REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaFelietonyAle heca! Ameryka od środka

Ale heca! Ameryka od środka

-

Nieoficjalną królową tzw. “birthers”, czyli czeredy ludzi usiłujących dowieść, że prezydent Obama nie urodził się w USA, jest Orly Taitz. Pani ta coraz częściej pokazuje się w mediach i prowadzi własną stronę internetową, poświęconą – a jakże by inaczej – “nielegalności” prezydentury Obamy. Taitz zarzuca też sądy w różnych częściach kraju pozwami, które są – z regularnością szwajcarskiego zegarka – oddalane.

Kim jest Orly Taitz? Jeśli chodzi o jej przeszłość, to wiadomo, że jest sowiecką (a ściślej mołdawską) Żydówką, która najpierw wyemigrowała do Izraela, a potem do USA. Taitz chwali się, że jest prawnikiem, dentystką oraz sprzedawczynią nieruchomości. Jest to dość kuriozalna mieszanka zawodowych kwalifikacji, ale przynajmniej w czasie przerw w procesach sądowych może zawsze sędziemu wstawić plombę i sprzedać mu dom. Jeśli chodzi o dyplom prawnika, Orly uzyskała go w tzw. korespondencyjnym uniwersytecie i do dziś nie jest członkinią amerykańskiego zrzeszenia licencjonowanych prawników (American Bar Association). Za to przywódczyni “birthers” włada rzekomo biegle 5 językami.

Wszystkie te kwalifikacje, niezależnie od tego, czy są prawdziwe czy wyssane z palca, nie mają jednak większego znaczenia. Wystarczy bowiem posłuchać Taitz przez 15 sekund, by dojść do nieodwracalnego wniosku, iż jest to osoba zdrowo szurnięta. Skala jej szaleństwa jest na tyle alarmująca, że nawet Ann Coulter – sama znana z ultrakonserwatywnych banialuków – nazwała ją niedawno „nutjob”, czyli czubkiem.

REKLAMA

Niedawno Orly osiągnęła „wielki sukces”, bo doniosła w Internecie, że dotarła do „oryginalnego, kenijskiego świadectwa urodzenia Obamy”. W kołach zbliżonych do świrów jej podobnych natychmiast pojawiły się histeryczne doniesienia o tym, iż Ameryka stanęła w obliczu wielkiego kryzysu konstytucyjnego, co spowoduje (uwaga, ostrzegam, że oni to piszą na serio), iż „w odruchu obronnym Obama wprowadzi stan wyjątkowy i zmieni USA w państwo policyjne”.

Zanim policyjne budy wyjadą na ulicę Chicago, warto nieco bliżej zapoznać się z tym kenijskim dokumentem. Jest to tak oczywiste fałszerstwo, że jest gorsze od antykomunistycznego banknotu 50-złotowego, który rozprowadzałem z kumplami we Wrocławiu w czasie stanu wojennego. Po pierwsze, w roku 1961 Kenia nadal była kolonią brytyjską, a zatem żadnych państwowych świadectw urodzin nie wystawiała. Po drugie, Obama urodził się rzekomo w Mombasie, która wtedy należała do Zanzibaru, a nie Kenii. Po trzecie, wioska ojca Obamy znajdowała się o wiele bliżej Nairobi niż Mombasy, a zatem trudno jest zrozumieć, dlaczego rodzice jechaliby do znacznie odleglejszego szpitala. Na tym jednak nie koniec. W dwa dni po opublikowaniu przez Taitz jej „bulwersującego” odkrycia okazało się, że zaprezentowany przez nią dokument jest wierną kopią australijskiego świadectwa urodzenia z 1959 roku, tyle że ze zmienionymi danymi.

Narastający idiotyzm tego wszystkiego coraz częściej wprowadza czołowych polityków republikańskich w stan zakłopotania. Niektórzy – indagowani przez dziennikarzy, co o tym sądzą – nie bardzo wiedzą, co powiedzieć. Inni twierdzą, że nie wiedzą, gdzie Obama się urodził i narażają się tym samym na śmieszność. Na szczęście jest również dość sporo konserwatystów, np. Karl Rove, którzy już dawno zrozumieli, że mają do czynienia z grupą ludzi obsesyjnie przywiązanych do spiskowej teorii dziejów. Niektórzy bliscy współpracownicy Taitz to ludzie, którzy są zdania, iż ataki terrorystyczne w roku 2001 były dziełem izraelskiego Mossadu oraz amerykańskiego rządu federalnego i że żaden Amerykanin nigdy nie wylądował na Księżycu. Jestem pewien, że są również przekonani o tym, iż Elvis żyje i pracuje na stacji benzynowej w Kokomo w stanie Indiana.

Na nieszczęście dla pani Taitz, w USA – w przeciwieństwie do jej komunistycznej ojczyzny – prezydentów wybiera się przy wyborczych urnach, a odsuwa się ich ewentualnie od władzy w bardzo szczególnych warunkach, sprecyzowanych konstytucyjnie. Natomiast nie wyrzuca się ich z Białego Domu na podstawie dziecinnych mrzonek, podpartych sfałszowanymi dokumentami i plotkami. Orly może się oczywiście nie podobać fakt, iż obecny prezydent jest czarnoskóry (co czasami wyziera z jej wypowiedzi), ale jeśli chce go wymienić, powinna w roku 2012 głosować na kogoś innego. Do tego czasu zawsze może sobie znaleźć coś interesującego do roboty. Może przecież szukać w Dallas wspólnika Lee Harveya Oswalda albo przeprowadzić wywiad z tym kosmitą, którego Pentagon od wielu lat przetrzymuje w supertajnym więzieniu w tzw. Area 51 w Nowym Meksyku. Jestem pewien, że kosmita też urodził się w Kenii.
Andrzej Heyduk

REKLAMA

2090937987 views

REKLAMA

2090938287 views

REKLAMA

2092734747 views

REKLAMA

2090938570 views

REKLAMA

2090938716 views

REKLAMA

2090938860 views