Przypadek kongresmana z Karoliny Południowej, Boba Inglisa, jest zapowiedzią, kto będzie miał najwięcej do powiedzenia w listopadowych wyborach i czyim naciskom ulegną ustawodawcy.
W latach dziewięćdziesiątych Inglis uchodził za zagorzałego konserwatystę. W tym roku przegrał prawybory z kandydatem Tea Party, Treyem Gowdy. Nie był dość konserwatywny.
Podczas spotkania z wyborcami zrozumiał, że wszyscy ulegli indokrynacji Glenna Becka. Nic też dziwnego, że jego wezwanie do aktywistów Tea Party, by przestali zatruwać sobie i innym umysły teoriami Becka, zostało źle przyjęte. Jednak najbardziej Inglis naraził się odmową nazwania Obamy socjalistą.
Byli poplecznicy nie poparli jego kompanii. Dla nich Barack Obama jest socjalistą, komunistą i marksistą, zmierzającym do zniszczenia amerykańskiej gospodarki po to, by nad wszystkim przejąć kontrolę i okrzyknąć się dyktatorem. Są pewni, że Obama chce otworzyć granicę z Meksykiem i zmienić Stany Zjednoczone w kraj muzułmański. Numer z tyłu karty Social Security uważają za znak banku, który położy łapę na każdym noworodku w przewidywaniu jego przyszłych zarobków, przy czym człowiek jest traktowany jako zastaw. Federalne Rezerwy i Bilderbergersów wiążą z kontrolowaniem świata.
Bob Inglis ma pewność, że republikańscy członkowie Kongresu zdają sobie sprawę, że uleganie ultrakonserwatystom nie przyniesie rozwiązania problemów prześladujących kraj. Ubolewa nad tym, że niczym przerażone, sterowane przez radiowo-telewizyjnych pyskaczy stado, ustawodawcy robią uniki ze strachu, że będą stratowani przez tłum podżegany przez takich ludzi, jak Beck i Rush Limbaugh.
„Jeśli ulegamy naciskom i wprowadzamy w obieg więcej dezinformacji, to działamy na niekorzyść ruchu konserwatywnego i państwa” mówi Inglis. Dodaje, że lider republikanów w Izbie Reprezentantów, kongr. John Boehner, i republikański whip, Eric Cantor, za przedwyborczą strategię obrali spełnianie życzeń Tea Party. „Budowanie konserwatyzmu na niewiarygodnych informacjach jest niebezpieczną grą”, ostrzega Inglis.
***
Partia Republikańska z Iowa wzywa do ratyfikacji „oryginalnej” 13. poprawki do Konstytucji, która zabraniała obywatelom Stanów Zjednoczonych przyjmowania tytułów szlacheckich i honorowych, prezentów bez zgody Kongresu, stanowisk i wszelkiego rodzaju honorariów od cesarza, króla, księcia i obcego mocarstwa. Naruszenie tych przepisów miało grozić odebraniem obywatelstwa USA i pozbawieniem możliwości sprawowania publicznego stanowiska. Poprawkę takiej treści rozważano w 1810 roku. Jej ratyfikacja wymagała zgody 13 stanów. Ponieważ zatwierdziło ją 12 stanów, nigdy nie stała się prawem.
Mimo to, na podstawie oryginalnego tekstu 13. poprawki republikanie z Iowa podjęli starania o pozbawienie obywatelstwa Baracka Obamy za… przyjęcie Nagrody Nobla.
***
Ewangielikański pastor Tim LaHaye straszy, że inicjatywy administracji prez. Obamy zbliżają kraj do apokalipsy. Występując w programie Mike´a Huckabee w sieci Fox News, byłego pastora baptystów, gubernatora Arkansas, kandydata na prezydenta i potencjalnego kandydata na ten urząd w 2012 roku, LaHaye wyraził przekonanie, że wkrótce nastąpi koniec świata, a zapowiedzią rychłego nadejścia apokalipsy są rządy Baracka Obamy.
***
„Republikańscy liderzy nie przedstawili ani jednego nowego pomysłu w sprawie wyjścia z ekonomicznej recesji. Mają nadzieję, że społeczeństwo zapomni, iż uprawiają identyczną politykę, jak ta, która wpędziła kraj w recesję. W listopadzie społeczeństwo dokona wyboru między zaniedbaniami z przeszłości, a obecną polityką, dzięki której kraj nie pogrążył się w depresji”, oświadczył prez. Obama na dochodowym spotkaniu demokratów.
***
Republikanie z Izby Reprezentantów nie dopuścili do zatwierdzenia ustawy przyznającej świadczenia medyczne osobom, które bezinteresownie przystąpiły do ratowania ofiar terrorystycznego ataku na World Trade Center. Wielu z tych ludzi do dziś cierpi na schorzenia dróg oddechowychi inne choroby. Jednym z deklarowanych powodów odmowy były obawy, że wśród ratowników znaleźli się… nielegalni imigranci.
Demokraci nie są bez winy. Zamiast zwykłą większością głosów (ustawa przeszłaby bez trudu, gdyż opowiedziało się za nią 259 kongresmanów) postawili warunek uzyskania 2/3 głosów. Przypuszczać można, że w takim wypadku mogli mieć pewność, że ustawa upadnie. Fakt, że przeciw pomocy dla first responders głosowali republikanie demokraci wykorzystają w czasie wyborów. Gdyby ustawę zatwierdzono zwykłą większością głosów, w listopadzie nie byłoby już o czym mówić.
***
Sąd Najwyższy Kalifornii utrzymał obowiązujący od 14 lat zakaz preferencyjnego traktowania kobiet i przedstawicieli mniejszości etnicznych przy przyjmowaniu do szkół publicznych, pracy w rządzie stanowym i rozdzielaniu kontraktów.
***
Demokrata z Wirginii, sen. Jim Webb, wezwał do zniesienia rządowych programów, wyznaczających kwoty rasowe przy przyjmowaniu do pracy. Webb twierdzi, że w chwili obecnej programy te stawiają w niekorzystnej sytuacji ubogich białych ludzi i są barierą w dążeniu do rasowej harmonii. Korzyści z nich czerpią głównie nowi imigranci. W rezultacie biali, a także czarni robotnicy, pozostają w tyle za nowoprzybyłymi.
***
Demokratyczny kandydat do Senatu z Karoliny Południowej, Alvin Greene, który wygrał prawybory bez pieniędzy i bez kampanii, powiedział, że Air Force, gdzie służył kilka lat i nigdy nie dostał promocji, wynagradza jedynie „terrorystów i komunistów”.
W dokumentach wojskowych przełożeni scharakteryzowali go jako człowieka „niezdolnego do przystosowania się do jakichkolwiek zmian w codziennej rutynie, postępowania zgodnie z instrukcjami i zapamiętania podstawowych zasad pracy”.
Greene nie dostał promocji nawet po ukończeniu wydziału nauk politycznych na University of North Carolina.
Dziś proponuje reformę sił zbrojnych USA, łącznie z usunięciem wszystkich dowódców.
***
Kandydatka na gubernatora Kalifornii, była CEO e-bay, Meg Whitman wydała na kampanię wyborczą z własnej kieszeni ponad 100 milionów dolarów.
Kupowanie stanowiska za tak wysoką cenę wydaje się nieco nie na miejscu, zważywszy, że ponad 2.2 miliona Kalifornijczyków nie ma pracy, 6.4 miliona nie ma ubezpieczenia medycznego, a stan nie ma pieniędzy na szkolnictwo.
Gdyby Whitman, której główną kwalifikacją do urzędu zdaje się być jej nieograniczone bogactwo, naprawdę chciała pomóc stanowi, to jest na to wiele sposobów.
Wydane przez nią pieniądze wystarczyłyby na świadczenia dla 82,237 bezrobotnych Kalifornijczyków lub całoroczną opłatę ubezpieczeń zdrowotnych dla 7,477 rodzin, stypendia z Pell Grant dla 18,018 studentów itd.
***
Małżonek kongresmanki z Kaliforni, Jane Harman, który zbił miliardy dolarów na sprzedaży sprzętu stereo, stał się nowym właścicielem magazynu Newsweek. Zakup ten kosztował Sidneya Harmana jednego dolara. Nie będzie to cały wydatek, gdyż Harman zobowiązał się do wzięcia odpowiedzialności za wszystkie długi i finansowe zobowiązania tygodnika.
Harman nosi się z zamiarem utrzymania w pracy większości spośród 325 pracowników magazynu.
***
Pieniądze nie śmierdzą. Z takiego założenia wyszło kilku ustawodawców, którzy nie mają zamiaru zwracać datków wpłaconych na ich kampanie wyborcze przez BP. W grupie tej znalazł się lider demokratycznej większości w Izbie Reprezentantów, Steny Hoyer z Michigan, demokratka z Arkansas Blanche Lincoln, demokrata z Karoliny Południwoej James Clyburn, republikanin z Teksasu John Culberson i republikanka z Alaski Lisa Murkowski.
***
George W. Bush naciska na opóźnienie publikacji swego pamiętnika „Decision Point” z obawy, że przypomnienie społeczeństwu o jego spuściźnie może obniżyć szanse republikanów na wyborcze zwycięstwo. I choć jest to jego własna decyzja, to wcześniej GOP wyraził niepokój o potencjalnie negatywny wpływ pamiętników na przyszły skład Kongresu.
Bush nie zgodził się na wejście książki na półki księgarskie we wrześniu. Termin ten przesunięto na 9 listopada, czyli tydzień po wyborach.
Elżbieta Glinka
