REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaFelietonyPozdrowienia z Sianożęt przesyła Chuck Norris

Pozdrowienia z Sianożęt przesyła Chuck Norris

-

Mamy szczęście w tym roku w Sianożętach. Tym z Ustronia Morskiego, naszym większym i bardziej znanym sąsiadom Bałtyk figla spłatał i polskie złoto – bałtycki piasek plażowy zaczął powoli znikać, a plaże kurczyć. Obrodziło natomiast Sianożętom. Plaże jakieś szersze, morze ludzi, chmara dzieciarni i chłodne, dające wyjątkową ulgę w gorącym słońcu nasze prasłowiańskie Morze Bałtyckie. Polski raj.

 

REKLAMA

Oj, w Szikago, nad jeziorem Michigan nie byłoby tak łatwo. Nie dość, że pilnują, byś nie wszedł głębiej niż po pas, nadto zamykają park o 23.00. Nie wniesiesz piwa na plażę, nie posiedzisz do rana i nie popływasz. W Polsce wolność, w Chicago trzymają nas mocno na uwięzi. Dla naszego dobra, oczywiście. Z drugiej strony płacimy cenę za wolność na polskich plażach. Tylko w lipcu utonęły 164 osoby. To więcej niż rok temu w lipcu (87), ale mniej niż lipiec 2010, gdy utopiło się 260 Polaków.

 

Nad polskie morze wybiera się też Chuck Norris, który dzierży nieformalny rekord świata w ilości kawałów i żartów na swój własny temat. Jak stoi w reklamie Banku Zachodniego WBK, w której wziął udział, sierpień Chuck Norris spędza nad Bałtykiem. Smażona flądra, zapiekanki, gofry z bitą śmietaną, ciemne pifko Krajan z lokalnego browaru, a nawet duża porcja Modern Talking z pobliskiego ośrodka wczasowego – na to może liczyć nasz dzielny Chuck. Byleby tylko nie wsiadał po trzech piwach na rower, albowiem spotka go przykra niespodzianka, zostanie aresztowany i skazany wyrokiem Rzeczpospolitej Polskiej. Zabiorą mu prawo jazdy na rok lub dwa, zapłaci kilka tysięcy złotych i tak jak ja, zacznie pałać zemstą do Zbigniewa Ziobry, który z wykroczenia na przestępstwo zmienił klasyfikację prawną tego czynu.

 

„Przypomnę, jaka jest definicja przestępstwa, to czyn, dzięki któremu coś szybko i łatwo się zyskuje. A co zyskuje pijany rowerzysta? Wyrok!” – komentuje Paweł Moczydłowski, w latach 1990 – 94 szef Centralnego Zarządu Zakładów Karnych w Ministerstwie Sprawiedliwości. – „Absolutnie nie można karać za tego typu „przestępczość” w ten sposób. Wymiar sprawiedliwości pracuje jak jakaś bezduszna maszyna. Mamy przeładowane więzienia, a jeszcze często młodych ludzi za tego typu przestępstwo wsadzamy do kryminału. To nie służy żadnej resocjalizacji. Trzeba też pamiętać, że poza problemem przeładowania więzień mamy problem z osobami, które czekają na wykonanie kary. To absurd! Prawdziwych przestępców nie wsadzamy do więzień, a ładujemy tam rowerzystów. Świadczy to o chorym systemie.”

 

Teraz, gdy jedziesz rowerkiem szerokim chodnikiem w wielkiej, jasnej i przestrzennej Warszawie, a nawet, gdy tylko prowadzisz rower polują na ciebie policyjne psy. Jednym tchem złość z siebie wyrzucić muszę, bo „jest pan ofiarą przepisów Ziobry” powiedział mi wprost prokurator, gdy w kajdankach, po 2 nocach w areszcie zawieziono mnie na przesłuchanie, a potem do sądu, gdzie dostałem wyrok. Wtedy obiecałem sobie, że gdy tylko spotkam Ziobrę w Chicago dam mu w pysk za moją krzywdę.

 

„Działania policji w tego typu sprawach to kpina z definicji organów ścigania. Karykatura. To w ogóle nie jest działanie społeczne. Taka policja służy władzy jak za komuny”. – P.M.

 

Nie dość, że przekroczyłem limit o pięć setnych (0.05!) nadto przecież rozsądnie zrobiłem zostawiając samochód, nieprawdaż? W innych krajach (Wielka Brytania, Irlandia, Skandynawia) chwalą taką decyzję, rower to alternatywa dla samochodu i żadnych limitów nie ma. Owszem, gdy czytam anonse policyjne w miejscowej Gazecie Kołobrzeskiej o zatrzymanych rowerzystach zdrowy rozsądek podpowiada, że 3 promile to jednak sporo, jak w przypadku 57-letniego Bogumiła G. z Grzybowa, czy zatrzymanego na ulicy Jasnej w Kołobrzegu Daniela G (lat 33, 2.3 promila alkoholu we krwi). Ale już 30-letni Krzysztof P., który wydmuchał w Gościnie 1.2 promila, w Niemczech miałby spokój, bo tam policja łapie gdy przekroczysz 1.6 promila. A w Polsce? Chodnik zrównano z jezdnią, bo to droga publiczna w myśl głupiego prawa, a limit dla rowerzysty to 0.20 – taki sam jak dla kierowcy samochodu. A są kraje w Europie, gdzie prawo stanowi, że jeśli jesteś pijany, ale dajesz radę prowadzić rower, wszystko w porządku i nic wielkiego się nie dzieje. A polskie psy gonią nawet ludzi, którzy idą prowadząc rower obok, bo tak debilnie interpretują słowa “prowadzić rower pod wpływem alkoholu”. A statystyki są przerażające – 51.000 zatrzymanych w zeszłym roku, w tym 4.500 “kolarzy”, czyli skazanych na więzienie. Roczne utrzymanie “kolarza” w więzieniu to 30.000 pln. Mnie, po zeszłorocznej przygodzie grozi, proszę sobie wyobrazić, recydywa (!) gdyby znów mnie trafili i wtedy idę na rok do więzienia. Paranoja! Nie jedna. Czytam w Głosie Wielkopolskim o tym, co przydarzyło się działkowcom z Rakoniewic. Pan Tomasz idzie pod sąd za 3 (słownie trzy!) maki, jakie znaleziono na jego działce. 3 maki samosiejki, które ściga Ustawa o Zwalczaniu Narkomanii. Zarzuty o uprawę maku niskomorfinowego usłyszało dziewięciu działkowców, w tym kilka 70-letnich starszych, nobliwych pań. Na każdej z działek znaleziono od jednego do trzech maków. Stukają się w głowę i pytają retorycznie, czy polska policja naprawdę nie ma nic lepszego do roboty?

 

Trasę Poznań (12.30) – Piła – Kołobrzeg (17.50) pokonałem pociągiem osobowym TLK (tanie linie kolejowe). Bilet wystawiony przez Przewozy Regionalne sp. z o.o, promocja letnia „Ty i raz, dwa, trzy” wychodzi mniej niż $10 za osobę i po pięciu godzinach jesteśmy na miejscu. Jechałem i czytałem namiętnie opowieść o Jerzym Waldorffie (1910 – 1999) autorstwa Mariusza Urbanka „Waldorff. Ostatni baron PRLu”. Młodsi, co nie kojarzą tego wyjątkowego jak na PRLowskie warunki oryginała, wywodzącego się ze szlachty polskiej siągającej XII wieku, niech sobie wyguglują i poczytają. W końcu Poznaniak (kamienica na ul. Grottgera 5), po prawie na UAMie. Wyobraźcie sobie, że on również wakacje spędzał z matką i babką nad morzem w Kolbergu, jak wtedy mówiono na Kołobrzeg – piękny, z prawdziwego zdarzenia port na otwartym morzu, jedyny taki nad Bałtykiem. I nagle wybuchła… I wojna światowa. Kolberg po niemieckiej stronie leżał, zatem rodzinę Preyssów (Waldorff to przybrane nazwisko) internowano z obawy o szpiegostwo na rzecz Rosji carskiej, lecz szybko zwolniono po przesłuchaniu babki i matki. Kazali do Warszawy wracać, jednak nie wprost a naokoło, przez Szwecję, Finlandię, St. Petersburg, gdzie wyjechał po rodzinę ojciec.

 

Oj, pyskatym był felietonistą i to mi się podoba. Mam nadzieję, że mnie żadna przygoda straszna jutro nie spotka i dotrę do Poznania na szóstą edycję Poznan Tzadik Festival – festiwalu, na którym spotyka się awangarda, muzyka żydowska oraz jazz. Między innymi klarnecista Wacław Zimpel, którego gościliśmy jesienią w Szikago i który znów wystąpi u nas podczas Chicago Jazz Festival 1 września 2012 r. u boku Kena Vandermarka, szefa Resonance Ensemble, gdzie na saksofonie i klarnecie basowym popyla Mikołaj Trzaska. I tam się spotkajmy. 6 wiecz., Petrillo Music Shell.

 

 

JanWiktorSoroko@gmail.com

REKLAMA

2090782801 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2090783102 views

REKLAMA

2092579563 views

REKLAMA

2090783386 views

REKLAMA

2090783532 views

Dziecko na zamówienie

FBI kontra hakerzy

Kolorowy ptak

Wiem, gdzie mieszkasz

REKLAMA

2090783676 views