Kapitan reprezentacji Polski startującej w Pucharze Davisa, Paweł Geldner uważa za niebezpieczne zjawisko zbyt wczesne przechodzenie tenisistek na zawodowstwo.
"Uważam, że tenis jest sportem późnym. Kto chce w nim osiągnąć najlepsze wyniki, to nie można zaczynać zawodowej kariery w wieku 14 lat, tak jak to na przykład zrobiła Martina Hingis. W chwili kiedy kariery niektórych zawodniczek dopiero zaczynają się rozkręcać na dobre, ona się już wypaliła i nie wytrzymała tego ciężaru" - powiedział PAP Geldner, mieszkający na stałe w Niemczech.
"Obniżanie wieku zawodniczek to bardzo niebezpieczne zjawisko. Nieraz słyszałem o dzieciach bitych po przegranym meczu czy zostawianych na drodze, żeby za karę same musiały wrócić do domu. To już jest dla mnie dramat, że rodzice dążą do zarobienia pieniędzy czy zrealizowania niespełnionych własnych marzeń poprzez zmuszanie do gry dzieci" - dodał.
Wśród negatywnych przykładów nadmiernie rozbudzonych ambicji rodziców kapitan drużyny daviscupowej wymienia ojców Jennifer Capriati, Mary Pierce czy Jeleny Dokić. Jednocześnie podkreśla, że bardzo ważny w etapie przechodzenia zawodniczek z okresu juniorskiego do seniorskiego jest rozsądek i umiar w wyznaczaniu celów.
"Jestem pełen szacunku i gratuluję rodzinie Radwańskich, ale jednocześnie ich przestrzegam, żeby zbytnio nie uwierzyli, że już osiągnęli sukces. To wspaniałe, że Agnieszka wygrała Wimbledon juniorek, ale muszą pamiętać, że za dwa lata ten tytuł nie będzie się liczył. Prawdziwy tenis dla Agnieszki rozpocznie się dopiero, gdy zacznie jeździć po turniejach dorosłych - powiedział Geldner. - Nie można odbierać radości z tej wygranej, ale umiejętnie należy przejść nad tym do porządku dziennego i dalej ciężko pracować, bo właściwe efekty przyjdą dopiero za kilka lat. U tenisistek optymalnym okresem w karierze jest wiek od 20 do 25 lat".
Na początku lipca 16-letnia Agnieszka Radwańska została trzecią Polką, której udało się wygrać rywalizację juniorek w Wielkim Szlemie. W 1995 roku w Wimbledonie dokonała tego Aleksandra Olsza (w singlu i deblu), a rok później w Australian Open - Magdalena Grzybowska.
Sukces młodej zawodniczki z Krakowa wzbudził ostatnio częste dyskusje na temat jej przyszłości i koniecznych działań, aby potrafiła wygrywać turnieje również jako seniorka.
"Czy Piotr Radwański powinien częściowo dopuścić do córki bardziej doświadczonego trenera? Nie wolno się bać, że ktoś odbierze ten sukces. Dlatego myślę, że tak. Zresztą tak właśnie zrobił Richard Williams ze swoimi córkami czy Peter Graf. Mimo, że dopuścili do swoich dzieci fachowców, cały czas sprawowali pieczę nad rozwojem ich karier - uważa Geldner. - Myślę, że ojciec Agnieszki powinien postąpić podobnie. To się wiąże z kosztami, jeśli się myśli o naprawdę dobrych trenerach. Trzeba też uważać, bo łatwo trafić na słabych trenerów, którzy wiele naobiecują, ale niewiele zrobią. łatwo w ten sposób stracić bardzo ważny okres w rozwoju młodej tenisistki".
Jako swoistą przestrogę dla Piotra Radwańskiego, który od początku prowadzi Agnieszkę i jej młodszą z sióstr - Urszulę, kapitan reprezentacji wskazuje losy utalentowanego francuskiego tenisisty - Richarda Gasqueta.
"Kiedy miał 16 lat został okrzyknięty największą nadzieją francuskiego tenisa. Potem na blisko dwa lata zniknął, bo jego ojciec nie chciał dopuścić trenera proponowanego przez federację tenisową tego kraju. To on chciał odcinać kupony od jeszcze nie zarobionych przez syna milionów - powiedział Geldner. - Po dwóch latach szarpaniny wreszcie zrozumiał, że w ten sposób może nic nie osiągnąć. Mimo, że Richarda prowadzi teraz fachowiec, to ojciec nadal ma wpływ i może ingerować w proces szkolenia. I nagle Gasquet pokonuje samego Rogera Federera w finale turnieju Masters Series w Monte Carlo".