Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 08:28
Reklama KD Market

Manifestacja, czy co?

Boże Ciało. Podobnie jak kilka innych świąt kościelnych od lat jest już przełożone na niedzielę, bo ludzie w tygodniu pracują. W Polsce jest to dzień wolny od pracy, stąd tradycyjnie Boże Ciało obchodzone jest w czwartek. Tyle tylko, że dla coraz większej części katolickiego społeczeństwa to już nie jest dzień na religijne świętowanie, ale początek kolejnego „długiego weekendu” z okazją do wyjazdu na odpoczynek. Zauważyłem nawet, że z tej okazji w kilku polskich diecezjach biskupi dają dyspensy na piątek po Bożym Ciele, kiedy będzie można zrobić sobie grilla i zajadać mięso. Nic nie mam przeciwko długiemu weekendowi, smutno mi tylko, kiedy spada frekwencja na eucharystycznych procesjach. W kontekście ogólnego obniżania się frekwencji ludzi uczęszczających na msze niedzielne ten spadek jest zrozumiały.

Eucharystyczne święto od lat dzieciństwa mocno zapisało się w mojej pamięci. Procesja z Najświętszym Sakramentem zawsze była dla mnie sercem i centralnym punktem tego dnia. Zaczynała się mszą w kościele parafialnym, a później trasa z czterema przystankami, ołtarzami, zawsze pięknie przygotowywanymi i ukwieconymi przez mieszkańców albo grupy parafialne. Bywałem także w miejscowościach, gdzie ludzie układają bogate dywany z kwiatów, ze wzorami eucharystycznymi lub regionalnymi, prawdziwe dzieła sztuki. Te przygotowania angażujące wiele osób są dla mnie zawsze wyznaniem wiary przez tych ludzi. Wiary i miłości do Jezusa, który tego dnia ma przejść obok ich domów. Nawet kiedy nie było sprzyjającej pogody, w deszczu, pod parasolami, procesja zawsze się odbywała. I to też było pięknym wyznaniem wiary.

W kościelnym języku kaznodziejskim mówimy często, że dzień ten jest manifestacją wiary. Sam niejednokrotnie tak się wyrażałem. Dzisiaj jestem na etapie zmiany myślenia na ten temat. Rzeczywiście, słowo „manifestacja”, nieco tryumfalistyczne, a czasem kojarzące się z jakimś protestem, wyrażeniem buntu, nie jest zbyt szczęśliwe. Zdecydowanie bardziej obstaję przy określeniu „wyznanie wiary”, choć, jak zauważył ks. prof. Andrzej Draguła, dla niego jest to „wizytacja”. Pisze: „Dla mnie to zawsze była raczej ‘wizytacja’. ‘Zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się Jego dzieciom powodzi’ – ta właśnie pieśń kształtowała moją świadomość tego święta”. To bardzo celne spostrzeżenie. W Boże Ciało zapraszamy Jezusa, żeby wyszedł z kościołów, gdzie Go często zamykamy i chcemy pokazać Mu nasze życie codzienne. Oczywiście to jest tylko jakiś obraz, wytłumaczenie, bo wierzę w to, że Bóg nigdy nie jest zamknięty w jakiejś przestrzeni. Jest nieograniczony i jest obecny wszędzie. Sama procesja jest formą kultu, popularną w wielu religiach, jest uroczystym pochodem ze śpiewami, czasami też z tańcami i z noszeniem sakralnych przedmiotów. Nie jest więc tylko jakimś przemarszem, pochodem, ale formą modlitwy. Dlatego, idąc, śpiewa się pieśni religijne, odmawia modlitwy.

Zwyczaj czterech ołtarzy, przy których zatrzymuje się procesja Bożego Ciała, zrodził się w Niemczech, w XVI wieku. Dlaczego cztery? Podobno odnoszono to do czterech żywiołów albo do czterech stron świata. Najbardziej oczywisty wydaje się jednak związek z czterema Ewangeliami, czytanymi przy każdym ołtarzu. Przy pierwszym ołtarzu pada pytanie: „Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?”. Ks. Piotr Brząkalik pisał: „To powinno sprowokować do pytania o własne przygotowanie do niedzielnej Eucharystii. To wewnętrzne – Eucharystia oczywistością niedzieli czy dodatek do dnia wolnego – i zewnętrzne, poprzez jakość i styl strój, ubiór”. Przy drugim ołtarzu pada stwierdzenie: „Jedli do sytości”. „To nakarmienie czterech tysięcy ludzi siedmioma chlebami i kilkoma rybami bardzo plastycznie przypomina zasadę, że dobro, jakkolwiek by go nie rozumieć, da się pomnożyć tylko przez podzielenie”. Przy trzecim ołtarzu kolejne pytanie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze?” I stwierdzenie, że Go poznali przy łamaniu chleba. W końcu przy czwartym ołtarzu słyszymy, jak Jezus mówi: „Przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy”. Eucharystia buduje jedność między jej uczestnikami.

Dobre przeżycie Bożego Ciała, pobożny udział w procesji, wsłuchanie się w treść czytanych fragmentów Ewangelii, odniesienie ich do własnego życia, to wszystko jest bardzo głębokim dniem skupienia i refleksji. A przecież wszyscy takich dni i chwil potrzebujemy. Dlatego każdy powinien znaleźć chwilę swojego skupienia i ciszy, choćby w czasie procesji. Zawsze można skonfrontować samego siebie i zapytać o swój udział w niedzielnej mszy, w sakramentach świętych, a także, czy jest w życiu w ogóle coś takiego jak praktyka cichej adoracji Najświętszego Sakramentu. W wielu kościołach i kaplicach jest ku temu okazja, nawet przez całą dobę. I są ludzie, którzy z tego regularnie korzystają, nawet w drodze do lub z pracy. Dla mnie sporym problemem jest świadomość, że wielu ludzi utraciło świadomość konieczności bycia w stanie łaski uświęcającej, chcąc przystąpić do komunii. Nawet to słowo: „łaska uświęcająca” jest jakimś archaizmem, zupełnie niezrozumiałym. A chodzi o to, żeby być po spowiedzi, bez grzechu ciężkiego. Ludzie niestety przystępują do komunii „hurtowo”. I to jest problem, o którym raz po raz ktoś mi mówi. Na pewno potrzeba dobrych katechez w naszych kościołach, wyjaśniania podstaw, tłumaczenia. Potrzeba też szacunku w stosunku do tego, co stanowi sacrum. Bywa, że wyznawcy innych religii pokazują, że nie tylko można, ale jest to obowiązkiem każdego, kto chce wejść do miejsca świętego. Wydaje się, że w naszym Kościele katolickim brakuje tego coraz bardziej. Można to jednak zmienić, naprawić, zaczynając od siebie i swojej postawy. Nie wyłączam z tego nawet siebie. Też się z tych postaw rozliczam. 

Boże Ciało, piękne święto, dzień spotkania z Jezusem w kontekście codziennego życia. W Krakowie kilka lat temu jezuita, o. Grzegorz Kramer zorganizował procesję eucharystyczną po Rynku. Ludzie siedzieli w restauracyjnych ogródkach, patrzyli nieco zszokowani tym, co się dzieje. Wielu może postawiło sobie pytania, co to. Za Jezusem szła grupa ludzi, wielu młodych. To nie była manifestacja. To było świadectwo, odważne i piękne, które przemawia i prowokuje.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama