13 lipca br. minęła piąta rocznica śmierci Jana Karskiego. Człowieka wielkiego, którego amerykański magazyn Newseek uznał za jedną ze stu najwybitniejszych postaci XX wieku. Równocześnie w polskiej świadomości zbiorowej obecnego ledwie nieco ponad dziesięć lat. Krótko lecz wyraziście. Niekiedy i dla niejednego do bólu.
Szlacheckość serca
Profesor Janusz Zawodny, człowiek który nie dopuścił do pogrzebania pamięci Katynia, przyjaciel Karskiego mówił: Cała definicja tego człowieka zamyka się w starym angielskim określeniu Nobility of Heart. To można przetłumaczyć jak: szlachetność serca, ale też: szlacheckość serca. Jan był prawdziwym szlachcicem serca. Godnym tego niepozbawialnego tytułu, jak nikt z ludzi których w życiu poznałem.
Dla wielu interpretatorów polskiego patriotyzmu i racji stanu pojawienie się Jana Karskiego w życiu publicznym III RP było co najmniej niewygodne. Odpowiadał kanonowi polskiego bohatera w sposób kompletny.
Tradycja powstańcza ze strony matki i ojca, kult Piłsudskiego w rodzinie pod kreślony karierą oficerską brata płk. Mariana Kozielewskiego, wychowanie katolickie w Sodalicji Mariańskiej. Magisteria prawa i dyplomacji na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie z wyróżnieniem, podchorążówka artylerii konnej we Włodzimierzu Wołyńskim z szablą prymusa od prezydenta RP, staż dyplomatyczny w MSZ z pierwszą lokatą i dobre stanowisko na start kariery. Ucieczka z łagru sowieckiego i transportu niemieckiego. Członkostwo Podziemia od listopada 1939 roku. Misje do rządu na wychodźstwie we Francji.
Ucieczka z rąk gestapo po torturach. Powrót do konspiracji. Misje do getta i obozu. Przekazanie przywódcom Zachodu na czele z Franklinem D.
Rooseveltem udokumentowanej wiedzy o polskim Państwie Podziemnym, a przede wszystkim o zagładzie żydów, czego zwieńczeniem była wydana w 1944 roku książka Story of a Seceret State, a na co liderzy koalicji pozostali obojętni. Szok pod wpływem tej konstatacji. Po wojnie, wycofanie się na boczny tor. Koncentracja na karierze naukowej w jezuickim Georgetown University w Waszyngtonie, chęć zapomnienia wojennego fragmentu biografii przy całkowitym braku ambicji polonijnopatriotycznego mentorstwa. Na początku lat 80. powrót do świadomości społecznej dzięki akcji przywracania Karskiego ludzkości w wydaniu Claudea Lanzmanna (autora słynnego filmu Shoah, gdzie polski kurier przebywa na ekranie 45 minut) i Elie Wiesela, który zmusza Karskiego do złożenia publicznego raportu ze swej misji. Tytuł "Sprawiedliwego Wśród Narodów świata", splendory, zaszczyty. Przede wszystkim jednak dowiedzenie i jasne uświadomienie dwóch spraw. Pierwszej, iż nie ma mowy o tym, że o Holokauście świat podczas wojny nie wiedział. Drugiej, że polskie Państwo Podziemne i Rząd na Wychodźstwie dołożyli wszelkich starań, aby wiedzę o zagładzie narodu żydowskiego doprowadzić do świadomości sojuszniczej.
żydzi uzupełniają o trzecią prawdę: czyn Karskiego potwierdził na jakie zagrożenie wystawiony jest naród bez państwa i udowodnił niezbędność powstania Izraela.
Taki bohater wyłania się, niejako wywołany przez historię, krótko przed powstaniem III Rzeczpospolitej. W drugim obiegu ukazuje się w Polsce fundamentalne dzieło Jana Karskiego Wielkie mocarstwa wobec Polski.
Mitologia prawdy
Karski zwykł był podkreślać, że kariera uczonego amerykańskiego, a przedtem gorzkie doświadczenia wojenne z instrumentalizowaniem prawdy i relatywizowaniem jej sensu moralnego uchroniły go przed bardzo polskimi pokusami mitologizowania w obszarach historii i polityki. Uważał, że w Polsce odwaga prawdy wobec przyjaciół musi być większa niż odwaga walki z wrogiem.
Odwagę tę wykazywał.
Już Wielkie mocarstwa... pokazywały, że rola Polski w konstelacji międzynarodowej była zwykle przez nas przesadzana, jej aspiracje liderowania nadmierne i wzbudzające odruchy alergii u sąsiadów, zaś w polityce potęg pozostawała Polska zaledwie jej przedmiotem oraz funkcją zmieniających się stosunków między nimi.
Bywał sceptyczny wobec polskiego czynu wojennego. Uważał, że wiele ofiar było nadmiernych i niepotrzebnych. Wzbudzał emocje krytycznym stosunkiem do angażowania dzieci w walce dorosłych. Uważał za pozbawione racji moralnej werbowanie ich do Szarych Szeregów bez wiedzy rodziców, a ze świadomością nieuchronnych wysokich strat. Za obowiązek dorosłych uważał uchronienie dzieci od skutków wojny i zapewnienie im przeżycia za wszelką cenę.
W ciągu ostatnich 300 lat historii Polski za największy sukces uznawał bezkrwawą rewolucję solidarnościową z jej finałem w postaci konsensusu okrągłostołowego i transformacją władzy. Optował za obecnością Polski w NATO i wspólnocie europejskiej, której zwolennikiem był od wyłonienia się jej idei. Podkreślał jednak, że powinniśmy mieć pomysł jak w tych strukturach być, a nie jak tylko wejść. Przestrzegał, że najgorszą rolę jaką Polska może wybrać jest kolejna próba powtarzania wariantu Przedmurza Europy i antagonizowania Rosji, która i tak bez Polski może się porozumiewać z Zachodem.
Krytykował wady, z jakimi Polska nie może się uporać, wyraźnie akcentując wśród nich antysemityzm. Był zwolennikiem uczciwego dialogu z żydam i normalizacji stosunków z Izraelem.
Test Wałęsy
Największym testem odwagi okazała się w polskiej przygodzie Jana Karskiego decyzja o powstrzymaniu się od poparcia w wyborach prezydenckich 1995 roku Lecha Wałęsy i wskazanie cech, jakimi powinien kierować się przyszły przywódca.
Były to walory, jakie najlepiej w pierwszej turze reprezentował Jacek Kuroń, zaś w drugiej Aleksander Kwaśniewski. Kiedy wygrał Kwaśniewski, a Karski nie odmówił zaproszeniu Zgromadzenia Narodowego na jego zaprzysiężenie, Jan NowakJeziorański (biorący udział w kampanii Wałęsy) zredagował list kolegów z Polski Walczącej, pod którym uzyskał, mimo licznych prób, podpisy czterech innych osób. Również mimo licznych prób, tekst opublikowała tylko jedna gazeta. Nowak zarzucił Karskiemu zaprzaństwo i zdradę ideałów, którym służył podczas wojny i okupacji. Sukces Kwaśniewskiego zdefiniował jako klęskę demokracji z konsekwencjami dla Polski w postaci szlabanu na NATO i Unię Europejską oraz izolacji na arenie międzynarodowej, do czego rękę przykłada Karski. Historia pokazała wartość propagandowej wizji Nowaka.
Gorycz jednak Profesor w sobie nosił. Część autorów przeprosiła Karskiego za udział w niegodnej intrydze. Autorowi ręki już nie podał. Prezydenturze Kwaśniewskiego życzliwie kibicował, zwłaszcza jej sukcesom międzynarodowym wywodzącym
Polskę z zaścianka portretowanego także na łamach Wielkich mocarstw...
Kiedy poproszono Jana Karskiego by przygotował mowę o Lechu Wałęsie na uroczysty bankiet wydawany na jego cześć w Waszyngtonie, zgodził się bez wahania. Tekst kończył się na... zaprzysiężeniu Wałęsy na prezydenta. Zapytany o to Karski odpowiedział: Nie należy mylić sympatii z racją stanu. Skończył w momencie, gdy mógł o legendarnym liderze Solidarności mówić szczerze, z podziwem i w zgodzie ze sobą.
Co godne uwagi, Lech Wałęsa nigdy nie miał Profesorowi za złe jego postawy. Po śmierci Jana Karskiego, Lech Wałęsa pożegnał go wzruszającym listem.
Krok od Nobla
W 1998 roku Izrael obchodził 50lecie istnienia. Yad Vashem postanowiło z tej okazji wysunąć do Pokojowej Nagrody Nobla kandydaturę Jana Karskiego, by podkreślić unikalny charakter jego wojennej misji ratowania narodu żydowskiego. Misji, ktra poniosła polityczną klęskę lecz odniosła zwycięstwo moralne. Polak otrzymał nominację i jeżeli wierzyć nieoficjalnym doniesieniom przez długi czas pozostawał faworytem rozgrywki finałowej z udziałem pięciu kandydatów. Ostatecznie jednak Nobel powędrował do Irlandczyków Johna Humea i Davida Trimblea, liderów ruchu katolickiego i protestanckiego, którzy akurat przestali do siebie strzelać i siedli do stołu. Stało sie zadość tradycji instrumentalnego nagradzania pożądanych trendów politycznych.
Lot Orła
W 2000 roku Profesor miał już świadomość odchodzenia. Słabł fizycznie, miał narastające problemy z krążeniem, walczył z bólem artretycznym, zachowywał jednak fason (artyleria konna nigdy się nie poddaje).
śpieszył się. I chciał zostawić Polsce jakieś pożegnalne przesłanie. Stała się nim Nagroda Orła Jana Karskiego (uzasadanienie:Dla tych, którzy godnie nad Polską potrafią się zafrasować z późniejszym: i dobrze jej życzą). Uczestniczyl we wręczaniu dwóch pierwszych Orłw Jackowi Kuroniowi i (telefonicznie) ks.prof. Józefowi Tischnerowi. W następnych edycjach Kapituła niestety zdana już była na samą siebie...
Kurs lotu Orła Karskiego został zachowany. Kolejne trafiły m.in. do burmistrza Jedwabnego Krzysztofa Godlewskiego i rabina z Jedwabnego Jacoba Bakera, ks. Grzegorza Pawłowskiego z Jaffy, Marka Edelmana, Tadeusza Mazowieckiego, abp. prof. Alfonsa Nossola oraz prof. Feliksa Tycha i Wiktora Juszczenki.
Nasz? Czyj?
Jan Karski odszedł grając w szachy. 12 lipca 2000 roku około godz. 18:30 w swoim apartamencie w Chevy Chase, bogatym przedmieściu Waszyngtonu toczył partię królewskiej gry z dyplomatą z polskiej ambasady. Profesor trząsł się z zimna. Dyplomata zadzwonił do mnie do Nowego Jorku z prośbą, abym wpłynął na Profesora, aby zgodził się jechać do szpitala.
Nie zawracaj pan d..., tylko graj. Jest szach i pańska sytuacja niewesoła usłyszałem w tle podniesiony głos Jana Karskiego.
Wygrał tę partię. Około 21:00 dał się zabrać do Georgetown University Hospital. W ostatnią podróż. Umieszczony na oddziale intensywnej terapii szybko zasnął. Już się nie obudził. Odszedł następnego dnia krótko przed jedenastą... Byłem wtedy w pociągu pomiędzy Baltimore i Waszyngtonem.
Profesor był obywatelem Polski i Stanów Zjednoczonych oraz honorowym obywatelem Izraela. Z każdego był dumny. Chciał, aby po śmierci, jeżeli przyjdzie komuś do głowy pomysł dekorowania jego trumny flagą, nie była to tylko flaga polska lub tylko amerykańska. Jeżeli, to... obie. I dodatkowo... Gwiazda Dawida, jaką oznaczano w getcie warszawskim żydów.
Kiedy powiedziałem o tym wysokiemu urzędnikowi ambasady RP, zaprotestował: Niemożliwe! To wbrew protokołowi. Na nic się zdało przekonywanie, że taka była wola Zmarłego. Trzeba było robić swoje. Autentyczną Gwiazdę ze zbiorów żydowskiego Instytutu Historycznego przywiózł przybyły z Warszawy Marek Edelman, zastępca dowódcy powstania w Getcie. Flagę amerykańską powiewającą niegdyś nad Białym Domem miałem ze sobą...
Trumna Jana Karskiego została wniesiona do katedry św. Mateusza istotnie spowita tylko białoczerwoną flagą, jak zapowiedzieli ambasadzcy. Po nabożeństwie i odczytaniu listów Aleksandra Kwaśniewskiego i Billa Clintona, do trumny zbliżył się student Profesora, rabin Michael Birenbaum i... odmówil po raz pierwszy w tych murach kadysz, żydowską modlitwę za duszę zmarłego. Następnie wyjął z kieszeni Gwiazdę, która przyleciała z Warszawy i z czcią położył na polskiej fladze. Gwiedzisty sztandar dołączył do niej już na cmentarzu Góry Oliwnej. Misja została wypełniona zgodnie z życzeniem Jana Karskiego.
Walka niektórych o pośmiertne monopolistyczne spolszczenie tego Wielkiego Człowieka pozostanie egzotycznym echem polskiego zaścianka, z jakim Karski walczył zawsze i od zawsze. Należał tak samo do Polski, jak Stanów Zjednoczonych i Izraela. Miał prawo, aby Mu tego nie odbierać. Na pytanie: Czyj był?, odpowiedź brzmi: Nasz. I równe prawo do niej ma Warszawa, Waszyngton i Jerozolima.
Całość
Lista postaci chylących czoła przed misją i postacią Karskiego oraz okazujących mu szacunek jest długa. Są na niej m.in. Jan Paweł II, Bill Clinton, Kofi Annan, Rudolph Giuliani, Shimon Peres, Szymon Wiesenthal, Czesław Miłosz, Dalajlama, Elie Wiesel, Zbigniew Brzeziński. Metropolita waszyngtoński kardynał James Hickey przywożąc z Watykanu błogosławieństwo papieskie określił Karskiego mianem ornamentu katolicyzmu. Naczelny rabin Izraela Meir Lau największym polskim przyjacielem żydów w historii. Rektor Georgetown o. prof. Leo ODonovan moralnym drogowskazem niedoskonałego świata. Dziekan Wydziału Służby Zagranicznej tej uczelni prof. Peter Krogh akademickim renesansowym księciem. Kiedy 13 lipca 2000 r. wiadomość o śmierci Jana Karskiego dotarła do Billa Clintona, prowadził palestyńskoizraelskie negocjacje pokojowe pomiędzy Arafatem i Barakiem. Przerwał je, poprosił o powstanie i minutą ciszy uczcił pamięć swego profesora z Georgetown.
Jest w angielskim słowo integrity, które najczęściej używane jest w Ameryce wobec Karskiego. Język polski potrzebuje aż sześciu odpowiedników: integralność, prawość, uczciwość, czystość, nieskazitelność, a nawet całość.
Być może najlepsze...
Z c a ł o ś c i ą Jana Karskiego Polska miała do czynienia przez jedną dekadę.
Co zostało? Dla kogo pozostanie lekcją trudną do odrabiania? Dla kogo denerwującym zmąceniem dobrego samopoczucia?
W tej przygodzie Jana Karskiego z III RP miałem zaszczyt uczestniczyć od początku do końca. Tej lekcji nie zapomnę nigdy. Jestem z niej dumny.
Waldemar Piasecki,
Nowy Jork