REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaUncategorizedEcho postrzału poszło przez świat

Echo postrzału poszło przez świat

-

Takich materiałów prasowych należało się spodziewać. Rzecz zakończyła się dobrze, człowiek żyje, ale konsekwencje postrzału sięgają poza teksańską równinę. Z odniesieniami nawet do greckich tragedii i wnioskami jak dotychczas bez precedensu w historii urzędu prezydenckiego w Stanach Zjednoczonych.

Czy można wyobrazić sobie scenariusz, w którym prezydent Bush nakłania wiceprezydenta do odejścia ze stanowiska ze względu na stan zdrowia, by mianować nową osobę na opuszczone stanowisko? O takiej ewentualności pisze tygodnik „Time”, podając wypowiedź historyka specjalizującego się w historii tego urzędu (Robert Dallek).

Wiceprezydent Cheney ma 65 lat. Miał trzydzieści cztery lata, gdy został szefem kancelarii za prezydenta Geralda Forda, członkiem Kongresu był przez sześć kolejnych kadencji. Za prezydentury Busha seniora zajmował stanowisko sekretarza obrony. Do świata ludzi bogatych, w którym czuje się znakomicie, jak pisze tygodnik „Newsweek”, wszedł w 1995 roku, gdy został prezesem zarządu w wielkiej firmie wykonującej zamówienia dla Pentagonu (Halliburton). Przeszedł cztery ataki serca, operację chirurgiczną poszerzającą aorty (angioplastyka), poczwórny bypass (posługując się terminem angielskim). Ma wszczepiony stymulator serca (pacemaker). Jednak nie stan zdrowia zmienił jego postawę. Zmiana nastawienia do świata, wg „Newsweeka”, jest wynikiem zmiany okoliczności w jego życiu.

Inny historyk, na którego powołuje się „Time”, uważa, że obecna administracja rozpada się. Wypadek na polowaniu, to jedna sprawa. Inna sprawa, jak pisze tygodnik, to brak komunikowania się w tej sprawie między szefem i podwładnym, który jest najpotężniejszym wiceprezydentem w historii Ameryki (jak powiada sam prezydent Bush). To ma charakter zasadniczy, podejmowanie działania samodzielnego, bez zwracania uwagi na innych.
Podczas pierwszej kadencji wiceprezydent miał niepodważalny wpływ na politykę zagraniczną kraju, sam prezydent polegał w znacznym stopniu na zdaniu Cheneyąego, wypracowanego w jego własnym biurze bezpieczeństwa narodowego (obsada liczniejsza niż za czasów Al Goreąa), co doprowadzało Departament Stanu do szału, głównie zaś jego ówczesnego szefa Colina Powella. Otoczony atmosferą szacunku i podziwu, wiceprezydent słyszy od swych ludzi to, co ich zdaniem Cheney chce słyszeć, jak pisze „Time”, a nie to, co chce on sam usłyszeć.

Brak komunikatywności między dwoma najważniejszymi osobami w państwie ma głębsze podkłady, jak dodaje ten sam tygodnik. To są dwa różne światy. Ludzie prezydenta mają instynktowne wyczucie reform, silne wyczucie polityczne, prawie kobiecą delikatność i są religijni. Zespół wiceprezydencki zorientowany jest na establishment, zachowuje w pełni męską postawę. Wiceprezydent ustanawia własne reguły gry, on decyduje w kwestiach wywiadowczych, o zachowaniu tajemnic tam, gdzie trzeba, oraz broni własnego stanowiska nie przejmując się konsekwencjami. Prezydent przyjechał do stolicy z postanowieniem zajęcia się sprawami wewnętrznymi. Wiceprezydenta całkowicie pochłaniała polityka zagraniczna. Gdy prezydent chce ubić interes i znaleźć kompromis, wiceprezydent unika tego jak zarazy.

Po objęciu urzędu Cheney zaczął wypowiadać się o konieczności odejścia od traktatów niepotrzebnych Ameryce, jak Traktat ABM, oraz o potrzebie przywrócenia uprawnień, które potrzebne są urzędowi prezydenta. Zespół Cheneyągo uważa, że po aferze Watergate Kongres odebrał urzędowi prezydenta poważną część uprawnień, co jest szczególnie widoczne w rezolucji o wypowiadaniu wojny (War Powers Resolution). Wiceprezydent niezmiennie, od samego początku, jest przekonany o powiązaniach między Saddamem Husseinem i AlKaidą. On też, na kilka dni przed wejściem wojsk do Iraku, twierdził, że Amerykanie zostaną powitani kwiatami jak wyzwoliciele. Gdy wysunięto oskarżenie o zniekształcenie informacji wywiadowczych o Iraku, zaatakował osoby tak się wypowiadające, także w Kongresie, jako „nieodpowiedzialne i nieuczciwe”.

Gdy Departament Stanu, teraz pod kierownictwem Condoleezzy Rice, mówi o realistycznym podejściu do sojuszników czy do ONZ, zespół doradców wiceprezydenta obstaje przy polityce konfrontacji (Korea Płn. czy Iran). Od 2003 roku wiceprezydent ma prawo do nadawania dokumentom rządowym odpowiedniej klauzuli tajności, na podstawie poprawki wprowadzonej do prezydenckiego Zarządzenia Wykonawczego, pochodzącego jeszcze z 1995 roku.
To wszystko pochodzi od człowieka, który jak pisze „Newsweek” jest małomówny, zamknięty w sobie, nieco ponury i cały czas wyniosły wobec innych. W miarę upływu lat cechy te jeszcze bardziej się utrwaliły i nawet jego bliscy znajomi zastanawiają się, czy przypadkiem nie umocnił swej zagniewanej postawy, nie stał się jeszcze bardziej podejrzliwy, może nawet z odrobiną paranoi. Jakby stracił swą otwartość i ugodowość z wczesnych lat działalności politycznej. Wiadomo już powszechnie, że porwany samolot, który wskutek oporu pasażerów rozbił się na polach Pennsylwanii, pierwotnie miał być zestrzelony.

Decyzję o jego zestrzeleniu wydał wiceprezydent z bunkrów Białego Domu, po konsultacji z prezydentem Bushem, ale tego nie potwierdzają z całkowitą pewnością odpowiednie dokumenty. Ten sam człowiek nie jest już zapraszany na posiłki w towarzystwie samego prezydenta co tydzień, jak to dawniej bywało. Takie spotkania są już znacznie rzadsze.

źródła:
 za tygodnikiem „Time”, wydanie na 27 lutego, artykuł „One Thousand and SixtyFive Days To Go”, autorzy Nancy Gibbs i Mike Allen, str. 2126,
 opinie historyków za tygodnikiem „Time”, to samo wydanie, artykuł „What Will History Rate Cheney?” („Time Forum”), str. 2425,
 za tygodnikiem „Newsweek”, wydanie na 27 lutego, artykuł „The Shot Heard Around The World”, autor Evan Thomas, str. 3037.
Andrzej Niedzielski

REKLAMA

2091025730 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091026034 views

REKLAMA

2092822493 views

REKLAMA

2091026315 views

REKLAMA

2091026461 views

REKLAMA

2091026605 views