Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 08:30
Reklama KD Market

Cud narodzin dziecka

W minioną sobotę zostałem wujkiem, już po raz trzeci. Po dwóch wspaniałych dziewczynkach, córkach mojej siostry, przyszedł czas na brata, któremu urodził się syn. Podobnie, jak to było wcześniej, przyjście na świat nowych członków najbliższej rodziny wiąże się z wielkim przeżyciem także dla wujka. Oczekiwaniu na szczęśliwe rozwiązanie towarzyszyła z jednej strony modlitwa, żeby wszystko poszło dobrze i dziecko wraz z mamą czuli się dobrze, a z drugiej to napięcie, czy już jest na tym świecie, czy nie. Kiedy już oznajmiono tę radosną nowinę, poczułem, że dzień urodzin dziecka staje się kolejną ważną datą w kalendarzu rodzinnym, świętem całej rodziny i że takim ma być obchodzony każdego roku. Ten moment oznaczony zostanie również w drzewie genealogicznym rodu, gdyż oficjalnie zapoczątkowuje nową historię, jaką jest każde życie człowieka. Cudowne jest to, że każdy rodzi się w rodzinie. Nawet jeśli ta go sobie „nie życzy”, chce zostawić, to nigdy nie będzie w stanie wydrzeć z kalendarza historii tego konkretnego człowieka. Z każdym przesłanym zdjęciem Maluszka, wraz z innymi członkami rodziny widzimy, jak z dnia na dzień się zmienia, nabierając coraz bardziej wyraźnych kształtów. Na nic, póki co szukanie podobieństw do mamy czy taty, one kiedyś się ujawnią, tak od strony wyglądu, zachowań, jak i charakteru. W końcu jednak każdy podobny jest przede wszystkim do siebie.

Mając wiele „znajomych” w świecie mediów społecznościowych, z radością widzę, jak wiele dzieci rodzi się w ich małżeństwach i rodzinach. Zresztą każde pochwalenie się nowo narodzonym dzieckiem budzi we mnie radość. Bo każde życie jest dla mnie prawdziwym cudem. Nie może być inaczej, dzięki każdemu nowemu człowiekowi przedłuża się historia świata. Przed laty ze smutkiem stwierdziłem w jednym z europejskich państw, gdzie odnotowano spadek narodzin, że jest tam po prostu bardzo smutno. Na ulicach spotykałem w większości starszych ludzi lub dorosłych prowadzących zamiast wózków z dziećmi, pieski i kotki. Już wtedy pytałem siebie, jaki będzie ten świat za dwadzieścia, trzydzieści lat? Świat ludzi zamożnych, gdzie jednak mocno odczuwalny był wysoki poziom egoizmu. Kiedy zatem spotykam młode małżeństwa, które otwarcie oznajmiają, że chcą mieć dzieci i nie zamierzają niczego limitować, bardzo cieszy mnie ich odwaga i jasne sprecyzowanie swojego małżeńskiego powołania. Kilka tygodni temu, spacerując po Krakowie, spotykałem wiele młodych rodzin z małymi dziećmi. I było to dla mnie naprawdę bardzo radosne!

Narodziny człowieka są cudem i wydarzeniem jedynym oraz niepowtarzalnym. Najwięcej na ten temat mogą powiedzieć, oczywiście, mamy. One są najbliżej, czując nie tylko swoje dziecko, ale także czując z dzieckiem. Te wszystkie różne etapy, od poczęcia do narodzin i później, kiedy często pojawia się także lęk i potrzeba potwierdzeń, że wszystko idzie dobrze. Nieprzespane noce, czuwanie, nasłuchiwanie. Tego nie są w stanie zrozumieć nawet ojcowie, choćby nie wiadomo, jak byli blisko. Choć często towarzyszą z wielkim zaangażowaniem, to nie oni jednak noszą dziecko pod sercem. Ich czas przyjdzie później, zwłaszcza kiedy dziecko nieco podrośnie i zacznie się etap uczenia go życia. W cudzie narodzin uczestniczą oboje, jeśli tylko tego chcą i mogą. I tak jest chyba najlepiej, gdyż są razem, a to jest najważniejsze, daje większe poczucie więzi, jest wielkim wsparciem i jest niczym parasol miłości, który okrywa nowo narodzone dziecko i jego rodziców.

W tym kontekście trudno nie pomyśleć o dzieciach, które rodzą się w sytuacjach trwających wojen i w niewoli. To prawdziwy dramat, gdyż w poświacie śmierci, jaka roztacza się wokół, dokonuje się cud narodzin, taki sam, jak w bezpiecznych murach oddziałów porodowych. Wiadomości dostarczają każdego dnia tragicznych obrazów z Ukrainy i innych miejsc na świecie. Mocno dotknął mnie obraz porodówki w piwnicach szpitala, w mieście ogarniętym wojną, pierwszy krzyk dzieci oraz łzy matek, w których szczęście miesza się z niepewnością i strachem, i bólem. Także obrazy matek z dziećmi uciekających za granicę, do Polski i innych krajów, dzieci, które chcą żyć, uczyć się i rozwijać. Mają do tego prawo, które odbiera im nieludzka tyrania i okrucieństwo ludobójców. Podobne obrazy, o których już prawie się nie mówi w krajach tak zwanego „Trzeciego Świata”, gdzie głód i choroby zabijają ogromną liczbę dzieci. Są też obrazy licznych „okien życia”, gdzie raz po raz pojawia się porzucony noworodek, a dzięki takim miejscom odnajduje szansę na życie. W końcu tragiczne doniesienia o handlarzach ludzi, których niemało, zwłaszcza tam, gdzie dzieje się nieszczęście. Obrazy te nie mogą znikać z pola widzenia. Uważam, że powinny być stale obecne ku przestrodze z jednej strony, a z drugiej ku budzeniu wrażliwości w społeczeństwie międzynarodowym, które powinno uznać, że życie ludzkie jest prawdziwym cudem, błogosławieństwem, a nie przekleństwem, szansą na dalsze istnienie świata!

W dniu 25 marca w Kościele obchodzone jest święto Zwiastowania. Dokładnie na 9 miesięcy przed Bożym Narodzeniem. Chociaż niemal każdego roku wypada ono w czasie Wielkiego Postu, nie przeszkadza to jednak w uznaniu, że tajemnica Wcielenia Syna Bożego jest nierozerwalnie związana z tajemnicą Jego śmierci i zmartwychwstania. To święto, w którym uroczyście obchodzi się poczęcie Jezusa Chrystusa w łonie Najświętszej Maryi Panny. W Polsce od 1998 roku obchodzony jest jako Dzień Świętości Życia. Został takim ustanowiony na apel św. Jana Pawła II zawarty w encyklice „Evangelium Vitae” ogłoszonej 25 marca 1995 roku. Papież napisał w niej, że „człowiek i jego życie jawią się nam jako jeden z najwspanialszych cudów stworzenia”. Tego dnia w wielu miejscach wierni podejmują się Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego, zobowiązując się do dziewięciomiesięcznej modlitwy w intencji dziecka zagrożonego zabiciem w łonie matki. Celem tak przeżywanego święta jest budzenie większej wrażliwości na poczęte życie i cud, którym ono jest. 

Warto czasami pochylić się nad darem życia, tak swojego, jak i najbliższych. Trzeba to życie promować, pokazując, jak wielkim jest cudem i szczęściem. Trzeba też je wspierać, aby mogło nie tylko się urodzić, ale dojrzewać, wzrastać, rozwijać się, ubogacając ziemię i rodząc następne pokolenia ludzi.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama