W Walentynki polska policja przestrzega przed internetowymi oszustami, którzy rozkochują w sobie osoby szukające miłości w sieci. Wielu z nich podaje się za amerykańskich żołnierzy, którzy deklarują wspólne życie, ale przedtem proszą o pieniądze.
Schemat działania jest podobny. Oszuści szukają w sieci osób samotnych. Twierdzą, że przebywają daleko na misji. Rozkochują swoje ofiary, zdobywają zaufanie, obiecują wspólne życie, a następnie proszą o pieniądze, tłumacząc, że nagle znaleźli się w tarapatach. "Kończy się to często tak, że gdy zakochana ofiara przelewa pieniądze na konto oszusta, w efekcie zostaje i bez wymarzonej osoby i bez pieniędzy” - mówią policjanci.
Ofiarą takiego oszustwa padła m.in. 63-latka z pow. grójeckiego. Za pośrednictwem jednego z komunikatorów społecznościowych kobieta poznała mężczyznę o imieniu Hall, który podawał się za amerykańskiego żołnierza i jednocześnie lekarza pełniącego misję w Afganistanie z ramienia Czerwonego Krzyża. Przez pewien czas prowadzili korespondencję w języku polskim. Mężczyzna twierdził, że po zakończeniu służby zamierza przyjechać do Polski i spędzić resztę życia w Grójcu. W pewnym momencie prosił kobietę o pomoc w realizacji planów. Mieszkanka pow. grójeckiego kilkakrotnie wpłaciła na jego konto większe sumy w euro, które miały być przeznaczone rzekomo m.in. na odbiór paczki i przyjazd innego lekarza mającego zmienić Halla podczas misji. Nagle internetowy znajomy przepadł bez wieści, przepadło także ponad 50 tys. zł, które 63-latka straciła w wyniku oszustwa.
Podobna historia przydarzyła się także innej mieszkance Grójca. 35-letnia kobieta poznała w internecie rzekomego mężczyznę, który również podawał się za amerykańskiego żołnierza kończącego służbę w Iraku. 35-latka miała mu pomóc pokryć koszty przesyłki w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Kobieta straciła pieniądze. Policjantom udało się ustalić, kto stoi za oszustwem. Była to 23-letnia obywatelka Zimbabwe studiująca w Białymstoku.
Kilkadziesiąt tysięcy złotych straciła też mieszkanka Mławy, która przez internet nawiązała znajomość z rzekomym generałem armii amerykańskiej. Mężczyzna opowiadał, że ma polskie korzenie i chce przyjechać do ojczystego kraju. Korespondencja kwitła, aż pewnego dnia internetowy znajomy poprosił kobietę o pomoc. Tłumaczył, że chce przesłać do kraju swoje oszczędności, czyli 2,5 mln dolarów amerykańskich. Mławianka miała je odebrać, ale pod warunkiem, że dokona opłaty za wartościową przesyłkę. Kobieta wpłaciła pieniądze rzekomej firmie kurierskiej, potem poproszono ją o kolejną wpłatę, a następnie o kolejną. Zanim się spostrzegła, że to oszustwo, straciła kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Policja informuje, że w ostatnich dniach także jedna z mieszkanek podradomskiej miejscowości dostała zaproszenie do zawarcia bliższej znajomości z żołnierzem. Kobieta nie dała się jednak oszukać i powiadomiła policję. By przestrzec potencjalne ofiary wielkiej miłości "amerykańskich żołnierzy", mazowieccy policjanci za zgodą kobiety opublikowali nawet na swej stronie internetowej zrzuty z ekranu zawierające korespondencję w języku angielskim.
Policjanci podkreślają, że oszuści cały czas modyfikują swój sposób działania. "Dlatego w każdym przypadku trzeba wykazać się dużą ostrożnością. Prośba o pieniądze zawsze powinna wzbudzić naszą czujność. Najlepiej jednak nie ulegać chwilowemu zauroczeniu, presji czasu i nie przekazywać oszczędności nieznanym osobom" – podkreślają mundurowi. (PAP)