Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 06:14
Reklama KD Market

Gospodarcza agonia Rosji

Rosja przestała wypłacać zagranicznym inwestorom odsetki od wykupionych obligacji. To pierwszy krok na drodze do całkowitej niewypłacalności tego państwa objętego sankcjami po niesprowokowanej agresji na Ukrainę. Jednak scenariusz, że kłopoty gospodarcze neoimperialnego imperium Władymira Putina doprowadzą do szybkiego końca wojny, jest bardzo mało prawdopodobny.Ekonomiści zgodnie podkreślają, że z gospodarczego punktu widzenia znaleźliśmy się na ziemi nieodkrytej. Jeszcze nigdy w dobie globalizacji nie podjęto próby odcięcia finansowego krwioobiegu od tak dużego kraju, jakim jest Rosja. Rozmiary sankcji nałożonych na Kreml za napaść na Ukrainę i rozmiary wprowadzanego bojkotu ekonomicznego przekraczają, co widzieliśmy do tej pory. Nigdy wcześniej skutki sankcji nie były widoczne tak szybko. Spadek wartości rosyjskich spółek niemal do zera, odgórne zamknięcie moskiewskiej giełdy, dewaluacja rubla, panika bankomatowa w rosyjskich miastach, prędkość ogłoszenia pierwszych niewypłacalności i bankructw (upadek ogłosiła spółka, która miała obsługiwać gazociąg Nord Stream 2 oraz niespotykana dotąd solidarność podmiotów państwowych i prywatnych potępiających agresora nie mają historycznego precedensu. Zamknięcie przestrzeni powietrznej sprawiło, że do Rosji trudno dziś nawet dolecieć, chyba że z Azji. Na sankcje i zamrożenie aktywów zdecydowały się nawet takie kraje jak Szwajcaria czy Monako, które zawsze uchodziły za finansową bezpieczną przystań ludzi o podejrzanej proweniencji. A to dopiero początek. Nie odłączono jeszcze systemu SWIFT w rosyjskich bankach, bo to proces, który zajmie kilkanaście dni. Rosja nie odczuła jeszcze skutków zamrożenia własnych rezerw finansowych, którymi chciała zamortyzować spodziewane sankcje.W ekonomii jednak nic nie dzieje się z dnia na dzień. Rosyjskiej gospodarce zadano śmiertelne ciosy, ale wcale jeszcze jej nie zabito. Proces agonii może zająć długie miesiące, jeśli nie lata. Na pewno potrwa więc dłużej niż perspektywa czasowa prowadzonej obecnie operacji wojskowej. Naiwnością jest więc sądzić, że wojna szybko się skończy, bo rosyjska gospodarka się zawali.Putin już zaczął zarządzać dekretami, próbując zyskać na czasie. Wstrzymano możliwość wypływu walut poza Rosję, bank centralny z dnia na dzień podwoił stopy procentowe. Czym jednak kończy się wprowadzanie gospodarki planowo-nakazowej wiedzą wszyscy, którzy pamiętają czasy PRL. W ekonomii nie ma cudów. Rosjan czeka pauperyzacja, gigantyczna inflacja i niedobór gospodarki na rynku. Buńczuczne deklaracje o samowystarczalności można między bajki włożyć. Autarkia w dzisiejszych czasach, gdy sieci globalnych dostaw zarzucone są niemal wszędzie, jest właściwie niemożliwa, zwłaszcza w kraju stosunkowo zacofanym technologicznie, jakim jest Rosja. Kraj może i pewnie jest w stanie się wyżywić na elementarnym poziomie, ale już wkrótce poszukiwać będzie mikroprocesorów, telefonów komórkowych, podzespołów samochodowych, a nawet bananów czy cytrusów, które trzeba będzie sprowadzać z zagranicy. Na lotniskach staną nawet samoloty obsługujące linie wewnętrzne, bo większość floty Airbusów musi być serwisowana przez mechaników spoza RosjiI tu rodzą się pytania, na które dziś trudno odpowiedzieć. Co będzie dalej? Rosyjskie społeczeństwo różni się od mieszkańców Europy czy Ameryki. Jest przyzwyczajone do wyrzeczeń i do tego, że autorytarni przywódcy mogą pozbawić ich oszczędności życia. Jest stłamszone trwającą od ponad 20 lat nieustanną propagandą o okrążaniu kraju przez wrogie kraje NATO. Może więc okazać dużo bardziej odporne na potencjalne niepokoje niż ludzie przyzwyczajeni do przysłowiowej ciepłej wody w kranie. W tym kontekście należy tonować nadmierne nadzieje na szybki wybuch rewolucji głodnych Rosjan, którzy zmiotą z powierzchni ziemi obecny reżim.Z drugiej strony zagadką jest solidarność i determinacja Zachodu w znoszeniu niedogodności związanych z wprowadzeniem sankcji. Bo jest to zawsze miecz obosieczny. Ograniczenie importu rosyjskich węglowodorów (a mało kto mówi o całkowitym bojkocie) doprowadzi do wzrostu cen energii i inflacji. Rosja i niszczona wojną Ukraina należą do największych eksporterów kukurydzy, pszenicy czy oleju słonecznikowego na świecie. Tych towarów zabraknie na światowych rynkach, więc wzrosną ceny żywności. Czy ktoś się nie wyłamie spod embarga i nie ustąpi? Przecież nie wszystkie kraje były do końca przekonane o zasadności wprowadzania tak głębokich sankcji. Dlatego patrząc się na ekonomiczną agonię Rosji, trzeba będzie na każdym kroku przypominać o tym, że za to, co się dziś dzieje, także odpowiedzialny jest Zachód, który przez długie lata pozwalał na stopniowe uzależnianie swoich gospodarek od rosyjskich węglowodorów, lekceważąc przy tym wszelkie sygnały ostrzegawcze. Ale uprzedzę głosy oburzenia: grzech naiwności i chciwości Zachodu jest niczym wobec zbrodni popełnianej dziś przez putinowską Rosję na Ukraińcach.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama