W Riva del Garda, maleńkim miasteczku na północy Włoch, 83-letnia Maria Malacarne Santorum strzeże historii i sekretów rodzinnych.
W wywiadzie dla włoskiego tygodnika pani Santorum z czułością wspomina Ricka Santorum, który w czasie praktyki w firmie adwokackiej we Florencji często odwiedzał rodzinę w 1985 roku i później w latach 1986 i 1989. Kochał tamtejszą kulturę i kuchnię.
Maria Santorum nie rozumie, dlaczego obecny kandydat na prezydenta USA tak radykalnie odszedł od politycznych przekonań swojej rodziny.
„W Riva del Garda dziadek Ricka Santorum, Pietro, oraz jego wujowie byli zaciętymi komunistami”, pisze Giusepe Fumagalli w magazynie Oggi. „Po drugiej stronie oceanu Santorum zachowuje się tak, jakby nic nie łączyło go z własną rodziną. Przyciąga tłumy ultrakonserwatywnej frakcji Partii Republikańskiej, występując przeciw rozwodom, gejom, aborcji i imigrantom”. Polityczne przekonania kandydata nie budzą sympatii w liberalnej Riva del Garda.
Na kampanijnym szlaku Santorum często mówi o ucieczce swego dziadka z Włoch przed faszyzmem. Nigdy jednak nie wspomina publicznie o jego związkach z Partią Komunistyczną. „Dziadek Ricka był liberałem. Doskonale rozumiał, co się dzieje we Włoszech. Był ekstremalnym antyfaszystą. W ciężkim klimacie politycznym w 1925 roku wyjechał do Ameryki. Po kilku latach powrócił do kraju z żoną i dziećmi, w tym z ojcem Ricka, Aldo, który zmarł w ub. roku. To przykre, że nie doczekał radości, jaka nas spotka, gdy Rick wejdzie do Białego Domu. Prawdą jest, że część naszej rodziny przewraca się w grobie z powodu retoryki Ricka”, mówi Maria Santorum. Szybko dodaje, że jej amerykański kuzyn będzie wspaniałym prezydentem. „Musi jednak złagodzić nieco swoje stanowisko, ponieważ występowanie przeciw rozwodom, czy homoseksualistom jest dla tych ludzi krzywdzące. Zasady liczą się, lecz w polityce trzeba mieć otwartą głowę”, pani Santorum poucza swego kuzyna.
(HP – eg)
