu pomógł w życiu.

„Takie rzeczy może docenić ktoś, kto znalazł się w potrzebie, a ja w pewnym momencie miałem spore problemy. I wtedy Janusz namówił Lesława Ćmikiewicza, dzięki czemu otworzył mi drzwi do Orłów Górskiego. W tej drużynie rozegrałem blisko 100 meczów. Od naszych legendarnych futbolistów byłem trochę młodszy, występowałem jeszcze w niższych ligach i starałem się to oddać na boisku. +Kupiec+ zawsze dowcipnie podkreślał, że nie grą, tylko bieganiem” – dodał.

Były zawodnik Lechii i Górnika nie ukrywa, że z 20-krotnym reprezentantem Polski toczył różne futbolowe spory.

„Często żartowaliśmy z siebie, dyskutowaliśmy i się przekomarzaliśmy, a właściwie to kłóciliśmy, bo mieliśmy diametralnie odmienne spojrzenie na różne kwestie. Poza tym Janusz był zawzięty, a ja chyba jeszcze bardziej. Osoba nie znająca nas, która z boku przyglądałaby się takiej wymianie zdań, zapewne pomyślałaby, że ci dwaj dysputanci nie znoszą się, a tak oczywiście nie było. Darzyliśmy się ogromnym szacunkiem i sympatią. Bardzo lubiliśmy ze sobą przebywać” – podkreślił.

Popularny „Gremboś” nie ukrywa, że zmarły w poniedziałek były reprezentant Polski był jego idolem.

„Janusz był wielkim piłkarzem, jest legendą polskiej piłki i jednym z największych talentów w historii naszego futbolu. Chociaż jestem od niego młodszy 10 lat i znacznie mniej osiągnąłem w sporcie, to nigdy się nie wywyższał. Między nim a mną i moim współpracownikiem Mariuszem Radoniem nie było żadnej bariery, traktował nas jak równych sobie. A to on był mistrzem, a ja uczniem” – stwierdził.

Kiedy Grembocki otworzył własną młodzieżową szkółkę piłkarską od razu zaprosił Kupcewicza do współpracy. Wybitny reprezentant Polski pomagał mu latem wprowadzić obozy dla dzieci.

„Od ośmiu lat nie opuścił żadnego zgrupowania. Dawał wiele jakości, dla dzieci z mojej akademii był wzorem i idolem, wzbudzał powszechny szacunek, mieliśmy odprawy, prowadził mini wykłady. Dwa lata temu podczas obozu w Chmielnie na Kaszubach rozmawiał z miejscowym wójtem i otworzył tam własną szkółkę przy szkole” – zdradził.

Kupcewicz miał od pewnego czasu problemy zdrowotne (wszczepiono mu rozrusznik serca), ale w ostatnim okresie w ogóle nie sprawiał wrażenia człowieka chorego. Grembocki zapewnia, że wręcz przeciwnie – tchnęło od niego optymizmem, miał różne plany i marzenia. Był dumny ze swoich wnuków, synów mieszkającego w Stanach Zjednoczonych Sebastiana oraz przebywającego w Polsce Arkadiusza, którzy razem z synowymi przyjechali do Cząstkowa.

„Bawił się z wnukami i chodził z nimi na spacery. Widać było, że jest bardzo szczęśliwy. Dlatego uważam, że nie ma sensu patrzeć na to co będzie za rok, czy też za dwa. Najważniejszy dzień w życiu to ten obecny. Kariera, uroda oraz majątek mogą przeminąć i zazwyczaj przemijają. Zostają tylko wspomnienia, a mi po Januszu zostały dobre wspomnienia. A także autograf na starej pocztówce i zdjęcie w za dużej koszulce z orzełkiem na piersi” – podsumował.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama