Prezydent USA Joe Biden zainaugurował w środę w Los Angeles IX Szczyt Ameryk - spotkanie przywódców państw zachodniej półkuli. Szczyt rozpoczął się w atmosferze kontrowersji ze względu na jego bojkot przywódców części państw, m. in. Meksyku, po wykluczeniu autorytarnych reżimów Kuby, Wenezueli i Nikaragui.
"Pytanie nie brzmi już dziś +co Stany Zjednoczone mogą zrobić dla Ameryk+. Pytanie brzmi, czego możemy dokonać, pracując razem jako prawdziwi partnerzy z różnymi zdolnościami, ale równi i wzajemnie się szanujący" - powiedział Biden w przemówieniu inaugurującym obrady szczytu.
Prezydent przedstawił rozpoczynające się w środę spotkanie jako część globalnej walki demokracji z autokracją, wzywając liderów do pokazania tego, że "demokracje są w stanie dostarczyć obywatelom konkretnych korzyści".
W ramach szczytu zapowiedziano szereg działań i regionalnych inicjatyw w obszarach zdrowia, technologii, energii i klimatu oraz migracji. Biden ogłosił też nowe porozumienie gospodarcze, Partnerstwo na rzecz Gospodarczego Dobrobytu Ameryk, mające zmobilizować dodatkowe inwestycje w regionie, wzmocnić łańcuchy dostaw i handel.
Prezydent odniósł się też do jednego z najbardziej drażliwych tematów, czyli migracji. Jak stwierdził, choć legalna migracja jest pozytywnym czynnikiem, to USA będą nadal zwalczać niekontrolowany przepływ ludzi i strzec swoich granic.
Nacisk Bidena na sprawę demokracji był źródłem największej kontrowersji wokół szczytu. Po tym, jak USA nie zaprosiły na spotkanie autorytarnych rządów Wenezueli, Kuby i Nikaragui, szereg przywódców innych państw zdecydowało się na jego bojkot. Wśród nich był prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador, a także przywódcy Boliwii, Urugwaju, Salwadoru, Hondurasu i Gwatemali. W ich miejsce państwa te wysłały do Los Angeles swoich szefów dyplomacji.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)