Wszystko wskazuje na to, iż czeka nas niezwykle chaotyczne lato, jeśli chodzi o turystykę i zwykłe podróżowanie. Po obu stronach Atlantyku pojawiły się już objawy tego zjawiska, a specjaliści przestrzegają, że będzie coraz gorzej. Składa się na to kilka skomplikowanych czynników, ale głównie chodzi o to, iż brakuje pracowników w kilku kluczowych sektorach...
Chaos na lotniskach
Przed kilkunastoma dniami niemiecka Lufthansa ogłosiła, że zamierza odwołać łącznie 3100 lotów w lipcu i sierpniu, ponieważ nowa fala infekcji koronawirusem pogorszyła niedobory kadrowe. Zlikwidowanych zostanie 2200 tras krajowych i europejskich, ale na razie nie dotyczy to lotów przez Atlantyk. Odwołania Lufthansy zwiększają zakłócenia na lotniskach, które walczą o przyciągnięcie personelu obsługi naziemnej mimo nieustających sporów o płace. Jest to nowy cios dla europejskiego przemysłu lotniczego, który był jednym z najbardziej dotkniętych pandemią. Linie lotnicze i lotniska straciły miliardy euro z chwilą, gdy zaatakował koronawirus. Przewoźnicy ograniczyli w roku 2020 zatrudnienie, a teraz nie są w stanie ponownie zwerbować odpowiedniej kadry.
Problemy nie dotyczą bynajmniej tylko Lufthansy. Pracownicy linii Ryanair mają organizować strajki w takich krajach jak Włochy, Francja, Portugalia i Belgia. Pracownicy British Airways mają zastrajkować na londyńskim lotnisku Heathrow, chociaż nie ustalono na razie żadnych dat. Wcześniej te same linie zrezygnowały z 10 proc. rejsów z rozkładu lotów do października, co miało na celu zwiększenie „odporności operacyjnej”.
Natomiast lotnisko Gatwick ogłosiło, że zrezygnuje z setek lotów w szczytowym okresie letnich podróży. Decyzja ta została podjęta kilka godzin po tym, jak port lotniczy Schiphol w Amsterdamie zdecydował się na podobny krok. Szef linii EasyJet Plc, które obsługują wiele tras na tych lotniskach, powiedział, że w rezultacie jego firma ograniczy loty, tracąc w ten sposób co najmniej 200 milionów dolarów.
Do zdumiewających wydarzeń doszło niedawno na lotnisku w Dublinie, gdzie ponad tysiąc pasażerów czekało w olbrzymiej kolejce ponad sześć godzin na odprawę. Sytuacja była tak chaotyczna, że rząd wezwał dyrektora lotniska do opracowania planu na resztę lata, bo „tak dalej być nie może”. Dyrektor generalny Ryanairu, Michael O’Leary, powiedział nawet w wywiadzie dla kanału telewizyjnego ITV, że Wielka Brytania powinna „sprowadzić armię”, by złagodzić chaos na lotniskach.
British Airways oferują obecnie personelowi obsługi naziemnej na lotnisku Heathrow premię za zatrudnienie się w wysokości tysiąca brytyjskich funtów. Jednak kandydaci muszą być: „chętni i zdolni do pracy w systemie zmianowym, obejmującym 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, 365 dni w roku, podnosić ciężary do 32 kg i wykazywać odporność na znoszenie trudnych zadań”. Gdy jednak ktoś zostaje zatrudniony, dostaje podstawowe wynagrodzenie rzędu 25 tysięcy dolarów rocznie, czyli poniżej średniej wynagrodzeń w Wielkiej Brytanii. Nic zatem dziwnego, że nabór pracowników nie przynosi dobrych rezultatów.
Będzie jeszcze gorzej
Nie chodzi tylko o Europę – mocno ucierpiały również Stany Zjednoczone. Delta Air Lines odwołały ponad 500 lotów w ruchliwy weekend w okresie Memorial Day. Delta zamierza tego lata nie wykonywać 100 lotów dziennie, by zminimalizować zakłócenia, podczas gdy JetBlue likwiduje 10 proc. wszystkich rejsów, a Alaska Airlines – 2 proc.
Powód tego wszystkiego jest prosty. Nagle wszyscy chcemy ponownie podróżować, ale linie lotnicze i lotniska nie są w stanie poradzić sobie z takim natłokiem pasażerów. Eksperci ostrzegają przed tym od dłuższego czasu. Kiedy telewizja CNN rozmawiała w kwietniu z rzecznikiem konsumentów Christopherem Elliotem, przewidział on, że chaos, który już narastał w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, jest znakiem tego, co nadejdzie: – Nienawidzę, kiedy mam rację. To wszystko idzie prawie tak, jak myślałem i spodziewam się, że będzie jeszcze gorzej. Elliot od pewnego czasu radzi Amerykanom, by w sierpniu nie podróżowali do Europy.
Jednak pozostanie latem w Stanach Zjednoczonych również niesie ze sobą pewne problemy. Ceny wynajmu samochodu dramatycznie wzrosły, a czasami firmy wypożyczające auta nie mają klientom nic do zaoferowania, gdyż nie posiadają odpowiedniej liczby pojazdów. Tak zdarzyło się ostatnio na lotnisku w Los Angeles, gdzie samochodu nie można było wynająć za jakąkolwiek cenę. Podobnie jest w Europie. Na włoskiej wyspie Sardynia nie można wypożyczyć żadnego pojazdu przez następne kilka tygodni. Tam, gdzie samochody nadal są, za ich wynajem trzeba zwykle płacić ponad 100 dolarów na dobę.
Jeśli komuś marzy się tego lata egzotyczny rejs wycieczkowy w ramach tzw. cruise, też musi się nad takimi planami poważnie zastanowić. Colleen McDaniel, redaktor naczelna pisma Cruise Critic, mówi: – Ponowne obsadzenie statków wycieczkowych kadrą to długotrwały proces – istnieje wiele certyfikatów, które członkowie załogi muszą otrzymać. Ten proces wymaga czasu, a przy globalnym braku pracowników trwa dłużej niż zwykle. McDaniel twierdzi, że najlepszym środkiem zaradczym jest wykupienie ubezpieczenia podróżnego, gdyż wtedy klient dostaje pełny zwrot pieniędzy w przypadku odwołania rejsu lub jego zmiany.
Dodatkowym problemem tego lata jest to, iż ludzie przyjeżdżający do strefy Schengen (np. ze Stanów Zjednoczonych lub Wielkiej Brytanii) muszą przejść w Europie kontrolę paszportową, a ostatnio kolejki dla osób, które nie są obywatelami Unii Europejskiej, stały się bardzo długie. Na to niestety nie ma na razie żadnej rady poza zatrudnieniem nowych pracowników, co teraz jest niezwykle trudne.
Krzysztof M. Kucharski