Laura Dahlmeier zdobyła w Pjongczangu drugi złoty medal olimpijski. Po triumfie w sobotę w sprincie na 7,5 km, Niemka wygrała także bieg na dochodzenie na 10 km. Najlepsza z Polek Weronika Nowakowska uplasowała się na 30. pozycji. Wśród mężczyzn najlepszy okazał się Francuz Martin Fourcade. W biegu na dochodzenie na 12,5 km wyprzedził on Szweda Sebastiana Samuelssona i Niemca Benedikta Dolla. Grzegorz Guzik zajął 56. miejsce.
W temperaturze ok. dziesięciu stopni Celsjusza poniżej zera i przy silnym wietrze Dahlmeier zachowała najwięcej zimnej krwi na strzelnicy spośród zawodniczek, którym najlepiej poszło w sprincie. W 20 próbach pomyliła się tylko raz i uzyskała prawie pół minuty przewagi nad zdobywczynią srebrnego medalu Anastasiyą Kuzminą. Po ostatnim strzelaniu miała blisko minutę zapasu i mogła sobie pozwolić na bieg w słabszym tempie.
„To był naprawdę niewyobrażalnie trudny bieg. Miałam zamarznięte palce. Odczuwałam ból większy niż we wszystkich innych zawodach. To nie jest normalne” – powiedziała zwyciężczyni.
Reprezentująca Słowację Kuzmina stoczyła zaciętą walkę o drugie miejsce z Francuzką Anais Bescond, z którą wygrała ostatecznie na finiszu o 0,2 s. Bescond zanotowała awans o 16 miejsc w porównaniu do sprintu.
Dahlmeier jest pierwszą w historii biathlonistką, która na jednych igrzyskach cieszyła się ze złotego medalu w sprincie i biegu na dochodzenie. W rywalizacji mężczyzn udało się to tylko „królowi” tej dyscypliny Ole Einarowi Bjoerndalenowi w 2002 roku.
W Pjongczangu Norweg jest tylko kibicem, przede wszystkim swojej żony Białorusinki Darii Domraczewej. Potrójna mistrzyni olimpijska z Soczi (bieg na dochodzenie, indywidualny i ze startu wspólnego) w poniedziałek miała sześć niecelnych strzałów i zajęła dopiero 37. miejsce.
Nowakowska, 34. w sprincie, awansowała o cztery lokaty. Najlepsza spośród biało-czerwonych w sobotę Krystyna Guzik spadła z 28. na 36. miejsce. Monika Hojnisz została sklasyfikowana na 43., a Magdalena Gwizdoń – na 49. pozycji. Startowało 58 biathlonistek
Sporo emocji dostarczył bieg mężczyzn. Z ostatniego strzelania Francuz Fourcade wybiegł z 36,1 s przewagi nad Dollem i 43,8 s nad Samuelssonem. Cała trójka miała tylko po jednym niecelnym strzale. Pozostali zawodnicy nie liczyli się już w walce o podium.
Na ostatnim okrążeniu 20-letni Samuelsson, który dotychczas nigdy nie zajął miejsca w pierwszej „10” zawodów Pucharu Świata, wyprzedził Niemca, mistrza świata w sprincie z Hochfilzen z 2017 roku.
Ostatecznie Fourcade miał 12 sekund przewagi nad Samuelssonem i 15,1 nad Dollem. To jego piąty medal olimpijski. Przed czterema laty Francuz zdobył złoto w tej samej konkurencji i w biegu indywidualnym na 20 km, a w biegu ze startu wspólnego na 15 km był drugi w Rosji oraz w Vancouver cztery lata wcześniej.
Wicelider klasyfikacji generalnej PŚ Johannes Thingnes Boe rozczarował w niedzielnym sprincie, zajmując dopiero 31. miejsce. W poniedziałek poprawił się o 10 pozycji.
Guzik, 59. w sprincie, miał sześć niecelnych strzałów, a mimo to awansował o trzy lokaty.
Kolejne zawody biathlonowe w Pjongczangu odbędą się w środę. Wówczas w biegu indywidualnym na 15 km powalczą kobiety, w tym cztery Polki.
(PAP)