Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 06:56
Reklama KD Market

Migranci uciekają z Rosji

Moskwa, stolica Rosji, 18 marca 2022 r. fot. YURI KOCHETKOV/EPA-EFE/Shutterstock

Objętej sankcjami Rosji grozi kolejny problem – kraj już wkrótce zaczną masowo opuszczać migranci z krajów Azji Środkowej. Wobec tragedii walczącej Ukrainy to może mały problem, ale dla świata nie jest to dobra wiadomość, bo gospodarki Tadżykistanu i Kirgistanu bez pieniędzy nadsyłanych przez emigrantów popadną w poważne kłopoty, a to grozi destabilizacją i wzrostem wpływów islamskiego fundamentalizmu. O tym, że Rosja, podobnie jak Stany Zjednoczone przyciąga imigrantów, pamiętamy raczej rzadko. 

Są jednak kraje, w których jest dużo biedniej niż w dawnym imperium. Dlatego takie metropolie jak Moskwa czy Petersburg są miejscami, do których chętnie przyjeżdżają mieszkańcy republik b. ZSRR w poszukiwaniu pracy. Nie tylko tam. Migranci w Rosji najczęściej podejmują zatrudnienie w budownictwie, transporcie i rolnictwie. Jeśli ktoś ma w tym miejscu skojarzenia z rolą, jaką odkrywają w USA Latynosi, to nie są one nieuzasadnione. 

Mieszkanka Moskwy przechodzi obok znaku dolara na wystawie kantoru fot. YURI KOCHETKOV/EPA-EFE/Shutterstock

Migranci, sankcje i… cinkciarze

Według oficjalnych rządowych statystyk w 2021 roku do Rosji przebywało w poszukiwaniu zajęcia 7,8 mln obywateli Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kirgistanu. Było ich więcej – nawet 12 mln, ale pandemia koronawirusa spowodowała w Rosji duży odpływ migrantów z byłych republik ZSRR. Dodatkowo tuż przed inwazją na Rosję Kreml wprowadził kolejne ograniczenia sanitarne dla migrantów. 

Choć zarobki w Rosji są o wiele niższe niż na Zachodzie, część pieniędzy migranci wysyłają po wymianie na dolary do swoich rodzin. Jest to często duże wyrzeczenie, bo jeśli zarabia się 300-400 dol. miesięcznie, przesłanie nawet 100-150 dolarów na wsparcie najbliższych znacznie obniża i tak bardzo niską stopę życiową w miejscu zamieszkania. 

Agresja Rosji na Ukrainę i wprowadzone przez Zachód sankcje zachwiały światem imigrantów zarobkowych. Dolar, będący głównym punktem odniesienia, gwałtownie podrożał – z ok. 78-80 rubli do 105 rubli w tym tygodniu. W pewnym momencie inwazji za dolara trzeba było nawet płacić ponad 130 rubli. Na domiar złego, już w pierwszych dniach po ogłoszeniu sankcji prezydent Władimir Putin ogłosił zawieszenie wszelkich zagranicznych transferów walutowych. Ograniczono także możliwość wymiany rubli na waluty przez osoby indywidualne, co oznacza, że migranci będą mogli wysyłać do swoich krajów tylko rosyjską walutę. W Rosji niemal natychmiast powstał czarny rynek i znane nam z czasów PRL zjawisko cinkciarstwa. Walutowe „koniki”, z którymi od razu zaczęła walczyć oficjalna putinowska propaganda, potrafią żądać nawet 200 rubli za banknot z podobizną Jerzego Waszyngtona. 

Najbiedniejsi w tarapatach

Jak duży może to stanowić problem, może świadczyć raport opublikowany na początku marca przez Bank Światowy. Wynika z niego, że brak przekazów pieniężnych od migrantów zarobkowych uderzy najmocniej w gospodarki Kirgistanu i Tadżykistanu. „Osłabienie aktywności gospodarczej Rosji oznaczać będzie spadek zatrudnienia i dochodów zagranicznych pracowników, co przekładać się będzie na możliwość przekazywania pieniędzy do swoich krajów. Drugim uderzeniem będzie osłabienie rubla wobec dolara, co obniży nominalną wartość pieniędzy wysyłanych do rodzin w rosyjskiej walucie” – komentuje Dilip Ratha, główny ekonomista Banku Światowego ds. migracji i przepływów finansowych. 

Problem w tym, że niektóre gospodarki byłych republik ZSRR nie mogą funkcjonować bez pieniędzy gastarbeiterów. Według prognozy Banku Światowego Kirgistan musi się liczyć w 2022 roku z 33-procentowym spadkiem wartości przelewów od osób pracujących w Rosji, a Tadżykistan – o 22 proc. Jak wiele znaczą te sumy dla dwóch położonych w górach państw pozbawionych znaczących bogactw naturalnych, niech świadczą te liczby. W 2020 roku suma przesłanych przez migrantów pieniędzy do Kirgistanu stanowiła równowartość 31,3 proc. produktu krajowego brutto tego kraju. W przypadku Tadżykistanu było to 26,7 proc. PKB. Większość tych pieniędzy wpływała właśnie od pracowników z Rosji. Kirgistan i Tadżykistan to jedne z najbiedniejszych krajów Azji Środkowej. Dość powiedzieć, że PKB per capita tego drugiego kraju jest o połowę niższy niż Bangladeszu, a od przekazów od pracujących za granicą jest uzależnionych 70 proc. tadżyckich rodzin.

Według Banku Światowego to najbardziej skrajne przypadki, ale problem dotyczy także innych państw. W przypadku Uzbekistanu pieniądze z zewnątrz stanowią ok. 11 proc. PKB, a raport BŚ przewiduje w tym roku 22 proc. spadek wpływów. W większym Kazachstanie wpływy od migrantów zmniejszą się o 17 proc., ale kraj ten posiada własne źródła ropy i innych surowców, więc kryzys nie odbije się tak mocno na kondycji całej gospodarki. Gorzej będzie z Turkmenistanem czy Armenią. 

Zamknięty McDonald's w Moskwie fot. MAXIM SHIPENKOV/EPA-EFE/Shutterstock

Wyjazdy to kwestia czasu

Niezależny dziennik „Moscow Times” odnotowuje masowy exodus pracowników z Azji Środkowej z Rosji i przewiduje, że ludzie z krajów o bardzo biednych gospodarkach będą szukać swoich szans w innych regionach świata – w bogatych krajach arabskich i w Azji Południowo-Wschodniej. Wadim Kowrigin, politolog z Rosyjskiego Uniwersytetu Ekonomicznego im. Plechanowa, z którym rozmawiała gazeta, szacuje, że granicą opłacalności pozostawania migrantów w Rosji jest próg 130 rubli za dolara, oczywiście przy założeniu możliwości wymiany rosyjskiej waluty na bardziej wiarygodną.

Eksperci przewidują, że fala masowych wyjazdów może rozpocząć się już za trzy do sześciu miesięcy i objąć nawet 6 milionów osób. Do tego, do Rosji przestaną napływać nowi migranci. Po pierwsze problemem jest już sama podróż, bo choć samoloty z byłych republik ZSRR ciągle latają do rosyjskich miast, to ceny biletów znacznie wzrosły. Co więcej, rosną obawy, że spadająca wartość rubla uczyni zarobkowe przedsięwzięcie zupełnie nieopłacalnym. I choć migranci rzadko deklarują zainteresowanie geopolityką, wybiorą inny region świata dający większą szansę na zarobek i powrót do ojczyzny.

Oczywiście strona rosyjska zapewnia, że w przypadku masowego exodusu migrantów gospodarka poradzi sobie, zastępując ich Rosjanami. Ale nie odbędzie się to bez poważniejszych problemów. Pojawienie się większej liczby Rosjan na rynku pracy gotowych do podejmowania zatrudnienia w zawodach uważanych za trudne, brudne i uciążliwe – jakie zwykle wykonują migranci – byłoby wynikiem masowych zwolnień, będących skutkiem sankcji Zachodu.

Problemy imigrantów w Rosji są niczym wobec tragedii walczącej Ukrainy. Ich problemów nie można używać jako argumentów za łagodzeniem sankcji wobec Kremla. Warto jednak pamiętać, że restrykcje mogą mieć dość nieoczekiwane skutki uboczne w miejscach, które z obecnym konfliktem mają niewiele wspólnego, a powiązania w dobie globalizacji potrafią być bardzo skomplikowane. 

Jolanta Telega[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama