Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 20:59
Reklama KD Market

Pełzające kontynenty

Przed niemal 500 laty flamandzki kartograf Geradus Mercator stworzył jedną z najważniejszych w historii naszej cywilizacji map świata. Nie była ona doskonała. Nie pokazywała w ogóle Australii, a obie Ameryki zaznaczone zostały w bardzo niedokładny, prowizoryczny sposób. Jednak od tego momentu następcy Mercatora zaczęli tworzyć coraz lepsze atlasy świata...

Znikanie oceanów

Flamand nie wiedział, bo nie mógł wiedzieć, że przed milionami lat rozkład kontynentów na Ziemi wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. W jego czasach łatwo było wierzyć, że nasz glob składał się z siedmiu wielkich mas lądowych i że tak było zawsze. Dziś jednak geolodzy wiedzą, iż kiedyś wszystkie powierzchnie lądowe były ze sobą połączone, tworząc superkontynent zwany Pangaea. A jeszcze wcześniej, przed 3 miliardami lat, takich superkontynentów było pięć: Pannotia, Rodinia, Columbia/Nuna, Kenorland i Ur. Ponadto wiadomo obecnie, że kontynenty na naszym globie zmieniają się cyklicznie i że dziś jesteśmy w połowie takiego cyklu. Oczywiście procesy te odbywają się przez tysiące lat, a zatem nie należy się spodziewać, że nagle z Nowego Jorku do Paryża pojedziemy samochodem.

Geolog Joao Duarte z Uniwersytetu Lizbońskiego zafascynowany jest od dawna wydarzeniem, które miało miejsce w 1755 roku. Doszło wtedy u wybrzeży Portugalii do jednego z najsilniejszych trzęsień ziemi w historii tego kraju, które spowodowało śmierć 60 tysięcy ludzi i wygenerowało na wodach Atlantyku potężne tsunami. Duarte jest zdania, iż było to wydarzenie dziwne, gdyż atlantyckie wstrząsy podwodne należą do rzadkości.

W roku 2016 ogłosił teorię, według której trzęsienie ziemi z XVIII wieku zwiastowało początek pęknięcia płyt tektonicznych oddzielających Europę od kontynentu amerykańskiego. Jeśli portugalski naukowiec ma rację, oznaczałoby to, iż w ciągu następnych setek tysięcy lat powstanie geologiczna szczelina, przemieszczająca się z okolic Morza Śródziemnego wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki oraz na północ, aż do Irlandii. Zjawiskom tym towarzyszyć będzie powstawanie wulkanów, wykształcanie się nowych masywów górskich, itd. Brzmi to jak geologiczna rewolucja i rzeczywiście nią będzie.

Jeśli do tego dojdzie, Atlantyk może się „zasklepić”, czyli w ogóle zniknąć, podobnie zresztą jak Pacyfik. W ten sposób mógłby powstać nowy superkontynent, który Duarte nazwał Aurica, gdyż w jego centrum znajdowałyby się Australia oraz Ameryka. Inni naukowcy snują podobne prognozy. Walijski oceanograf Matthias Green nawiązał współpracę z Duarte i wspólnie z nim zaczął szukać specjalisty, który mógłby opracować precyzyjne modele komputerowe (cyfrowe) tego, jak Ziemia będzie się zmieniać. Na pomoc pośpieszyła Hannah Davies, również badaczka z Uniwersytetu w Lizbonie, która zbudowała kilka scenariuszy tektonicznych przeobrażeń naszej planety.

Inna Ziemia?

Są to rzecz jasna naukowe spekulacje, które dotyczą bardzo odległej przyszłości i są oparte na wiedzy dostępnej obecnie. Ostatecznie Davies zaproponowała cztery modele komputerowe. Pierwszy z nich zakłada, że ani Atlantyk, ani Pacyfik nie zmienią się znacznie i wszystko pozostanie tak jak jest. Zgodnie z drugim scenariuszem Atlantyk się nie zmieni, natomiast zniknie Pacyfik. Wtedy doszłoby do powstania superkontynentu Novopangaea.

Jest to najbardziej prawdopodobny rozwój wydarzeń, pod warunkiem, że obecne trendy tektoniczne pozostaną mniej więcej takie same. Może jednak dojść do zjawiska zwanego ortowersją (trzecia opcja), w ramach którego Pacyfik i Atlantyk pozostają tam, gdzie są, ale zniknie Ocean Arktyczny. Taki rozwój wydarzeń spowodowałby zmianę kierunku „pełzania” kontynentów. Wszystkie z nich, z wyjątkiem Antarktydy, skupiłyby się wokół bieguna północnego. Powstałby w ten sposób superkontynent Amasia.

Jeśli chodzi o czwartą możliwość, jej orędownicy biorą pod uwagę fakt, że na dnie Atlantyku, mniej więcej w połowie odległości między Europą i Ameryką, istnieje ogromny uskok. Oddziela on od siebie dwie wielkie płyty tektoniczne i biegnie od Islandii aż po południowe części oceanu. Wzdłuż tego uskoku formuje się tzw. litosfera, która może zacząć działać podobnie jak taśmociąg, tyle że tektoniczny, i może sformować geologiczną granicę między wschodnim wybrzeżem USA i resztą świata. Wtedy może powstać superkontynent Pangaea Ultima, który wyglądałby jak ogromny atol na samym środku Atlantyku.

Davies zdaje sobie sprawę z tego, iż jej komputerowe modele są dość drastyczne: – Gdyby ktoś obserwował Ziemię z pokładu satelity po wszystkich tych tektonicznych przemianach, nie poznałby naszego globu, a być może uznałby nawet, że to jakaś inna planeta. Jednak jej zdaniem poważna reorganizacja tektoniki Ziemi jest niemal nieunikniona. Uważa ona, że jeśli za np. milion lat na naszym globie nadal istnieć będzie ludzka cywilizacja, jej członkowie będą mogli zwiedzać starożytne (wówczas) ruiny Nowego Jorku, Pekinu, Sydney i Londynu, docierając do nich drogą lądową, bez żadnych oceanów po drodze.

Co ciekawe, każdy z tych komputerowych modeli, z wyjątkiem pierwszego, miałby istotne konsekwencje klimatyczne. Amasia byłaby znacznie chłodniejszą masą lądową od obecnych, podczas gdy Aurica oferowałaby wyższe temperatury i wybrzeża podobne do tych, jakie istnieją w dzisiejszej Brazylii.

Nie należy zakładać, że opisane powyżej cztery scenariusze muszą się spełnić. Naukowcy podkreślają, iż może dojść do mało przewidywalnych na razie procesów tektonicznych, które nie będą w żaden sposób zgodne z obecnym modelowaniem komputerowym. Jedno jest pewne – dzisiejsza Ameryka czy Europa w dalekiej przyszłości nie będą istnieć w swojej obecnej formie, a być może w ogóle nie będą istnieć.

Krzysztof M. Kucharski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama