Ambasador Izraela w Stanach Zjednoczonych, Michael Oren, powiedział izraelskim dyplomatom, że między Izraelem a USA zarysowały się „silne ruchy tektoniczne, a nie chwilowy kryzys”.
Oren zauważył, że w przeciwieństwie do swych poprzedników, George´a W. Busha i Billa Clintona, prezydent Barack Obama nie jest umotywowany sentymentami historyczno-ide-ologicznymi wobec Izraela, lecz kieruje się czystym interesem i rozwagą. Dodał, że ma dość swobodny dostęp do najwyższych rangą przedstawicieli administracji i bliskich doradców prezydenta Obamy, lecz ze względu na „ścisłą kontrolę jego najbliższego środowiska nie może wywierać na niego wpływu”.
Gazeta Haaretz opublikowała powyższe sprawozdanie na podstawie wypowiedzi pięciu izraelskich dyplomatów.
Ocenę izraelsko-amerykańskich stosunków amb. Oren przedstawił na kilka dni przed spotkaniem izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu z prezydentem Barackiem Obamą. Wyznaczona na 6 lipca wizyta Netanjahu w Białym Domu oryginalnie miała się odbyć wcześniej tego miesiąca, lecz została odwołana z powodu incydentu na jednym ze statków flotylli wiozącej pomoc dla mieszkańców Gazy. Izraelscy żołnierze zabili wówczas 9 aktywistów, w tym 8 Turków i jednego Amerykanina tureckiego pochodzenia, co spowodowało napięcie w stosunkach turecko-izraelskich.
Na zamkniętym spotkaniu z dyplomatami Oren podkreślił, że incydent ten wywołał silne antyizraelskie emocje na całym świecie, nawet wśród najbliższych przyjaciół Izraela. „Dopiero po pewnym czasie, kiedy w amerykańskich mediach pokazano wideo z zajść na statku, opinia publiczna zrozumiała nasze postępowanie”, powiedział Oren.
(Politico – eg)