Mieszkańcy Stanów Zjednoczonych stanowią mniej niż 5% światowej populacji, a równocześnie 25% globalnej populacji więziennej.
To „wyróżnienie” wynika ze szczególnego podejścia Amerykanów do zbrodni i kary. Ludzie trafiają za kratki za wystawianie czeków bez pokrycia i używanie narkotyków, co w innych krajach rzadko kiedy jest powodem do kary więzienia. Nade wszystko zaś wyroki są znacznie bardziej surowe niż w innych państwach.
W amerykańskich więzieniach siedzi 2.3 miliona ludzi, o 700,000 więcej niż w czterokrotnie bardziej zaludnionych Chinach.
Na końcu listy spośród 218 krajów uwzględnionych w badaniach Center for Prison Studies w londyńskim Kings College, znajduje się San Marino z populacją 30,000, które ma tylko jednego więźnia.
W Stanach Zjednoczonych na każde 100,000 mieszkańców 751 znajduje się w więzieniu lub areszcie. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie ludzi pełnoletnich, to okazuje się, że co setny Amerykanin jest za kratkami.
Jedynym dużym pańs-twem, które zbliża się do tego rekordu, jest Rosja, gdzie w więzieniach siedzi 627 osób na każde 100,000. W innych wysoko uprzemysłowionych krajach stosunek ten jest znacznie niższy. W Anglii wynosi 151 na 100 tys., w Niemczech 88, a w Japonii 63.
Zagraniczni kryminolodzy i prawnicy zwracają uwagę na zbiór czynników wyjaśniających ten stan rzeczy, w tym: więcej niż w innych państwach przestępstw z użyciem przemocy, surowe kary, pozostałości po zawirowaniach rasowych, gorączkowe zwalczanie narkotyków, brak socjalnych zabezpieczeń i fakt, że sędziowie wybierani przez elektorat ulegają populistycznym żądaniom o surową sprawiedliwość.
(International Herald Tribune –eg)