Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 08:42
Reklama KD Market

Nagrody

Czerwiec to tradycyjne zakończenie roku szkolnego, czas podsumowań, świadectw, promocji i nagród. Często słyszę dumnych rodziców, którzy chwalą się, że ich dzieci na koniec roku dostaną nagrodę. Kategorie oczywiście bardzo różne. A same nagrody, choć bardzo często symboliczne, w postaci dyplomów, książki, albumu, mają jednak swoje znaczenie. Być może i oby przyszedł kiedyś czas na te poważniejsze w postaci statuetek, pucharów i nagród pieniężnych. Kto z nas nie pamięta choćby najskromniejszej nagrody, którą kiedyś otrzymał? Do dziś mam gdzieś na półkach moje „trofea”. A w pamięci, jak zwykle w takich momentach, podniesioną adrenalinę i uczucie, że jestem o krok od jednego ze stopni zwycięskiego podium. 

Kiedy chodziłem do szkoły podstawowej, chętnie brałem udział w różnych konkursach. Pamiętam, że lubiłem zwłaszcza recytatorskie i malowanie pejzaży. Raz wygrałem też na rekolekcjach konkurs biblijny oraz konkurs piosenki religijnej. Zawsze byłem z siebie dumny, a rodzice mobilizowali mnie do tego, by odważnie zmierzyć się z kolejnymi. Brałem też udział w modnych wówczas olimpiadach wiedzy, które dawały jakieś punkty korzystne do startu do dalszej edukacji. Dzisiaj także w większości rodzin, które znam, dzieci od najwcześniejszych lat korzystają z zajęć dodatkowych, poświęcając im bardzo wiele czasu pozaszkolnego. Są to też treningi w kategoriach sportowych, tanecznych, artystycznych. A za tym konkursowym zaangażowaniem stoi oczywiście wielkie poświęcenie rodziców i czasami dziadków, którzy są mocno włączeni w proces kształcenia. I w pewnym sensie na etapie szkolnym nagrody należą się także im, bo to oni wspierają i mobilizują.

Człowiek ma wciąż przed sobą przeróżne wyzwania. Kiedy po grzechu pierworodnym Bóg zamknął dla człowieka bramy raju, powiedział takie trudne słowa: „przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał z niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia (…) w pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty” (Rdz 3,17.19). To była odpowiedź na brak posłuszeństwa Bogu i posłuchanie złego. Trud, pot, zmagania, wszystko to doskonale każdy zna, bo nie sposób tego nie doświadczać w życiu. Nic łatwo nie przychodzi. A jednak człowiek nie został pozostawiony sam sobie, bez pomocy, wsparcia i siły. Przecież na samym początku, kiedy Bóg stworzył pierwszych ludzi, błogosławił im, „mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1,28). Moc tego błogosławieństwa uzdalnia człowieka do rozwijania się, działania i zdobywania, w dobrym kierunku, bo taki był zamysł Boga Stworzyciela. A jeśli pojawił się kierunek odwrotny, to jest to już robota złego. 

„W górę!”, to jedno z haseł chrześcijaństwa. Każdy krok w rozwoju ma być krokiem w górę. Człowiek jest stworzony i powołany do tego, by zdobywał szczyty. To jest jego naturalne powołanie. Przypomina o nim chrześcijaństwo, ale także inne religie. Droga na szczyt bywa niełatwa, ma swoje trudne i mozolne odcinki. Bez wątpienia bardzo pomaga w tej drodze pokora, czyli świadomość, że nie zawsze zdobywa się nagrodę. Ona jest celem, jednak może się zdarzyć i zdarza, że nie osiąga się jej tak od razu. Ważne jest to, by umieć wytłumaczyć już tę rzeczywistość dzieciom. Aby się nie zniechęcać, nie poddawać, nie zawracać, ale wciąż ćwiczyć i wymagać od siebie coraz więcej. Najdłużej w życiu pamięta się o nauczycielach, którzy najwięcej wymagali, ale też najwięcej nauczyli. Im więcej trudu się wkłada w treningi i przygotowanie, tym większa szansa na sukces. Potrzeba też, obok pokory, wiary w siebie. Tego przekonania, że mogę, że nie jest dobrze się poddawać. Owszem, obok mnie są może lepsi i jest ich wielu, jednak każdy ma szansę. Prędzej czy później każdy może zdobyć nagrodę.

Mam przed sobą wizję perspektywy ostatecznej, celu, który został postawiony do zdobycia każdemu człowiekowi. Życie jest darem i zadaniem. Zadaniem, które trzeba wykonać. Święty Paweł pisze o zawodach i nagrodzie: „Czy nie wiecie, że na stadionie biegną wszyscy zawodnicy, ale tylko jeden z nich otrzymuje nagrodę? Tak biegnijcie, abyście ją zdobyli” (1 Kor 9,24). On sam tak pojmował swoje życie jako bieg po nagrodę, którą jest życie wieczne w królestwie niebieskim: „Zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę, w Chrystusie Jezusie. (Flp 3,13). A w końcu, świadomy zbliżającej się śmierci wyzna: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 7,4). Droga życia przyrównana do sportowca na olimpijskim stadionie. Ma cel do zdobycia, a jest nim szczególna nagroda!

Człowiek nagrodzony, stający na podium czuje wielką satysfakcję, zresztą słuszną i należną. Jest ona przecież efektem długiej i wyczerpującej pracy. Nie byłoby dobrze jednak, gdyby ten moment był powodem do pysznej dumy, która może zaślepić i wbić w fałszywe poczucie, że oto jestem najlepszy i nie ma ode mnie lepszych. Oni są, bo każdy ma kolejną szansę, a ta chwila zadufanego zaślepienia może prowadzić do spadku, wypadnięcia z konkursu na dobre. Dlatego lepsza jest pokorna wdzięczność, także Panu Bogu, za zdolności, wysiłek i nagrodę, za każde osiągnięcie. Takiej postawy warto się uczyć od początku. Wdzięczności, bo przecież nie wszystko ode mnie tak naprawdę zależy.

W końcu jeszcze może być tak, że nagrodzony wkrótce poczuje jakiś niedosyt i potrzebę stawiania sobie jeszcze większych wymagań, albo jak się zwykło mówić, podniesienia poprzeczki w górę. Za tym idą kolejne treningi, godziny mozolnej pracy. Wszystko to się jednak opłaca. Człowiek, który wymaga od siebie przez całe życie, do końca, staje się prawdziwym bohaterem. A wszystko to można odnieść do owej nagrody, będącej celem życia, czyli nieba. Wszystkie dobre uczynki, czas poświęcony drugiemu człowiekowi, okazywana pomoc, ale także bycie podłączonym stale do „Źródła”, którym jest Bóg, Jego Słowo, sakramenty oraz rodzaj podłączenia, którym jest także codzienna modlitwa, to wszystko daje motywację, siłę i zachętę do tego, by wciąż być ukierunkowanym w stronę bycia nagrodzonym.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama