Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 00:21
Reklama KD Market
Reklama

Najlepszy interes XIX wieku

Jak bez jednego wystrzału powiększyć terytorium swojego państwa o ponad 1,5 miliona kilometrów kwadratowych? Wszak to obszar pięciokrotnie większy niż Polska. Można go po prostu kupić. Właśnie tak zrobili Amerykanie w 1867 roku. Odkupili Alaskę od cara Rosji Aleksandra II. Zapłacili 7,2 milionów dolarów w złocie. Dzisiaj to śmieszna suma, równowartość 130 milionów dolarów...

Ziemia nieznana

Ogromną Alaskę zamieszkiwało zaledwie kilkadziesiąt tysięcy miejscowych Indian. Ta ziemia była właściwie nieznana, dopóki nie przybył na nią Vitus Bering. Był duńskim żeglarzem i odkrywcą, ale pracował dla Rosji. Jako jeden z pierwszych przepłynął cieśninę, która oddzielała Azję od Ameryki Północnej, dziś nazywaną Cieśniną Beringa. Alaskę od Półwyspu Czukockiego w Rosji dzieli raptem 86 kilometrów.

Bering przypłynął na Alaskę na czele rosyjskiej ekspedycji. W imieniu cara Piotra I przejął te ziemie. Wówczas na Alaskę zaczęli przybywać rosyjscy handlarze futer, ale nikt nie osiedlał się tam na dłużej. W jednym miejscu nigdy nie mieszkało więcej niż kilkaset osób – przeważnie na południu, gdzie klimat był bardziej przyjazny człowiekowi. Później pojawili się tam także Brytyjczycy i Amerykanie. Ich zainteresowanie też ograniczało się do handlu futrami.

Rosjanie mieli na tym ogromnym terytorium mały garnizon wojskowy. Wprawdzie cieszyli się z tej kolonii, ale na carskim dworze zaczęto się zastanawiać, czy w ogóle jest sens ją utrzymywać w posiadaniu. W końcu to kraina, gdzie prawie nie było ludzi i nie dało się niczego uprawiać. Poza tym, ze względu na odległość, była praktycznie nie do obrony. To ostatnie przeważyło, że w Petersburgu zrodziła się myśl, aby jakoś zyskownie pozbyć się Alaski.

Ponadto Rosjanie obawiali się, że Alaskę najadą Brytyjczycy, którzy chcieliby sobie coś zostawić w Ameryce Północnej. Do tego nie mogli dopuścić. Anglia, wraz z Francją, niedawno pokonała Rosję w wojnie krymskiej. Kolejna przegrana byłaby bolesnym ciosem dla prestiżu Rosji.

Petersburg zobaczył ewentualnego kupca w młodym, dynamicznie rozwijającym się państwie – Stanach Zjednoczonych. Złożył propozycję sprzedaży Alaski. W latach 50. XIX wieku rozpoczęły się wstępne pertraktacje. Ze strony Waszyngtonu prowadził je sekretarz stanu William H. Seward, zagorzały ekspansjonista. Chciał jak najbardziej powiększać terytorium USA, nie tylko kosztem Meksyku.

Wybuch wojny secesyjnej przerwał pertraktacje. Po zwycięstwie Północy wrócono do nich. Teraz już samemu prezydentowi Andrew Johnsonowi bardzo zależało na kupnie tego ogromnego obszaru ziemi. Seward sam zgłosił się do rosyjskiego ministra do spraw Stanów Zjednoczonych, Stoeckla.

Wybieg dla białych niedźwiedzi?

Car Aleksander II – który czternaście lat później zginie z ręki polskiego zamachowca, Hryniewieckiego – szybko zgodził się sprzedać Alaskę. Akt kupna-sprzedaży został przypieczętowany, gdy w mieście Sitka na Alasce ściągnięto z masztu flagę Rosji i zastąpiono ją flagą amerykańską. Garnizon rosyjski opuścił Alaskę. Wszyscy cywile, którzy w niej chcieli pozostać, mogli to uczynić. Automatycznie otrzymywali wtedy obywatelstwo amerykańskie.

Jednak nie wszystkim w Ameryce spodobał się zakup Alaski. Przeciwnicy zakupu w Kongresie twierdzili, że nabycie dzikiego, niezagospodarowanego terytorium to strata publicznych pieniędzy. Alaskę określali jako wybieg dla białych niedźwiedzi. Nie widziano tam żadnej szansy na osiągnięcie jakichkolwiek korzyści. Że to w ogóle ciężar niewart brania nawet w prezencie.

Amerykanie kupili Alaskę i niezbyt się nią interesowali, zostawili ją samą sobie. Nikt jeszcze nie wiedział, jak wielkie bogactwa naturalne kryją się w tej ziemi. Alaska stała się przystanią dla wszelkiej maści przestępców i przemytników ze Stanów Zjednoczonych, Rosji i Kanady. Dopiero wówczas Waszyngton przypomniał sobie o niej. W tym momencie wkrada się polski wątek w amerykańską historię Alaski. Jako pełnomocnik rządu USA do walki z przestępczością w Alasce wysłany został pochodzący z Wielkopolski generał Włodzimierz Krzyżanowski.

W Ameryce Krzyżanowski pojawił się, kiedy miał 21 lat. Uciekł z Polski, gdyż groziło mu aresztowanie za udział w antypruskim powstaniu. W Ameryce skończył studia inżynierskie. Brał udział w budowie kolei ze wschodu na zachód. W Waszyngtonie zorganizował oddział imigrantów, który obronił miasto przed pierwszymi atakami południowców. Później sformował Pułk Piechoty Nowego Jorku, zwany Polskim Legionem. Za udział w wojnie secesyjnej prezydent Lincoln awansował Krzyżanowskiego do stopnia generała brygady.

Krzyżanowski jako osoba ceniona przez amerykańskie elity, wzbogacona na założeniu własnej firmy, wydawał się idealnym kandydatem do zaprowadzenia porządku i przywrócenia prawa na Alasce. Lecz coś poszło nie tak. Wkrótce został posądzony o machinacje i wydalony ze służby w wojsku amerykańskim.

Alaska zaczęła się rozwijać gospodarczo pod koniec XIX wieku. Zaczęło się od odkrycia bogatych pokładów złota – słynne Klondike. Ten cenny kruszec przyciągał osadników liczących na szybkie wzbogacenie się. Z miesiąca na miesiąc drewniane osady rozrastały się do kilkudziesięciotysięcznych miast, które przejmowały rolę centrów gospodarczych. Później znaleziono ropę i gaz. Obecnie 25 procent amerykańskiej ropy naftowej i gazu wydobywa się w Alasce. Ponad 50 procent owoców morza pochodzi z Alaski.

Jak wielkie znaczenie ma Alaska dla Stanów Zjednoczonych – zwłaszcza gdy chodzi o bezpieczeństwo kraju – uświadomiono sobie dopiero po II wojnie światowej, już w czasach tzw. zimnej wojny. Gdyby nie ta, z początku niemal niechciana inwestycja, Amerykanie mieliby na swoim kontynencie, przy północnych granicach, terytorium Związku Radzieckiego. A z Alaski rakiety mogłyby bardzo szybko dolecieć na terytorium USA.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama