Przeglądając niedzielne ogłoszenia jednej z wielkich warszawskich parafii, trafiłem na następujące, w związku z nabożeństwami majowymi, odprawianymi codziennie w owym kościele: „Zachęcamy do śpiewu Litanii przy podwórkowych kapliczkach. Osoby chcące zorganizować majówkę przy kapliczce z udziałem księdza zapraszamy do zakrystii”. Przyznam, że bardzo mile mnie to ogłoszenie zaskoczyło. Wszak tu nie chodzi o parafię gdzieś za miastem, na wiosce, ale o centrum stolicy Polski! Wkrótce przyszło kolejne, niemniej miłe zaskoczenie. Znajomy redaktor agencji informacyjnej ogłasza na swoim facebookowym profilu: „Jutro o 18 zaśpiewamy majowe na Krakowskim Przedmieściu pod figurką Matki Boskiej Passawskiej. Zapraszam!”. Na co ktoś odpowiedział: „Zaproszę parę osób”. Widząc, że ów ktoś jest studentem, zapewne ci, których zaprosi, to także studenci z warszawskich uczelni. To tylko pewne migawki, złapane przypadkiem i na szybko. Jest przecież podobnych zachęt i zaproszeń o wiele więcej, te jednak dotyczą wielkiego miasta, gdzie zachęca się i zaprasza do modlitwy przy drogach, pośród domów, instytucji i uczelni. Tak, jak to bywało kiedyś.
Nabożeństwo majowe było i pozostaje mi bardzo bliskie. Tuż po Pierwszej Komunii Świętej zaczęła się u mnie ta „przygoda”. Chodziłem wiernie codziennie do kościoła na majowe. Lubiłem śpiewane pieśni, litanię, a wszystko działo się w majowe popołudnie. U mojej babci na wsi ludzie gromadzili się przy kapliczce. Podobnie było, gdy wybierałem się na spacer w góry i schodząc ze szlaku, przechodziłem przez wioski. W pierwszych latach nowego tysiąclecia w Krakowie ludzie śpiewali przy kapliczkach, które wybudowane kiedyś na podmiejskich polach, teraz otoczone były wysokimi blokami nowoczesnego miasta. Te wieczorne maryjne majowe śpiewy mają nie tylko swój niepowtarzalny urok, ale także swoją duchowość płynącą z tradycji. Ksiądz prof. Andrzej Draguła zastanawia się nad faktem „przemian dotykających pobożność ludową, a zwłaszcza te jej formy, które były ściśle powiązanie z obyczajowością wsi, z kulturą agrarną. Na pewno dotyka ją kryzys. Nie znaczy to jednak, że pobożność ta nie znajdzie sobie nowych form, które będą bardziej adekwatne do stylu życia ponowoczesnego człowieka. Być może kiedyś i nabożeństwo majowe ze swoim bogactwem, które niesie litania do Matki Bożej, oderwie się od swego genetycznie wiejskiego kontekstu, a anachroniczne dla mieszkańca miasta ‘łąki umajone’ zostaną zastąpione czymś innym. Czym? Nie wiem, czas pokaże”. Okazuje się jednak, że ludzie żyjący w miastach, a nierzadko pochodzący ze wsi, szukają swoich ‘umajonych łąk’. Czy tylko po to, by spędzić tam chwile wolnego i odpocząć?
Wychodzenie poza kościoły z nabożeństwami, a także procesje, drogi krzyżowe, korowody świętych, piesze lub rowerowe pielgrzymki, mają dziś swoje znaczenie także ewangelizacyjne. Albo raczej nie straciły swojego znaczenia. Widać to także w środowisku wielkich miast poza Polską, gdzie często katolicka Polonia właśnie organizuje takie formy pobożności. Żywe jest we mnie wspomnienie pielgrzymek pieszych z Chicago do Merrillville, gdzie na trasę przejścia pielgrzymki wychodzili ludzie innych wyznań i religii, a pewnie i wielu niewierzących, żeby popatrzeć na to niezwykłe zjawisko. Pytali, co to jest, czemu ci ludzie idą, śpiewają, modlą się. Być może niejednemu ta ciekawość pomogła bardziej zainteresować się kwestią wiary w jego życiu. Bo czy to nie są w rzeczy samej takie małe prowokacje dla duszy? Przechodząc obok grupy modlących się, każdy, także wierzący, może się zatrzymać, dołączyć do modlitwy. I to jest na pewno ważny znak dla innych. Znak i świadectwo.
W dniu 3 maja, wielką państwowo-kościelną uroczystość w Polsce, widziałem relacje z Jasnej Góry. Centralna msza na jasnogórskim Szczycie. Podano, że kilkanaście tysięcy wiernych wzięło udział w uroczystościach. To mimo wszystko bardzo dobrze, zważając na zmiany popandemiczne oraz na zmiany, które ogólnie dotykają religijności ludzi. Pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu to było „kilkaset tysięcy”. Czy te czasy skończyły się bezpowrotnie? Oczywiście, zmienia się człowiek i jego religijność. Kościół katolicki nie jest już jak kiedyś, masowy. Prawdą jest, że lepiej jest skoncentrować się na jakości niż na ilości. Mimo wszystko jednak ewangelizacja polega na zapalaniu do tego, by się nawracać, by odnajdywać żywego i żyjącego Boga, także we wspólnocie Kościoła. By poczuć smak modlitwy, także tej wspólnotowej. By odnaleźć piękno i wartość wspólnoty.
Prosta, zwyczajna modlitwa, nawet jeśli wypływa z wiejskiego kontekstu, może dotrzeć do ponowoczesnego człowieka i może go zachwycić. Jeśli tylko będąc autentyczną, poruszy delikatnymi strunami uczuć tego człowieka, szukającego pośród nowoczesności odrobiny ciszy i spokoju dla siebie. Chcąc to samo zaproponować swojej rodzinie i przyjaciołom. Każdy skrawek „łąk umajonych” kwiatami staje się na wagę złota w szczelnie zabudowanych aglomeracjach. Dlatego tak chętnie ludzie wyjeżdżają poza miasto lub też szukają domu w takich okolicach. Również prosta modlitwa, zaśpiewana z serca, w gronie przypadkowo spotkanych osób, ma swoje znaczenie i odpowiada na ukryte potrzeby człowieka, który, nawet jeśli tego nie czuje w pełni, chce znaleźć i chwalić swojego Boga. Dla wierzących katolików taką niezawodną drogą ku temu jest Maryja, której wstawiennictwa przyzywamy w maju. Piękny wiosenny miesiąc, z Dniem Matki prowadzi także przez i do serca Tej, którą Jezus na krzyżu dał swojemu uczniowi i wszystkim pokoleniom swoich naśladowców: „Oto Matka twoja!”.
Idąc po linii moich warszawskich znajomych, ja także „zapraszam na majowe!”. Jeśli nie ma w kościele, to zawsze można zorganizować przy figurce Matki Bożej lub krzyżu gdzieś w ogródku, przed domem albo w mieszkaniu. Kto wie, może inni się dołączą, a może przyprowadzą znajomych? Warto spróbować!
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.