To nie będzie radosna Wielkanoc dla wielu imigrantów. Liberalniejszą politykę administracji prezydenta Joe Bidena, zmierzającą do szerszego uchylenia drzwi dla nowo przybyłych i legalizacji tych osób, które już mieszkają w USA, zaczęli krytykować nawet Demokraci. Tymczasem amerykańska gospodarka ciągle potrzebuje pracowników.
Kością niezgody między Białym Domem a politykami Partii Demokratycznej (oraz wszystkimi Republikanami) jest kontrowersyjne rozporządzenie covidowe Title 42 pozwalające na odsyłanie z granicy migrantów i zmuszające ich do oczekiwania na rozpatrzenie wniosków azylowych po meksykańskiej stronie. 1 kwietnia br. administracja poinformowała o zamiarze uchylenia w ciągu kilku tygodni tego rozporządzenia. Departament Bezpieczeństwa Krajowego, spodziewając się kolejnego kryzysu, zaczął przygotowywać się na kolejny szturm na południową granicę.
Demokraci kontra administracja
Decyzja o odwołaniu Title 42 wywołała burzę w Kongresie przygotowującym się do kampanii wyborczej. Zarówno w Izbie Reprezentantów, jak i w Kongresie zgłoszono projekty ustaw, których celem jest zablokowanie decyzji administracji i utrzymanie w mocy rozporządzenia przynajmniej do momentu, gdy inne agencje zajmujące się zdrowiem publicznym odwołają zagrożenie pandemiczne. Do republikańskich inicjatyw dołączyło się wielu Demokratów obawiających się, że kolejny kryzys na granicy obciąży ich politycznie podczas kampanii wyborczej. Kongresmeni Maggie Hassan (New Hampshire) i Mark Kelly (Arizona) wizytowali przejścia graniczne i inne placówki służb w pobliżu Meksyku. Senatorowie Catherine Cortez Masto (Nevada) i Rafael Warnock (Georgia) w wydanych oświadczeniach stwierdzili, że wycofanie się z Title 42 nie jest w tym momencie najlepszą decyzją. „Powinniśmy pracować nad naprawą naszego systemu imigracyjnego poprzez inwestycje w bezpieczeństwo granic i traktowanie imigrantów z godnością. Zamiast tego administracja działa bez sprecyzowanego planu” – uderzyła w Biały Dom senator Cortez Mesto.
Wszystko to oznacza, że imigracja i kwestia Title 42 w szczególności stały się już jednym z tematów kampanii wyborczej. Co więcej, problem okazuje się czynnikiem dezintegrującym Partię Demokratyczną. W antyimigracyjne tony uderzać zaczęli politycy tej partii, którzy nie mogą być pewni zwycięstwa w swoich okręgach i stanach, i muszą walczyć o głosy umiarkowanych wyborców i poparcie części elektoratu republikańskiego. Z kolei progresywne skrzydło Demokratów nie zmieniło swojego stanowiska ws. konieczności wprowadzenia gruntownych reform systemu imigracyjnego.
Gospodarka potrzebuje imigrantów
Media tymczasem przypominają, że tej wiosny amerykańscy pracodawcy mają problemy z wypełnieniem wakatów. Jeśli wierzyć przedsiębiorcom, pracownicy ociekają z rynku, a liczba ogłoszeń dotyczących zatrudnienia liczona jest w milionach.
Według danych Biura Spisu Powszechnego (US Census Bureau) imigracja do USA znajduje się na najniższym poziomie od dziesięcioleci. Między 2020 a 2021 rokiem liczba imigrantów netto (różnica między przyjeżdżającymi do USA na stałe a opuszczającymi kraj) wyniosła zaledwie 214 tys. osób. Dla porównania w latach 2015-2016 wskaźnik ten przekroczył milion, a między 2019 a 2020 wyniósł 477 tys.
Dane te potwierdzają zmianę wieloletniego trendu – do połowy minionej dekady Stany Zjednoczone przyjmowały rocznie około 1 miliona imigrantów. Te liczby znacznie zmalały w czasie prezydentury Donalda Trumpa, a podczas epidemii COVID-19 sięgnęły dna.
Sprawą zainteresował się nawet brytyjski „Financial Times”, który zastanawia się nad paradoksem – z jednej strony prezydent Joe Biden spotyka się z krytyką w związku z łagodzeniem polityki imigracyjnej, z drugiej strony coraz głośniej słychać sygnały ze świata biznesu, że Stanów Zjednoczonych nie stać ekonomicznie na blokowanie wjazdu zarówno wysoko wykwalifikowanej, jak i niewykwalifikowanej siły roboczej.
Pracodawcy jako lobbyści
Co więcej, do grona zwolenników reform systemu imigracyjnego dołączyli na stałe pracodawcy. „Społeczność związana z biznesem dość zdecydowanie opowiada się za naprawą systemu. Nie mamy możliwości wypełnienia wszystkich wakatów, korzystając wyłącznie z utalentowanych ludzi wychowanych w USA. Nie negując konieczności wyszukiwania takich talentów, musimy także poszukiwać i sprowadzać pracowników z całego świata” – mówi cytowana przez „FT” Diane Linn, wiceprezeska do spraw polityki imigracyjnej w organizacji lobbystycznej Business Roundtable.
Inne media przypominają, że wśród osób aktywnych zawodowo w USA brakuje obecnie około 2 milionów imigrantów, którzy przyjechaliby do tego kraju, gdyby imigracja w ostatnich latach była zbliżona do poziomów przedpandemicznych. „Sektory gospodarki, które zwykle są bardziej uzależnione od pracy imigrantów, odnotowały w ubiegłym roku znacząco wyższe odsetki wakatów” – napisali w jednej z ostatnich analiz Giovanni Peri i Reem Zaiour, ekonomiści z University of California – Davis.
Warto pamiętać, że w USA imigrantem/imigrantką jest co piąta pielęgniarka, co czwarta salowa, co druga pomoc domowa czy co drugi ogrodnik. Kłopoty pogłębia demografia. Z rynku pracy odchodzi pokolenie baby boomers – powojennego wyżu demograficznego z roczników 1945-1964. Pandemia jeszcze przyspieszyła ten proces, bo wiele osób zdecydowało się na wcześniejsze emerytury. Co więcej, w minionym roku Stany Zjednoczone odnotowały najwolniejszy przyrost naturalny w tym roku. „Finansowa przyszłość Social Security i Medicare, podobnie jak nasze zdolności do zapewnienia opieki nad najstarszymi, znajdą się w niebezpieczeństwie bez zapewnienia pozytywnego wzrostu populacji USA” – twierdzi Tara Watson, profesor ekonomii na Williams College. Na razie trudno wskazać jakikolwiek inny sposób na zwiększenie liczby ludności czynnej zawodowo niż wpuszczanie więcej imigrantów.
Bez happy endu?
Mimo tych obiektywnych uwarunkowań trudno liczyć na szybkie zmiany. US Citizenship and Immigration Services (USCIS) oraz amerykańskie placówki konsularne jeszcze długo nie będą w stanie wyplątać się z pandemicznych zaległości liczonych w milionach niezałatwionych spraw. Kongres tej wiosny znów utonie w sporach, podczas których padać będzie wiele demagogicznych, jeśli nie ksenofobicznych, argumentów. Wielu Demokratów obawia się, że wsparcie polityki prezydenta Joe Bidena będzie dla nich pocałunkiem śmierci. „Przedsiębiorstwa gorączkowo szukają pracowników. Miliony legalnych imigrantów chciałoby pracować w Stanach Zjednoczonych. To nie powinno być trudne do załatwienia” – apeluje w artykule wstępnym „Washington Post”. Niestety to tylko myślenie życzeniowe. Naprawa systemu imigracyjnego wydaje się tej wiosny jeszcze trudniejsza i jeszcze bardziej niemożliwa do przeprowadzenia niż w czasie pandemii lub za rządów poprzedniej administracji.
Jolanta Telega[email protected]