W poniedziałek rozpoczął się proces byłego lidera republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Toma DeLaya, oskarżonego o nielegalne przerzucenie korporacyjnych pieniędzy na pomoc dla kandydatów GOP-u do stanowej Legislatury w Teksasie.
W 2005 roku DeLayowi zarzucono nielegalne przekazanie teksańskim kandydatom $190,000 z Krajowego Komitetu Republikańskiego.
Zmuszony do odejścia z Kongresu w 2006 roku, DeLay nie przyznaje się do winy i twierdzi, że proces oczyści go z zarzutów.
Adwokat b. kongresmana, Dick DeGuerin, zabiegał o przeniesienie procesu do rodzimego powiatu DeLaya, twierdząc, że w „demokratycznym” powiecie Travis nie może liczyć na sprawiedliwość. Sędzia Pat Priest nie przystał na prośbę adwokata.
DeGuerin utrzymuje, że jego klient od 5 lat błaga o rozpoczęcie procesu, całkowicie pewny, iż ostatecznie zostanie uniewinniony.
Latem tego roku, ukończono oddzielne, federalne dochodzenie przeciw DeLayowi nie wysuwając żadnych zarzutów. Departament Sprawiedliwości odmówił udzielenia komentarza w tej sprawie.
Śledztwo dotyczyło związków DeLaya z superlobbystą Jackiem Abramoffem, który w 2006 roku przyznał się do defraudacji, oszustw podatkowych i przekupywania urzędników. Zdefraudował miliony dolarów amerykańskich Indian w zamian za pomoc w uzyskaniu licencji na prowadzenie kasyn.
DeLay twierdzi, że zerwał znajomość z Abramoffem, gdy usłyszał o jego planach dotyczących otwarcia kasyn na statkach wycieczkowych. Powiedział również, że w czasie wizyty w rezerwacie szczepu Choctaw, poczuł się obrzydliwie widząc długą linię wózków dla dzieci tuż przed północą, gdy ich rodzice oddawali się hazardowi.
(CNN – eg)