Przebywając w Waszyngtonie, ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski planował podróż do Chicago. Na zaproszenie Kongresu Polonii Amerykańskiej i jego prezesa Franka J. Spuli zamierzał spotkać się osobiście 24 czerwca z przedstawicielami polskiej i ukraińskiej społeczności w Chicago. Jednak tego dnia w stolicy USA zatrzymał go prezydent Biden, wzywając na pilną naradę dotyczącą sytuacji spowodowanej rosyjską agresją na Ukrainie. Ambasador Brzezinski wystąpił więc wirtualnie podczas spotkania zorganizowanego przez KPA, długo opowiadając o relacjach polsko-amerykańskich i sytuacji politycznej na wschodzie Europy, a następnie cierpliwie odpowiadał na pytania. I zapowiadał, że następnym razem nic nie zatrzyma go w drodze do Chicago.
„Tylko prezydent Joe Biden mógł przeszkodzić w tym spotkaniu – i tak się właśnie stało” – tłumaczył dyplomata. I przyznał, że powodem jego nagłego wezwania do Białego Domu była konieczność zapoznania prezydenta z aktualną sytuacją humanitarną w Polsce w związku z rosyjską agresją. Brzezinski mówił, że był pod ogromnym wrażeniem wielkiej, bezprecedensowej pomocy, jakiej Polacy udzielają Ukraińcom, między innymi przyjmując ich do swoich domów. Wspomniał, że jednym z jego ulubionych polskich słów jest „gościnność”. I o tym chciał usłyszeć Joe Biden. „Dlaczego tak się dzieje?” – pytał prezydent USA. „Myślę, że w ogromnej części mamy z tym do czynienia, gdyż dla Polaków obecne wydarzenia odzwierciedlają rok 1939” – odpowiedział Bidenowi Brzezinski. „Mamy do czynienia z inwazją przeprowadzoną przez brutalnego agresora, gotowego do okrutnych czynów, jakie pamiętamy z czasów II wojny światowej, ludobójstwa, łamania praw człowieka – to wszystko miało miejsce właśnie w 1939 roku” – dodawał. „Właśnie po to, aby poznać szczegóły z pierwszej ręki, prezydent wezwał mnie do Białego Domu. Dlatego nie mogę być z wami obecny” – mówił Mark Brzezinski.
Amerykański ambasador dziękował także Polonii za zaangażowanie w pomoc Ukrainie. Przypomniał, że płynie ona nie tylko z rejonów tradycyjnie zamieszkanych przez polską społeczność, ale także z miejsc, gdzie tradycje polonijne nie są tak mocne jak w Illinois, Wisconsin czy Michigan. Zaznaczał, że właśnie tego typu zaangażowanie dodatkowo umacnia relacje polsko amerykańskie. „Cały czas otrzymuję zapytania od znajomych Amerykanów polskiego pochodzenia – w jaki sposób mogą jeszcze pomóc” – podkreślał. I dodał, że najczęściej odsyła ich do Polskiego Czerwonego Krzyża, ale pomoc płynąca z Polski jest tak powszechna, że trudno wskazać jedną organizację pomocową.
W trakcie spotkania Brzezinski zwracał uwagę na zmiany, do jakich doszło w relacjach polsko-amerykańskich w ostatnich kilku miesiącach. Wielokrotnie podkreślał podziw Amerykanów dla Polaków niosących pomoc Ukraińcom. Przywołał badanie sondażowe konserwatywnego Pew Research, z których wynika, że zaufanie wobec amerykańskiego prezydenta wyraża obecnie ponad 82 procent Polaków, podczas gdy przed rosyjską inwazją na Ukrainę współczynnik ten wynosił zaledwie 51 procent. Wskazał także, że Polska stała się linią frontową Sojuszu Północnoatlantyckiego, krajem, który z punktu widzenia NATO znalazł się w wyjątkowym strategicznie miejscu. To właśnie kilka kilometrów od polskiej granicy toczą się działania wojenne, spadają rakiety, dochodzi do wymiany ognia. Ambasador przywołał też obecność wojsk USA na polskim terytorium. „Obecnie w Polsce stacjonuje 12 600 amerykańskich żołnierzy. Gdy po raz pierwszy odwiedzałem kraj, jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku, na ulicach wciąż można było spotkać sowieckich żołnierzy. A dzisiaj do Medyki lecę amerykańskim śmigłowcem wojskowym Blackhawks. Ta przemiana jest niewyobrażalna” – mówił. Przywołał także zakupy sprzętu wojskowego, na które zdecydowała się Polska, a Amerykanie zgodzili się na sprzedaż czołgów Abrams czy samolotów F-35.