Trzy ofiary śmiertelne i co najmniej 11 rannych to wynik strzelaniny, do której doszło w nocy z soboty na niedzielę na ruchliwej ulicy z barami i restauracjami w Filadelfii. Policja nadal poszukuje sprawców.
"Po raz kolejny widzimy bezsensowną stratę życia i osoby ranne w kolejnym strasznym, bezczelnym i nikczemnym akcie przemocy z użyciem broni" – mówił w niedzielę rano burmistrz miasta Jim Kenney.
Do zdarzenia doszło na popularnej ulicy South Street i w okolicy, gdzie znajduje się wiele barów i restauracji. "Kiedy to się zaczęło, myślałem, że nigdy się nie skończy" – cytuje dziennik „Philadelphia Inquirer” jednego z świadków strzelaniny. Jak podaje gazeta, pierwsze strzały rozległy się w sobotę ok. godz. 11.30 w nocy.
Jak wyjaśnił przedstawiciel lokalnej policji D.F. Pace, do patrolowania ruchliwej ulicy przydzielonych zostało wielu funkcjonariuszy. Nazwał to standardowym działaniem w letnie weekendy.
"Kiedy zaczęła się strzelanina, setki osób spędzały przyjemnie czas na South Street, jak w każdy weekend" - powiedział Pace podczas konferencji prasowej.
Policja podała, że ofiary śmiertelne miały od 22 do 34 lat. Nie wiadomo na razie, jaki jest stan zdrowia rannych, których przewieziono do szpitali. Obrażeń doznało 11 osób, z których najmłodsze miały 17 lat, a najstarsza 69.
Na miejscu zdarzenia policjanci zabezpieczyli dwie sztuki broni półautomatycznej.
To kolejna masowa strzelanina w USA. Na początku czerwca do takiego zdarzenia doszło w szpitalu w Tulsie w stanie Oklahoma; napastnik zabił cztery osoby, a kilka ranił. Z kolei w majowej masakrze w szkole w miejscowości Uvalde w Teksasie śmierć poniosło 21 osób, w tym 19 uczniów i dwie nauczycielki, a wcześniej w Buffalo w stanie Nowy Jork od kul napastnika zginęło 10 osób.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)