REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaUncategorizedPolacy na Ukrainie - rozmowa ze Stanisławem Kosteckim prezesem Związku Polaków Ukrainy

Polacy na Ukrainie – rozmowa ze Stanisławem Kosteckim prezesem Związku Polaków Ukrainy

-

– Jest pan prezesem Związku Polaków Ukrainy od ponad dziesięciu lat…
Związkowi prezesuj/ już prawie jedenaście lat. To jest moja czwarta kadencja i najprawdopodobniej ostatnia. Urodziłem się w Gródku Podolskim w roku 1954. Pochodzę z polskiej rodziny robotniczej, która wywodzi się ze szlachty zaściankowej.
– Jakie zmiany, w okresie pana kadencji, miały miejsce w Związku?
Mogę śmiało powiedzieć, że życie naszej organizacji wreszcie się ustabilizowało. Udało się nam wypracować nowe metody działania, takie jak: festiwale, nauczanie języka polskiego oraz wsparcie dla naszych placówek oświatowych. Nadal też zwiększa się liczba sorganizacji polskich wchodzących w skład Związku Polaków Ukrainy. Jako ostatnia wstąpiła do nas nowa organizacja polska z rejonu dniepropietrowskiego.
– Ile organizacji członkowskich zrzesza dziś Wasz Związek?
Należą do nas głównie organizacje polskie z Ukrainy centralnej, północnej i południowo-wschodniej. Jest też kilka organizacji z Ukrainy zachodniej. Łącznie należy dziś do nas 88 organizacji zrzeszających około 27 tysięcy osób.
– Jaka jest wasza specyfika? Czym różnicie się od Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie?
Różnice pomiędzy nami są niewielkie. Nie depczemy też sobie wzajemnie po piętach. Ukraina jest dużym państwem. W miejscowościach, w których działają dwie nasze organizacje – tzn. Związku i Federacji i w których ich prezesi nie potrafili się czasem ze sobą dogadać dochodziło sporadycznie, do nikomu niepotrzebnych, nieporozumień. Na szczęście lokalne problemy nie miały i nie mają żadnych odniesień w stosunkach panujących pomiędzy obu naszymi zarządami. Osobiście jako prezes Związku Polaków Ukrainy staram się szybko likwidować małe, lokalne nieporozumienia.
– Co was, jako Związek, najbardziej dziś boli? Jakie problemy do rozwiązania stoją przed waszą organizacją?
Najbardziej brakuje nam pieniędzy na działalność statutową. Brakuje też lokali dla naszych poszczególnych organizacji, a czasem i aktywności w ich działaniu. Nasze organizacje członkowskie działają społecznie. Ich członkami są zarówno ludzie po studiach jak i bez. Ci, którzy chcą działać, choć czasem nie wiedzą jak, bywają więc czasem zestresowani, rozczarowani, a nawet załamani.
Zdarzają się też czasem nieporozumienia w codziennej pracy z konsulem czy księdzem, który nie zawsze widzi potrzebę, aby na terenie jego parafii działała również samodzielna organizacja polska.
– Co warto byłoby więc zmienić?
Myślę, że forma organizacji społecznej nie sprawdza się do końca w działaniu, choć nadal będzie jeszcze potrzebna. Dziś coraz bardziej szukać musimy więc nowego i bardziej wydajnego systemu pracy dla naszych organizacji. Uważam ponadto, że na Ukrainie jest miejsce i potrzeba na stworzenie polskiego ruchu politycznego, takiego trochę na wzór Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Zjazd założycielski nowej partii planujemy jeszcze w tym roku.
– Jak wygląda dziś codzienne życie polskich organizacji na Ukrainie? Czym się zajmują, jakich mają partnerów?
Najważniejsza jest oświata i polskie szkoły, których na Ukrainie jest ciągle bardzo mało. Na dziś istnieje na Ukrainie zaledwie pięć polskich szkół z prawdziwego zdarzenia: dwie we Lwowie i po jednej w Mościskach, Strzelczykach i w Gródku Podolskim. Od września tego roku zaczyna też funkcjonować, jako polska szkoła, placówka w Szepietówce. Jest też nadzieja, na podpisanie umowy na budowę polskiej szkoły na wsi w obwodzie chmielnickim. Myślimy wreszcie o Kijowie, choć budowa polskiej szkoły w stolicy Ukrainy na dziś wydaje się mało prawdopodobna.
– Ilu Polaków mieszka obecnie w Kijowie?
W Kijowie działa dziś pięć organizacji polskich. Jest też osiem parafii katolickich. Ani jednak żadna organizacja, ani żadna parafia nie skupia wokoło siebie wszystkich Polaków stolicy Ukrainy. W Kijowie jest dziś bardzo dużo ludności napływowej, także z obwodów: żytomierskiego, chmielnickiego i winnickiego, w których Polacy stanowią nadal znaczny procent ich mieszkańców. Polskie wioski mamy też we wschodniej części obwodu kijowskiego.
Nasz Związek, na podstawie wspólnych badań przeprowadzonych ze Stowarzyszeniem Uczonych Polskich Ukrainy, szacuje, że jest nas w stolicy około stu tysięcy. Ludzie, którzy przyjechali do Kijowa jako Polacy, bo tak zostali wychowani przez swoich rodziców, żyją w Kijowie zupełnie inaczej, w oderwaniu od swoich polskich korzeni. Nie często też deklarują w mieście swoją polskość.
Nasz Związek nie chce tu w Kijowie o nich zapomnieć. Tu walka rozgrywa się właśnie o nich. I albo nadal zachowają swoją polską tradycję, albo ulegną asymilacji, co w tak dużym jak Kijów mieście nie jest wcale trudne. Od tych też ludzi moglibyśmy otrzymać głosy, gdybyśmy mieli na Ukrainie polską organizację polityczną.
Kapitalną rzeczą jest też dla nas, uchwalona w tym roku, Karta Polaka. Mamy tu jednak pewne obawy. Warunki bowiem jej przyznania: konieczność udowodnienia polskiego pochodzenia i dobra znajomość języka polskiego są, jak na warunki ukraińskie, trochę zbyt ostre. Podam przykład.
Spotkałem we wschodniej Ukrainie bardzo dużo patriotycznie, a nawet nacjonalistycznie, nastawionych Ukraińców, którzy nie rozmawiali po ukraińsku. Podobnie jest tu z wieloma Polakami, którzy bardzo często są ukrainofilami. Podoba im się język ukraiński i kultura ukraińska. Tak więc, jeśli chodzi o znajomość języka polskiego, to sprawa wydaje się bardzo trudna.
Wolałbym też, aby konsul przyznający Kartę Polaka, zamiast o smoka wawelskiego, pytał się nas o losy poszczególnych rodzin, co one tu przeżyły, co pamiętają, czy wreszcie jak ich dziadkowie i rodzice zachowali polskie zwyczaje. Taka rozmowa, bez wątpienia, pozwoliłaby na bardziej obiektywną weryfikację ich polskiego pochodzenia.
– Wasz Związek i jego organizacje członkowskie, pielęgnują od lat polską tradycję, zwyczaje i tańce…
Polską tradycję pielęgnują przeważnie polskie zespoły folklorystyczne, choć nie tylko. Mamy też od lat polskie festiwale na Ukrainie – np. festiwal polskiej pieśni i piosenki religijnej w Berdyczowie czy festiwal piosenki dziecięcej w Odessie.
Pochwalić się też możemy młodzieżą, która od kilku ostatnich lat zasila nasze grono członkowskie. Wielu też młodych wraca coraz częściej na Ukrainę po ukończeniu studiów wyższych w Polsce. Kijów i inne duże miasta przyciągają nowymi perspektywami. W Kijowie działa np. polska organizacja młodzieżowa „Spolania znad Dniepru” z własnym, dużym zespołem pieśni i tańca oraz prężną sekcją stypendystów Fundacji „Semper Polonia”, do której należą studenci polskiego pochodzenia uczący się w stolicy Ukrainy.
Trochę inaczej jest z młodzieżą z małych miasteczek czy wiosek. Tam perspektywy na przyszłość są zdecydowanie mniejsze. Ci absolwenci wolą więc zostać w Polsce na stałe.
– Z kim wasz Związek współpracuje?
Zawsze jesteśmy otwarci na współpracę z kościołem katolickim. Polacy mieszkający na Ukrainie są bowiem prawie w 100% praktykującymi katolikami obrządku rzymsko-katolickiego. Nic więc dziwnego, że bardzo byśmy chcieli, aby w każdej parafii, każdy proboszcz traktował nasz Związek podobnie. Niestety tak nie jest wszędzie. Nie każdy bowiem proboszcz chce mieć na terenie swojej parafii, działającą na swoją odpowiedzialność, polską organizację społeczną.
Może jest to związane z depolonizacją Polaków w kościele katolickim na Ukrainie, która sięga roku 1991? Wtedy to przyjechali do nas księża z Polski i spotkali wiernych, którzy znają polskie modlitwy, ale nie rozmawiają po polsku na co dzień. Księża z kraju, widząc potrzeby duchowe ludzi innych narodowości, zdecydowali się na bycie kościołem
powszechnym. Od tego też jakby czasu zaczęło się niedostrzeganie i nieuznawanie obecności w ukraińskim kościele polskiej większości. Stanowcze „nie” dla ludzi, którzy od wieków trwają w swojej wierze i polskości i którzy mają również swoje prawa, stanowi dziś problem nie do rozwiązania.
W Kijowie mamy dziś 8 parafii katolickich i współpraca z kościołem układa się generalnie dobrze. Chcielibyśmy może jedynie, jako Związek Polaków, aby kościół dostrzegał jednak bardziej duchowe potrzeby Polaków na Ukrainie. Rozumiem, że nie jest to wcale ani łatwe, ani proste.
– Czy podobnie układa się współpraca z polskimi placówkami dyplomatycznymi na Ukrainie?
Nasza współpraca z ambasadą oraz konsulatami RP układa się tradycyjnie dobrze, co nie znaczy, że czasami nie zdarzają się jakieś zgrzyty. Brakuje nam bowiem czasem np. natychmiastowej reakcji na nasze konkretne potrzeby. Każda też polska organizacja działająca w danym obwodzie konsularnym korzysta z pomocy polskich placówek, oczywiście w ramach ich możliwości.
Dziś dla każdego polskiego konsulatu na Ukrainie istnieje problem wiz. Wszystkie one są oblężone przez ludzi chcących wyjechać do Polski czy innych krajów grupy Schengen.
– A jak wygląda pomoc od władz ukraińskich?
Jest raczej niewielka. Różnie też wygląda w terenie – np. w Odessie zamieszkiwanej przez wiele grup narodowościowych. Tam panuje wzorowa atmosfera. Polacy mają w Odessie własną siedzibę o powierzchni 180 m kwadratowych, za symboliczną opłatę 1 hrywny, czyli 50 groszy, rocznie.
My natomiast w Kijowie, za dwa niewielkie pomieszczenia biurowe, musimy płacić 1100 euro miesięcznie. To strasznie dużo. Nic więc dziwnego, że zalegamy z opłatą czynszu od kilku już miesięcy. Otrzymaliśmy niedawno od władz miejskich Kijowa pismo, że umowa na najem i dzierżawę lokalu nie będzie ponownie podpisana i, że czeka nas wysiedlenie.
– Kto finansowo wspiera waszą działalność?
Pomoc pochodzi głównie z Polski i otrzymujemy ją za pośrednictwem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” oraz Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Gdybyśmy liczyli wyłącznie na pomoc państwa ukraińskiego, to praktycznie nie byłoby nas stać na cokolwiek.
Niewielkie pieniądze pochodzą też ze składek członkowskich, które zaczynają, po latach przerwy, napływać na konto naszego związku.
– W Kijowie, obok Polaków, mieszkają też inne grupy narodowościowe. Czy wszystkie one są traktowane tak samo?
Uważam, że państwo ukraińskie traktuje wszystkie grupy narodowościowe podobnie. Może niewielki wyjątek stanowią tu Tatarzy krymscy. Ich bowiem tylko dotyczy prawo zwrotu wcześniej skonfiskowanego im majątku.
– A jak wygląda współpraca z Macierzą?
Współpraca z krajem układa się dobrze. Nasze poszczególne oddziały związku prowadzą bezpośrednią współpracę z wieloma miastami w Polsce. Te kontakty są naprawdę liczne. Współpracujemy też z polskimi uniwersytetami, parafiami, wszystkimi, którzy tego chcą. Jedyną w niej przeszkodą, albo pewnym utrudnieniem, są polskie wizy, o które my Polacy musimy prosić.
Rozmawiał:
Leszek Wątróbski

REKLAMA

2091032964 views

REKLAMA

2091033263 views

REKLAMA

2092829722 views

REKLAMA

2091033544 views

REKLAMA

2091033690 views

REKLAMA

2091033834 views