Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 15:37
Reklama KD Market

Ostatnia święta

Ostatnią osobą wyniesioną na ołtarze przez papieża Jana Pawła II była Gianna (Joanna) Beretta Molla. Podczas uroczystości kanonizacyjnej, która odbyła się dnia 16 maja 2004 roku Ojciec święty powiedział znamienne słowa: "Macierzyństwo może być  źródłem wielkiej radości, ale także stać się  źródłem cierpień. Wówczas miłość staje się próbą, czasem heroiczną, która wiele kosztuje macierzyńskie serce kobiety...".

Przywołajmy postać św. Joanny, jako wzoru dla wszystkich matek, bo dzięki macierzyństwu zwykła, ale równocześnie jakże niezwykła kobieta, żona, matka, lekarka, stała się symbolem bezgranicznej miłości matki do dziecka, miłości silniejszej niż śmierć. Gdy stanęła przed wyborem ratowania siebie czy własnego dziecka, poprosiła męża: "(...) jeżeli trzeba będzie wybierać między mną i dzieckiem  żadnych wahań. żądam, żebyście wybrali dziecko. Ratujcie dziecko". Joanna zmarła po narodzinach swego czwartego dziecka, córeczki, w wielkich bólach i cierpieniu. Odmawiała bowiem przyjmowania leków przeciwbólowych. Umierała świadomie, a swe cierpienie ofiarowała Bogu. Jej uratowana córka dziś też jest lekarzem i z ogromnym oddaniem służy chorym, podobnie jak jej święta matka.

Joanna Beretta jako młoda dziewczyna, mając przykład brata misjonarza oraz dwojga rodzeństwa, które wybrało zawód lekarza, pragnęła podążać w podobnym kierunku  poświęcenia się służbie człowiekowi, jako lekarz i równocześnie służbie Bogu jako zakonnica. Chciała być jednak pewna swoich życiowych wyborów. Ważne było dla niej świadome rozeznanie własnego powołania i poznanie woli Bożej w odniesieniu do siebie, jako warunku szczęścia na ziemi i zrealizowania swego życia w pełni Bożej łaski. Pytała więc o nie w modlitwie Matkę Boską w Lourdes, zasięgała opinii swojego stałego spowiednika, od którego otrzymała nastepującą radę:" Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż (...), to jakie będziemy mieć rodziny?".
Wówczas na drodze życia Joanny pojawił się przystojny inżynier, Piotr Molla. Po okresie narzeczeństwa, poświęconego wzajemnemu poznawaniu się, wytyczaniu priorytetów życiowych i rodzinnych, w obecności swego brata  księdza, w 1955 roku Joanna poślubiła Piotra. "Sakrament miłości" opromieniający wspólną drogę na ziemi miał trwać "aż po niebo". Częste rozstania małżonków związane z podróżami służbowymi Piotra były rekompensowane serdeczną korespondencją i nagraniami na kasetach magnetofonowych przechowywanych jako najpiękniejsze pamiętki wzajemnej miłości Joanny i Piotra.

W pracy zawodowej Joanna kierowała się świadomością, że "wszyscy na świecie pracujemy, służąc w jakiś sposób człowiekowi", a więc "czyśmy dobro". Młoda lekarka podjęła dodatkową bezpłatną pracę w przedszkolu i szkole podstawowej. Dojeżdżała na każde wezwanie do ludzi obłożnie chorych, starych i ubogich. Jakże trafnie radziła: "W swoje obowiązki trzeba angażować się do końca sercem. Nie wolno jednak przedkładać obowiązków zawodowych ponad rodzinę. To praca jest dla rodziny, a nie rodzina dla pracy (...). Wracając z pracy do domu starajmy się nie przenosić napięć na swoich najbliższych". Nauczyła swego męża odpoczywać i korzystać z radości, jakie dają chwile relaksu i wytchnienia od pracy.

Joanna zauroczona pięknem gór była zapaloną narciarką i turystką. Kochała przyrodę, jako wspaniały dar Boga dla człowieka. Często wyjeżdżała do wynajętego domu położonego u stóp Mont Blanc. Lubiła utrwalać na zdjęciach chwile spędzane z mężem, a potem i dziećmi "pod błękitem nieba"  aby zachować je na zawsze.

Narodziny kolejnych, jakże upragnionych i wyczekiwanych dzieci były najpiękniejszymi wydarzeniami w życiu rodziny. Miłość małżeńska wzbogacała się o dar nowego życia i miłość rodzicielską. Joanna była bardzo oddaną i kochającą matką, ale równocześnie matką świadomą i rozumną, wychowującą swe pociechy poprzez dobry przykład, gdyż "słowa pouczają, ale przykład pociąga".

Znacznie wcześniej, zanim jeszcze została matką, przygotowywała się do macierzyństwa, uważała bowiem iż "macierzyństwo czy ojcostwo psychiczne powinno poprzedzać rodzicielstwo biologiczne". Myślała o swych przyszłych dzieciach od chwili narzeczeństwa z Piotrem. Wspólnie planowali liczną gromadkę dzieci. Modlili się o żarliwie o dar bycia dobrymi rodzicami. Joanna wybierając najpiękniejszy materiał na suknię ślubną marzyła, że kiedyś po przeróbce stanie się ornatem dla syna  księdza.

Była na wskroś nowoczesną kobietą XX wieku  prowadziła samochód, wyszukiwała nowe przepisy kulinarne, aby zaskoczyć swych gości niecodziennym daniem, korzystała  w umiarkowany sposób  z kosmetyków, miała swoją krawcową i fryzjerkę. Równocześnie umiała wykonać wszelkie prozaiczne domowe prace. Potrafiła szyć, cerować, gotować i piec.

Ze zdjęć poznajemy piękną młodą kobietę, zawsze elegancką, emanującą ciepłem i dobrocią. I taka była w rzeczywistości. Niezwykle kochająca i oddana żona, dobra, wyrozumiała, dbająca o wszystkie aspekty życia we dwoje  "Jako kobieta nie mogę również zapominać o swoim wyglądzie. Mam na myśli sposób uczesania, ubrania, ale przede wszystkim uśmiech dla swojego męża".

Wzorowo dbała o dom i rodzinę. Potrafiła cieszyć się każdą chwilą i każdą chwilę życia wypełniała swą promienną radością, oddaniem, miłością do męża i dzieci. Nadawanie szczególnej rangi każdemu dniu, sposób przeżywania nawet najmniejszych okazji, jako uroczystego święta, wprowadzało w rodzinę Joanny i Piotra szczęście, atmosferę wzajemnego dzielenia się niemal namacalną miłością.

Prowadziła dom otwarty. Często państwo Molla gościli znajomych i przyjaciół. Joanna szczególnie ceniła więzi rodzinne, dlatego utrzymywała bardzo bliskie kontakty ze swoim licznym rodzeństwem i rodziną męża. Dzieci zostały włączone do grupy maluchów Akcji Katolickiej.

Dzięki Joannie życie jej rodziny ubogacone było stałą obecnością Boga. Rodzina była bowiem dla niej niczym "mały Wieczernik", w którym wszystko dzieje się dla Boga i przez Boga. Wspaniała osobowość duchowa i intelektualna oraz głęboka wiara realizowana na co dzień w życiu osobistym i zawodowym czyniły z niej postać ponadprzeciętną.

Równocześnie Joanna korzystała ze wszytkich radości i uroków życia  bywała na koncertach, przyjęciach i zabawach karnawałowych. Bardzo lubiła tańczyć. Ostatni bal Joanny i Piotra miał miejsce w Grand Hotelu w Sztokholmie w 1961 roku ...

W dniu 17 kwietnia tego roku Kościół św. Trójcy, jako pierwszy w Stanach Zjednoczonych, przyjął relikwie św. Joanny. Była to niezwykła uroczystość, tym bardziej, iż Trójcowo gościło rodzoną siostrę świętej, zakonnicę  lekarza, siostrę Wirginię. Wysłuchaliśmy opowieści o wspaniałej kobiecie, lekarce, żonie i matce, którą przedstawiła pani Krystyna Zając, propagatorka kultu św. Joanny w Polsce. Szczególnie wzruszeni i wsłuchani byliśmy w słowa siostry św. Joanny, świadka ostatnich ziemskich chwil Jej życia.

Piotr Molla napisał Ojcu świętemu o swej żonie: "Joanna bardzo kochała życie i wszystkie piękne rzeczy dotyczące życia. Razem dzieliliśmy pewność, że życie ludzkie jest święte, ponieważ jest darem od Boga".
Barbara Hanna Otto

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama