Wstrząsające relacje Polaków z wypadku na pikniku
Około 30 osób, w tym wielu Polaków, w niedzielę wieczorem 26 czerwca ratowało dwie kobiety spod samochodu, który na wstecznym biegu z dużą prędkością wjechał w piknikujących ludzi w parku leśnym Schiller Woods w okolicy Irving Park Road i Cumberland Ave na północnym zachodzie Chicago. Do szpitala przewieziono sześć osób i 89-letnią Polkę, która spowodowała wypadek podczas parkowania. Polacy, którzy byli świadkami tego zdarzenia, w rozmowie z „Dziennikiem Związkowym” opisują dramatyczne chwile z niedzieli 26 czerwca.
„Śledztwo w sprawie tego zdarzenia trwa i nie ustalono (red. do czwartku) jeszcze charakteru oskarżenia lub zarzutów” – poinformowała w e-mailu „Dziennik Związkowy” Stacina Stagner, dyrektor prasowy (Communications Manager) Forest Preserves of Cook County. Dochodzenie prowadzi policja Forest Preserves i biuro szeryfa powiatu Cook.
Około godz. 6:49 pm w niedzielę 26 czerwca policja Forest Preserves powiatu Cook odpowiedziała na zgłoszenie zdarzenia w Schiller Woods Forest Preserves w okolicy Irving Park Road i Cumberland Ave na północnym zachodzie Chicago.
89-letnia kobieta, która wjechała na trawę swoją hondą CR-V, by spakować swoje stoisko piknikowe, podczas parkowania samochodu uderzyła w sześć osób. SUV miało otwarte drzwi po stronie kierowcy i było na wstecznym biegu, kiedy wjechało w ofiary. Samochód był wtedy pusty – opisują w rozmowie z naszą gazetą świadkowie zdarzenia. Kierująca wyskoczyła albo wypadła ze swojego auta, które najechało jej na nogę – relacjonują.
Jadący do tyłu samochód uderzył w sześć osób, które znalazły się na jego drodze. Co najmniej dwie kobiety zostały uwięzione pod podwoziem. Naocznym świadkom zdarzenia udało się zatrzymać auto, a następnie podnieść je i wydobyć spod niego rannych. Na miejscu było wielu Polaków. Ludzie wezwali pomoc i zawiadomili policję.
Rzecznik prasowy Departamentu Straży Pożarnej w Chicago, Larry Langford, poinformował, że uruchomiono procedury EMS Plan 1 — co oznacza, że automatycznie na miejsce zdarzenia wysłano co najmniej pięć ambulansów. Jedną karetkę pogotowia wysłała też straż pożarna z pobliskiego Schiller Park.
Jak podał Langford, stan czterech osób oceniono kodem czerwonym – od poważnego po krytyczny. Dodał, że na miejscu nie było obrażeń zagrażających życiu. Jedna osoba została lekko ranna, a stan kolejnej oceniono jako dobry. Ranni zostali przetransportowani do czterech okolicznych szpitali. Jedna osoba trafiła na oddział intensywnej terapii.
Jak poinformowała gazetę Stagner, kobieta kierowca hondy SUV miała stoisko na pikniku w Schiller Woods, zorganizowanym przez grupę posiadającą pozwolenie na imprezę. 89-letnia kobieta kierowca z obrażeniami ciała przebywa w szpitalu Lutheran General w Park Ridge.
„Zdarzenie jest traktowane jako wypadek samochodowy i ustalono, że narkotyki lub alkohol nie były przyczyną. W związku z tym, że śledztwo trwa, nie ustalono jeszcze (red. do czwartku) charakteru oskarżenia lub zarzutów” – poinformowała naszą gazetę Stagner.
Wydarzenia te na długo pozostaną w pamięci wielu osób, które w niedzielę 26 czerwca przebywały w Schiller Woods, popularnym parku leśnym (Forest Preserves of Cook County) w okolicy Irving Park Road i Cumberland Ave., gdzie w sezonie letnim odbywa się wiele polonijnych pikników i imprez plenerowych. Tak było w ostatnią niedzielę. Pogoda sprzyjała piknikującym rodzinom, które korzystały z oferowanych atrakcji na terenach Schiller Woods. Nawet pod wieczór, około godz. 7 pm, było tam ruchliwie – ludzie spacerowali, korzystali z jeszcze dostępnych punktów z jedzeniem, dzieci biegały, bawiły się na dmuchanych domkach, grały w piłkę.
62-letni Marek Sosnówek: Ten samochód jechał na mnie, uratowało mnie drzewo
– Wszystko to się działo w błyskawicznym tempie. Było ok. 6.50 wieczorem, kiedy z krzesełkiem na plecach kierowałem się w stronę wyjścia. Zobaczyłem wtedy pędzące w moją stronę SUV na wstecznym biegu. Ten samochód miał drzwi otwarte od strony kierowcy, a ja byłem właśnie na jego drodze. Wszystko działo się błyskawicznie. Uratowało mnie drzewo, które było jakieś półtora, dwa metry ode mnie. Drzwi samochodu jakby zagięły się na tym drzewie, a ja uskoczyłem. Jeżeli wtedy szedłbym półtora metra w prawo lub gdyby ktoś mnie akurat wtedy czymś zaabsorbował i odwróciłbym się do tyłu, nie miałbym szans i zostałbym staranowany przez maszynę. Uskoczyłem jednak w bok; byłem w szoku. Za mną w odległości około od 8 do 10 metrów siedziała na trawie grupka ludzi. Ukształtowanie terenu sprawiło, że ten pędzący do tyłu samochód odbił lekko w lewo, takim lekkim łukiem. Gdyby nie skręcił, wjechałby prosto w tę grupę ludzi, a tak zahaczył tylko o jedną kobietę. Ta pani straciła na chwilę przytomność, miała bardzo zakrwawioną głowę. Tuż za tą grupą siedzieli na krzesełkach inni ludzie, może były tam stoliki; to była duża grupa. Ten samochód zatrzymał się właśnie na nich. Nie wiedziałem wtedy, czy ktoś wskoczył do auta i je zatrzymał, czy może zatrzymało się po uderzeniu w tych ludzi. Wtedy dwie, a może trzy osoby, znalazły się pod tym samochodem, pod podwoziem. Doskoczyło wtedy wiele osób, kobiety i mężczyźni, którzy próbowali ten samochód podnieść i wyciągnąć spod niego rannych. Te poszkodowane osoby były w bardzo ciężkim stanie. To były kobiety. Jedną z rannych kobiet znam z widzenia i jest w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Z tego co słyszałem od osób, które mają kontakt z jej rodziną, obrażenia są bardzo poważne, liczne złamania, uszkodzone żebra, kręgosłup i połamane nogi.
Nie wiem, dlaczego ten samochód tak pędził na wstecznym biegu, pusty, bez kierowcy. Nie wyobrażałem sobie, że auto może tak pędzić na wstecznym biegu, tak jakby ktoś dodał gazu. To auto nie jechało 10 czy 20 mil na godzinę, ale może od 30 do 40 mil na godz. Już po wszystkim dowiedziałem się, że na trawę wjechała tym SUV 89-letnia kobieta. Widziałam ją wcześniej. Miała stoisko i sprzedawała różne rzeczy, miała miód, ogórki, po prostu dorabiała sobie. Nie przyglądałem jej się, ale z tego co pamiętam, nie wyglądała na ten wiek – na 89 lat. Zresztą po tym jak odskoczyłem przed tym jadącym do tyłu autem, przybiegała kobieta, chyba jej znajoma, i słyszałem, jak powiedziała: „O mój Boże, co ona zrobiła. To moja koleżanka, co ona zrobiła”.
Słyszeliśmy już wcześniej o podobnych wypadkach spowodowanych przez kierowców w takim podeszłym wieku. Od czasu do czasu chodziłem do Schiller Woods na pikniki. Jest to piękne i spokojne miejsce i do czasu tego zdarzenia wydawało mi się, że jest najbezpieczniejsze na świecie, że nic tam nie może się zdarzyć. Myślę, że po pewnym czasie na pewno będę tam ponownie zaglądać, ale będę miał taki wewnętrzny niepokój, to nie będzie już beztroska. Trzeba uważać, pilnować się i przewidywać – myślę, że to wydarzenie zakoduje się w mojej świadomości. Uświadomiłem sobie, że w każdej chwili, w każdym miejscu, możemy się znaleźć w takiej sytuacji i nie mamy na to wpływu.
Agnieszka Zawisza: Powiedziałam 911, że wiele osób może być rannych
– To stało się, kiedy zjedliśmy na obiad kiełbaskę i szliśmy po deser. Akurat podeszłam z moją siostrą Dorotą do tego stoiska, gdzie sprzedawali deser i wtedy usłyszałam huk, dźwięk, jakby coś uderzyło. Oglądnęłam się wtedy w prawo i w odległości około 20 stóp zauważyłam właśnie ten samochód (SUV) i kobietę w sukience w kwiatki pod kołami. Ten samochód wycofał na takim jakby szybkim gazie. Byłam w szoku. Serce zaczęło mi szybko bić. Razem z siostrą, która była ze mną, zaczęłyśmy uciekać. Nie wiedziałyśmy wtedy, czy ten samochód się zatrzyma, kto siedzi za kierownicą, co zrobi ta osoba; czy ogóle, jest ktoś za kierownicą. Wokół widziałyśmy dużo ludzi, bo był to ruchliwy dzień. „Biegnij po dzieci” – powiedziałam do mojej siostry, a sama zadzwoniłam pod numer 911.
Widziałam ten samochód od tyłu i wtedy już grupa mężczyzn zaczęła go podnosić, by uwolnić te osoby, które znalazły się pod kołami.
Zgłosiłam pod 911 to, co się stało. Powiedziałam, że wiele osób może być rannych. Wtedy nie wiedziałam, w ile osób to auto wjechało, ale brałam pod uwagę odległość, którą auto przejechało od parkingu po trawie. Następnie zadzwoniła do mnie policja i wypytywali o dokładną lokalizację, gdzie to się stało, gdzie jesteśmy. Wytłumaczyłam, że jesteśmy przy drugim zjeździe (w parku Schiller Woods) i relacjonowałam, co się dzieje. Do tego czasu doszły do mnie słuchy, że rannych jest sześć osób. W ciągu trzech minut przyjechała pierwsza policja, straż pożarna i karetki pogotowia.
Później, jak już się uspokoiłam, podeszłam bliżej tego miejsca i usłyszałam od ludzi, że to starsza kobieta była w tym samochodzie, i że była jedną z ofiar, co było dla mnie bardzo dziwne, bo w końcu to ona spowodowała ten wypadek.
Było to okropne przeżycie, zobaczyć coś takiego na własne oczy. Jestem szczęśliwa i bardzo wdzięczna, że nie było tam żadnych dzieci, ani moich bliskich i znajomych, których było wtedy dużo na tym pikniku. Jest mi bardzo przykro, że były jednak ofiary i bardzo współczuję im i ich rodzinom. Po tym wszystkim na pewno będę się bała szybko powrócić na piknik, bo zobaczyłam, że coś takiego może się stać. Do tej pory czułam się bezpiecznie w takich miejscach, które mogą przypominać duże podwórko, a teraz – i jak przypuszczam mogą tak czuć się inne osoby, które były świadkami tych wydarzeń – będę się trochę bała powrotu na takie imprezy.
32-letnia Polka: Widziałam ludzi pod autem, nie chcę nawet myśleć, co więcej mogło się stać
– W pewnym momencie zauważyłam, że ten samochód jedzie po trawie, ale na początku nikt nie zdawał sobie sprawy, że coś strasznego może się stać. Tam było bardzo dużo ludzi, stoisk z jakimś jedzeniem, a ta pani chyba sprzedawała ogórki, jakieś słoiki miała. Z tego co później się dowiedzieliśmy, wynikało, że wjechała na trawę samochodem po to, aby sprzątnąć jej stoisko i pojechać do domu. Po tym, jak wjechała na trawę, zamiast wrzucić na „parkowanie” musiała dać na „wsteczny”. Wtedy tak jakby wypadła z jadącego do tyłu SUV – hondy CR-V. Auto przejechało jej po nodze. Potem widziałam, że miała dosyć dużą ranę na nodze. Samochód jechał dalej i wjechał chyba w pięć osób. Co najmniej dwie leżały pod autem. Mężczyźni, którzy tam byli, próbowali od razu zatrzymać to auto. Widziałam dwie osoby leżące pod autem, były w stanie ciężkim. Ludzie natychmiast dzwonili po karetki i policję.
Jedna kobieta wyglądała tragicznie, krew lała się jej z głowy, nie mogła się podnieść. Druga kobieta, z drugiej strony samochodu, też była w bardzo ciężkim stanie. Nie widziałam pozostałych rannych. Potem zabrano ich wszystkich karetkami do szpitala i policja zaczęła spisywać informacje od świadków. Dużo osób potwierdzało ten przebieg zdarzeń. Ta starsza kobieta od tego samochodu, została przez ludzi posadzona na krześle. Widziałam, że miała zakrwawioną nogę. To była Polka, ona miała tam stoisko na pikniku, sprzedawała chyba ogórki.
Ludzie byli w szoku. Nikt się nie spodziewał, że na takim rodzinnym pikniku coś takiego może się stać. Najgorsze, że obok tego miejsca były dmuchane domki dla dzieci i tam bardzo dużo dzieci biegało, nawet moja córka bawiła się tam, skakała i biegała z innymi dziećmi. Nie chcę nawet myśleć, o tym, co mogłoby się stać.
Na początku widok samochodu wjeżdżającego na trawę nie zrobił na nikim wrażenia, bo każdy tak robi, kiedy ludzie rozkładają albo zwijają swoje stoiska na piknikach. Nikt nie spodziewał się, że może się coś takiego stać. Po tym wszystkim powiedziałam mojej córce, że na takich piknikach, nigdy więcej nie będzie od nas odchodzić tam, gdzie jej nie widzimy. Zresztą nawet wtedy w niedzielę, kiedy zniknęła nam chociaż na sekundę z oczu, chodziliśmy za nią i sprawdzaliśmy, czy wszystko jest ok. Po tych wydarzeniach uświadamiamy sobie, że naprawdę nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Po prostu nigdy nie wiadomo.
Joanna Trzos[email protected]