30-letni agent Straży Granicznej, który poniósł śmierć na pograniczu USA i Meksyku, zginął w wyniku „bratobójczego ognia” – ustaliło FBI. Pogranicznik zaczął strzelać do swych kolegów, których w ciemnościach wziął za przemytników narkotyków.
Do strzelaniny doszło 2 października około 1.30 w nocy niedaleko miejscowości Naco, na granicy USA i Meksyku. Według wstępnych informacji przekazanych mediom przez Departament Bezpieczeństwa Narodowego agenci U.S. Border Patrol zostali ostrzelani, kiedy sprawdzali sygnał z elektronicznego czujnika zainstalowanego na odludnym terenie, najprawdopodobniej przez członków narkotykowego gangu, przerzucających z Meksyku towar za amerykańską granicę.
W wyniku strzelaniny śmierć poniósł 30-letni Nicholas Ivie. Pozostawił on żonę i dwoje małych dzieci. Drugi agent został ranny.
Śledztwo w sprawie incydentu wszczęło FBI. Agenci Biura ustalili, że w strzelaninie niedaleko Naco brali udział wyłącznie agenci Straży Granicznej, a Ivie poniósł śmierć w wyniku „bratobójczego ognia”. Wskazywały na to wszystkie dowody jakie zabezpieczyli m.in. eksperci z zakresu balistyki.
W toku dochodzeni ustalono, że Nicholas Ivie w ciemności otworzył ogień do dwóch pograniczników, którzy wcześniej niż od dotarli do czujnika, raniąc jednego z nich. Agenci także odpowiedzieli strzałami. Niewiadomo dlaczego Ivies zaczął strzelać bez wcześniejszego zidentyfikowania się i wezwania domniemanych członków gangu do poddania się.
Według DHS, agenci którzy śmiertelnie postrzelili 30-letniego agenta zachowali się zgodnie z obowiązującymi procedurami i nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej za swój czyn.
Obaj strażnicy są wstrząśnięci śmiercią swego kolegi i okolicznościami w jakich zginął Ivie.
km