REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Atak i dywersja

-

Jeśli przed listopadowymi wyborami nastąpi atak terrorystyczny na Stany Zjednoczone, beneficjentem będzie republikański kandydat na prezydenta. Taka wypowiedź oburzyła i wywołała nerwowe reakcje. Jej autorem jest jeden z doradców kandydata.

Być może jest jakaś prawda w tym stwierdzeniu – zastanawia się „Washington Post”, ale to oznaczałoby, że republikański kandydat może liczyć tylko na cud w ubieganiu się o zwycięstwo wyborcze (najświeższe wyniki badań preferencji wśród wyborców pokazują, że za Obamą wypowiada się 48 procent wyborców, za McCainem – 36 procent). Kandydat jednak z miejsca zdystansował się od wypowiedzi. Takie wypowiedzi są nie na miejscu, pisze dziennik, dodając, że wobec tego należy dokonać pilnej weryfikacji dotychczasowego myślenia i bezzwłocznie odejść od polityki strachu w prowadzeniu kampanii wyborczej. Mimo to znalazł się ktoś, kto uważa, że takie wypowiedzi nie są zaskakujące. To Rush Limbaugh, dziennikarz prowadzący publicystyczne programy radiowe, który powiedział głośno to, co inni republikanie mówią prywatnie od wielu miesięcy.

W tym samym artykule, dziennik wskazuje, że demokratyczny kandydat na prezydenta Barack Obama zaczyna proces budowy wizerunku w kwestiach bezpieczeństwa narodowego. Zaczyna pojawiać się w towarzystwie wojskowych, mówi o podjęciu w Pakistanie działań przeciwko ukrywającym się tam terrorystom i jednocześnie zapowiada przesunięcie ku politycznemu centrum przez przyjęcie kompromisowej ustawy o podsłuchiwaniu rozmów telefonicznych osób podejrzanych o działalność terrorystyczną.
W polityce medium przekazu staje się też przekazem, pisze tygodnik „Time”, ilustrując twierdzenie porównaniem środków przekazu, którymi posługują się John McCain i Barack Obama. Ten ostatni spotyka się z wyborcami w dużych halach mieszczących nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi a wtedy, jak zaznacza komentator, mniejsze znaczenie ma to, co on mówi, bo przy takiej ilości słuchaczy każdy widzi, że dzieje się coś ważnego i każdy chce wziąć w tym udział. Natomiast John McCain najlepiej się czuje w bardziej kameralnych warunkach i dlatego organizuje spotkania z wyborcami w lokalnych ratuszach, bo jak przekonuje, w ten sposób zdobywa wiedzę o tym, co myślą jego wyborcy. Na tych spotkaniach, najpierw on sam przedstawia kampanijne tezy (reformy, dobrobyt i pokój) w wystąpieniu nie przekraczającym trzydziestu minut, by w dalszej części przejść do pytań ze strony uczestników. Metoda ta nie ma specjalnego wpływu na stanowisko kandydata w sprawach politycznych, ma jednak poważne znaczenie dla niego jako kandydata.

Na początku pierwszej kadencji jeszcze obecnego prezydenta, a także wcześniej, Condoleezza Rice nie była przekonana do wartości takiego politycznego określenia jak „społeczność międzynarodowa”. Pytała wtedy „co to jest społeczność międzynarodowa?” i dodawała, że „nie ma czegoś takiego jak społeczność międzynarodowa”. To było w 2001 roku, przed i po zamachach z 11 września.

Teraz wypowiada się o amerykańskim interesie narodowym – jest przecież politykiem, politologiem, specjalistą w stosunkach międzynarodowych. A nie można uniknąć, jak potwierdzają liczne publikacje, pojęcia „społeczność międzynarodowa”, gdy podejmuje się taki temat. Nie wiadomo, co skłoniło urzędującego sekretarza stanu do podjęcia tematu, ale można przypuszczać, że czas jest właściwy na to, aby go podjąć, bo za dwa miesiące rozpocznie się walka wyborcza. Tym bardziej że do wiadomości publicznej dochodzą głosy o polityce zagranicznej ze sztabu wyborczego republikańskiego kandydata (na przykład, od doradców jak Ivo Daalder czy Robert Kagan).

Najpierw porządek międzynarodowy. Jego filarami są, powiada pani Rice, amerykańskie stosunki z mocarstwami tradycyjnymi (Rosja, Chiny) i nowymi (Indie i Brazylia), a także amerykańskie sojusze w obu Amerykach, w Europie i Azji. Stosunki amerykańsko-rosyjskie opierają się na wspólnych interesach obu krajów, nie na wspólnych wartościach, jest też wspólny grunt dla obu państw w postaci „strategicznego porozumienia ramowego” (Soczi, marzec 2008). Ta diagnoza jest też rozszerzona przez stwierdzenie, że bolesną próbą dla tych stosunków jest retoryka Moskwy, retoryka, w której o państwach sąsiadujących Rosja mówi jako o utraconych „strefach wpływu”. Waszyngton jest też, pisze dalej pani Rice, poważnie niezadowolony z obecnego kursu polityki wewnętrznej w Rosji, dodając, że zdaje sobie sprawę, iż Rosja nie jest Związkiem Radzieckim i że dla Ameryki ten kraj nie jest permanentnym wrogiem czy zagrożeniem strategicznym. Rosja byłaby wielkim krajem, przykładając do takiej wielkości miarę technologii i rozwoju gospodarczego. To oznacza, że wobec niepewnych transformacji wewnątrz Rosji, rozwój amerykańskich stosunków z tym krajem jest niepewny.

Takie stosunki są częścią amerykańskiego interesu narodowego. Do tego interesu pani Rice włącza również budowę państwa demokratycznego jako generalnego, politycznego założenia, nie wyłącznie przez odniesienie do jednego państwa. Stąd też z zainteresowaniem trzeba przyjrzeć się temu, co pani Rice mówi albo jak diagnozuje kwestię irańską. Wykorzystując instrumenty własne i zastępcze (armia Mahdiego w Iraku, Hamas w Gazie i Hezbollah w Libanie) dla rozszerzenia własnych wpływów, pisze pani Rice, Iran prowadzi politykę budzącą niepokój. Prowadzi on robotę dywersyjną w całej Zatoce Perskiej, grozi Izraelowi całkowitym zniszczeniem i zachowuje postawę nieugiętej wrogości wobec Stanów Zjednoczonych. Z bronią atomową, czy tylko z technologią umożliwiającą jej budowę na żądanie, Iran jest poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Jako państwo, Iran nie zachowuje zgodności z normami i wartościami społeczności międzynarodowej.
Źródła:

– o wypowiedzi doradcy republikańskiego kandydata na prezydenta na temat ewentualnego zamachu terrorystycznego przed wyborami, za dziennikiem „Washington Post”, wydanie na 25 czerwca, artykuł „McCain Adviser May Have Struck a Nerve”, autorzy Jonathan Weisman i Anne E. Komblut, str. A04,
– o środkach przekazu wyborczego obu kandydatów na prezydenta: wielkie mityngi Baracka Obamy i ratuszowe spotkania McCaina, za tygodnikiem „Time”, wydanie na 30 czerwca – 7 lipca, artykuł „Inside McCain’s Town-Hall Campaign”, autor Michael Scherer, str. 36-37,

– o amerykańskim interesie narodowym: filary porządku międzynarodowego, stosunki amerykańsko-rosyjskie (wspólne interesy, niepewny rozwój), irańska diagnoza (rozszerzanie wpływów i dywersja w Zatoce Perskiej, groźba zniszczenia Izraela, wrogie nastawienie do Ameryki, program nuklearny), za dwumiesięcznikiem „Foreign Affairs”, wydanie lipiec-sierpień 2008, artykuł „Rethinking the National Interest – American Realism for a New Word”, autorka Condoleezza Rice (sekretarz stanu).
Andrzej Niedzielski

REKLAMA

2091112118 views

REKLAMA

2091112417 views

REKLAMA

2092908877 views

REKLAMA

2091112701 views

REKLAMA

2091112847 views

REKLAMA

2091112992 views