Rada miejska liczącego 210,000 mieszkańców San Bernardino, położonego w południowej części Kaliforii, głosowała za ogłoszeniem bankructwa. Jest to już trzecie kalifornijskie miasto, które szuka prawnej ochrony przed wierzycielami.
Wcześniej wniosek o bankructwo złożyło 300-tysięczne Stockton z północnej Kalifornii.
San Bernardino stoi w obliczu blisko 46-milionowego deficytu budżetu. Już w tej chwili wstrzymano wypłaty dla niektórych przedsiębiorców świadczących usługi dla miasta. Nie ma pewności, czy w ciągu najbliższych trzech miesięcy będzie w stanie zapłacić swoim pracownikom.
Położone w odległości 60 mil na wschód od Los Angeles San Bernardino rozwinęło się ekonomicznie w czasie dobrej passy na rynku nieruchomości i proporcjonalnie do rozwoju ucierpiało z nadejściem krachu. Jak inne miasta i powiaty na terenie całego kraju San Bernardino wpadło w kryzys finansowy, kiedy recesja uniemożliwiła sprostanie rosnącym kosztom.
Możliwość ratowania się bankructwem rozważa również Mammoth Lake. Zaledwie w ciągu dwóch tygodni z opcji tej skorzystały 3 kalifornijskie miasta.
Od czasu, gdy w 1937 roku Kongres zezwolił ośrodkom miejskim na bankructwa, na tego typu ochronę przed wierzycielami powołało się 640 większych i mniejszych miast.
Na inny pomysł oddłużenia miejskich finansów wpadł Chris Doherty, burmistrz Scranton w Pensylwanii, który obniżył zarobki wszystkich pracowników, w tym policjantów i strażaków do najniższej stawki płac, czyli $7.25 na godzinę. Oszczędności dotknęły blisko 400 osób, które jednak zamierzają się bronić przed niespodziewanymi cięciami zarobków.
Reprezentujące miejskich pracowników związki zawodowe złożyły skargę przeciw burmistrzowi w federalnym sądzie.
Doherty broni się mówiąc, że była to jedyna metoda uiszczenia rachunków miasta, i przyrzeka, że po ustabilizowaniu sytuacji przywróci poprzednie płace. W tym tygodniu, nawet po wypłaceniu pracownikom tylko minimalnych stawek, w kasie miejskiej pozostanie zaledwie $5000.
(HP – eg)