Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 08:29
Reklama KD Market

Między zachwytem a stosem pytań

Są takie spotkania, trochę jak fotograficzny flesz, mrugnięcie lampy błyskowej, niby przypadkowe i krótkie, które jednak pozostawiają bardzo wiele do myślenia. Takich spotkań jest w życiu bardzo wiele, a nawet śmiem twierdzić, że codzienność składa się z takich właśnie fleszy, które jako stop-klatki, tworzą interesującą mozaikę. Kilka dni temu spotkałem troje młodych ludzi z Polski. Kończą właśnie swój miesięczny pobyt w Stanach. Jak się okazało, w zdecydowanej większości czasu, był to pobyt biznesowy, jak to się dzisiaj zwykło mówić. Młodzi, radośni ludzie, żyjący swoim rytmem życia i pracy. W czasie rozmowy o wszystkim i o niczym zagadnąłem jednego z nich, czym się zajmują. I tutaj zaczyna się jak dla mnie przeciekawa historia, która przy okazji pokazała mi, jaka kolosalna przestrzeń dzieli mnie i moje pokolenie od tych bardzo młodych przedstawicieli swojego pokolenia.

Wspólna historia trojga młodych ludzi z południa Polski rozpoczyna się w ich szkole średniej, krakowskim Technikum Łączności. Mają po 17 lat i są gotowi do tego, by założyć firmę! Agnieszka, Daniel i Marcel, zainspirowani konkursem „Mój pierwszy biznes”, stworzyli swój własny biznesplan. Potraktowani nieco mało poważnie przez jednego z członków jury, który, chociaż ich projekt uznał za świetny, to jednak uznał, że są jeszcze zbyt młodzi na to, by go zrealizować. Oni jednak nie zniechęcili się, a raczej odebrali to jako bodziec do działania. Zaczęli badać rynek i kompletować zespół. Pracowali początkowo w przyszkolnym internacie, gdzie mieszkali. Tak zaczęli tworzyć i realizować odważne projekty aplikacji dla profesjonalnych firm, którym starają się je sprzedać. Uzyskali pozwolenie na indywidualny tok uczenia się, a będąc prawdziwymi geniuszami, nie było to zbyt trudne w połączeniu z pracą. A dzisiaj, po niespełna pięciu latach działalności, podróżują po świecie, gdzie wchodzą w świat biznesu, przedstawiają swoje możliwości i pomysły. Pytam: „ile dziś macie lat”? Słyszę odpowiedź: „niespełna 22”. „Nie do wiary!”, to jedyne słowo zdumienia, które pojawiło mi się na ustach. I chociaż nawet nie jestem w stanie opisać szczegółów tej pracy i projektów, wiem, że jeden z nich polegał na stworzeniu aplikacji dobierającej outfity z polskich, mniejszych marek odzieżowych. Poza tym wydarzenia typu „seed”, czyli „nasionka”, których celem jest rzucenie światła na dziedziny, których nie poznaje się w szkole, między innymi po to, „aby poznać istotę i wpływ, który można mieć na ich kształtowanie”, jak zrobić karierę i jakie projekty mogą w tym pomóc.

W rozmowie mówię nieporadnie o tym, że niezwykłe dla mnie jest to, jak wiele osób jest zaangażowanych w gry internetowe. W odpowiedzi słyszę, że kiedyś to też był ich świat, początki, a dziś ogromną platformą komunikacji są media społecznościowe. Cóż mogę powiedzieć? „Szczęka opada”, bo ci młodzi, sympatyczni ludzie, to rzeczywiście geniusze w swojej dziedzinie. Świat otwarł się przed nimi i oni o tym już wiedzą. Zrozumiałem to, co jeszcze dwa tygodnie temu było dla mnie trudne do przyjęcia, kiedy w informacjach o tegorocznych maturach stwierdzono, że uczniom zdecydowanie najlepiej idzie matura z języka angielskiego, a język polski okazuje się jednym z trudniejszych egzaminów. A język angielski pomaga, żeby żyć w globalnej wiosce, jaką stał się współczesny świat. Coraz częściej wypiera poprzez swoje słowa i określenia rodzime zwroty językowe. Zresztą dotyczy to nie tylko języka polskiego. Równocześnie jednak jest coś, co zastanawia, a może nawet niepokoi. W odpowiedzi na moje pytanie o to, czy prowadząc tak angażującą działalność, związaną także z ciągłym przemieszczaniem się, można mieć czas dla siebie, dla bliskich i przyjaciół. W odpowiedzi słyszę, że „dla naszego pokolenia trudniej jest wchodzić w relacje personalne. Nasze często ograniczają się do wirtualnych znajomości, nawet bez używania kamerki. Sam tego doświadczam, lista komunikatorów jest dość znaczna, czasami gubię się, z którego ktoś do mnie pisze i na którym mam odpowiedzieć. I tęsknię za rzeczywistymi spotkaniami, nawet zdając sobie sprawę z tego, że są czymś coraz trudniejszym.

Nie ukrywam, że pisząc ten felieton, jestem pod wrażeniem krótkiego, niczym mignięcie lampy, spotkania z tą trójką ludzi. Ich rodzice, jak się okazuje, są młodsi ode mnie, co także daje do zastanowienia, bo ci młodzi mogliby być przecież moimi dziećmi. Podziwiam ich samodzielność i to, że wiedzą, czego chcą, że potrafią się pasjonować, tworzyć różne projekty, myśląc i dociekliwie poznając najpierw, jak to stworzyć, później, co zrobić, by to było atrakcyjne, a w końcu, żeby zainteresować bardzo specyficzny międzynarodowy rynek, aby móc to sprzedać. A mając wizję sprzedaży, w głowach jest już kolejny projekt. To naprawdę zasługuje na uznanie.

Z drugiej strony zastanawiam się jednak, czy ludzie ich pokolenia będą w życiu naprawdę szczęśliwi, czy to szczęście znajdą w bliskich relacjach rodzinnych i przyjacielskich, poza internetowych? Czy będąc bardzo mocno rozwiniętymi intelektualnie, będą mieli także potrzebę poświęcenia czasu sferze ducha i uczuć? Oczywiście, życzę im przede wszystkim szczęścia w życiu! Odkąd zostałem księdzem, czyli od 23 lat, jedną z piękniejszych posług jest udzielanie sakramentu chrztu. Sporo dzieci ochrzciłem, najstarsze mają już po 23 lata. Za każdym razem, kiedy patrzę na te maleństwa, podobnie na moje siostrzenice i bratanka, zadaję sobie pytanie: „Co z was wyrośnie?” I jaki będzie świat, w którym będziecie dorastać? Jaka będzie wasza przyszłość? W zdecydowanej większości pewnie się tego nie dowiem, zawsze jednak staram się mieć te dzieci w mojej modlitwie i duchowej pamięci, żeby „wyrośli na ludzi”, jak to się mawiało. Wszak i ja kiedyś byłem takim maleństwem i pewnie te same pytania stawiali sobie ówcześni dorośli.

Kolejny raz jest we mnie radość i wdzięczność za dar spotkania z drugim człowiekiem. Nieważne, ile ma lat, z jakiej kultury jest i jaką religię wyznaje. Jest odrębną historią, niejednokrotnie bardzo interesującym światem, lekcją, którą warto przerobić, bo ubogaca. Pokazuje też, że wszystko przemija, że przychodzą nowe pokolenia młodych ludzi, którym w wielu przestrzeniach trzeba powoli ustępować miejsca, wciąż odnajdując swoje miejsce, to jedyne i wyjątkowe. I z każdym dniem do przodu, bogatszym o nowe doświadczenia.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama