Prezydent Joe Biden, który przybył w sobotę do stanu Nowy Meksyk, zapowiedział, że rząd federalny pokryje 100 proc. kosztów walki i usuwania skutków gigantycznych pożarów lasów i zarośli, które szaleją w tym stanie. O katastrofę obwiniani są funkcjonariusze federalni.
Pożar, który wybuchł już w kwietniu br. strawił olbrzymi obszar prawie 130 tys. hektarów lasów i krzewów na trudno dostępnym górskim terenie. Określany jest jako największa katastrofa naturalna w historii stanu.
"Ciąży na nas odpowiedzialność za odrodzenie się tego stanu" - powiedział Biden po wylądowaniu w stolicy stanu Santa Fe. Wskazał jednak, że chociaż opowiada się za pełną rekompensatą władz federalnych za straty, to jednak ostateczna zgoda zależy od Kongresu. "Nie mogę podjąć takiej decyzji samodzielnie" - podkreślił prezydent.
22 kwietnia pożar nazwany Calf Canyon Fire, połączył się z drugim Hermits Peak Fire, który wybuchł 6 kwietnia, co jeszcze bardziej utrudniło walkę z żywiołem. Dziesiątki tysięcy ludzi, w większości Amerykanów pochodzenia latynoskiego, zostało zmuszonych do pospiesznej ewakuacji.
Ustalono, że Hermits Peak Fire został zapoczątkowany przez funkcjonariuszy federalnej Służby Leśnej i wymknął się im spod kontroli. Służba Leśna czasami stosuje kontrolowane wypalanie małych drzew i zarośli w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się "dzikich" pożarów.
Walkę z żywiołem utrudniają zmiany klimatyczne - ekstremalnie wysokie temperatury i dotkliwa susza.
"To nie jest katastrofa naturalna, spowodował ją człowiek w imieniu rządu" - powiedziała Ella Arellano, której rodzina straciła setki akrów lasu w rejonie wioski Holman. "Przezwyciężenie jej skutków zajmie pokolenia" - dodała. (PAP)