10 kwietnia 2011
Każdy (oby nie za często) staje twarzą w twarz z nieszczęściem zwanym chorobą. Chorzy na całym świecie są tacy sami, ale szpitale niestety nie. O czym nie po raz pierwszy się przekonałam, kiedy dziś odwiedziłam mojego znajomego leżącego w amerykańskim szpitalu.
Gdy przechodzę przed frontowe drzwi zawsze mam uczucie niepokoju, w który wprawia mnie atmosfera tego miejsca i charakterystyczny zapach. Choć zapach tutaj jest inny niż ten znany z Polski. Dzięki Bogu nigdy nie byłam pacjentką, ale życie tak się układa, że od czasu do czasu ktoś na mnie czeka – na moje odwiedziny przy jego łóżku.
Niestety, często dopiero w takiej sytuacji zdajemy sobie sprawę, jak dużo siły może nam zabrać choroba. Szczególnie, kiedy przychodzi nagle do młodego człowieka, który nie ma wyboru, musi i chce z nią walczyć. Wysiłkiem staje się nawet siedzenie na krześle, albo zwykły uśmiech. W sali pełnej monitorów, kroplówek i zapisów, których laik nie rozumie, staram się być uśmiechnięta, choć cała wewnątrz drżę z przerażenia. Jak pokazać, że bardzo chcę, aby wyzdrowiał i szybko wróciły do normalnego życia?
Uderzają mnie spojrzenia wyczekujące często cudu, te spojrzenia wszędzie na świecie są takie same, niezależnie, jakim językiem się porozumiewamy. Oczekiwanie na cud uzdrowienia. Każda sala jest oszklona a w niej pacjenci z bliskimi trzymającymi za ręce, często modlącymi się. Wzruszenie często odbiera głos.
Przyglądam się więc temu amerykańskiemu szpitalowi. Nikt nikogo tu nie ignoruje, nie uważa za idiotę i nie wychodzi na czterdziestominutową przerwę na kawę, podczas, gdy na korytarzu czeka zalana łzami rodizna, lub pacjent. Od lekarza, poprzez pielęgniarki, salowe, recepcjonistki, sprzątaczki – wszyscy są dla mnie uprzejmi, ciepli, starają się być przydatni. Nawet jeśli jest to wyuczona poza, to zdecydowanie ją wolę niż odburkiwanie niezadowolonych z zycia, pencji i z tego co robią polskich pielęgniarek.
Wsiadam do samochodu po zakonczeniu wizyty jakaś refleksyjna. I jadę w swoje dalsze życie z myślą, że nawet jeśli amerykańska opieak medyczna jest najlepsza na świecie, a z pewnością lepsza od polskiej, to i tak wolę się od niej trzymać z daleka.
Karolina