REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaUncategorized9/11 w naszych wspomnieniach

9/11 w naszych wspomnieniach

-

Gdyby nie wydarzenia w Nowym Jorku, Waszyngtonie i Pensylwanii, większość z nas nie potrafiłaby dziś odpowiedzieć na pytanie: co robiłam/robiłem 11 września 2001 roku. Mimo, że od tego dnia minęła cała dekada, chyba każdy z nas pamięta, gdzie zastała go ta koszmarna wiadomość.

fot.Wikicommons, upstateNYer

Kiedy we wtorek, 11 września 2001 roku 19 bojowników Al-Kaidy gdzieś w powietrzu przejmowało kontrolę nad  porwanymi samolotami lecącymi w kierunku bliźniaczych wież World Trade Center, w moim polskim domu życie toczyło się swoim powolnym tempem. Pamiętam, że po południu moja najlepsza koleżanka z dzieciństwa zadzwoniła do drzwi. Kiedy je otworzyłam, w ogóle nie poznawałam zawadiackiej i zawsze rozbawionej dziewczyny, która krzyczała, jak w opętaniu: „Anka, to koniec świata! Ludzie porywają samoloty!” Siadłyśmy przed telewizorem. Pamiętam do bólu poważną Jolantę Pieńkowską w specjalnym wydaniu Wiadomości.

REKLAMA

Anna Siarkiewicz

fot. Wikicommons, upstateNYer/ Zdjęcia z kamery przemysłowej pokazujące moment zamachu na Pentagon

Czułam zapewne to samo co większość ludzi na świecie, w cywilizowanym świecie, tych, którzy mogli zobaczyć w telewizji na żywo, co się działo. Byłam przerażona, wystraszona, bałam się. Tego dnia byłam w moim rodzinnym Lublinie, na szkoleniu, odcięta od wiadomości z zewnątrz. Telefon komórkowy miałam wyłączony. Wracając do domu, miałam dziwne uczucie, że coś jest nie tak, ludzie byli jacyś niespokojni. Kiedy włączyłam radio w samochodzie i na każdej niemal stacji była relacja z Nowego Jorku, pomyślałam, że świat do końca zwariował. Telefon włączyłam około godziny siódmej wieczorem, gdy dojeżdżałam do domu. Zdziwiła mnie liczba wiadomości, które nagrano mi w ciągu dnia. Jako jedną z pierwszych odsłuchałam wiadomość od mojej siostry, która przerażonym głosem mówiła: „Basia, Nowy Jork się pali, co to będzie?”, potem kilka kolejnych tej samej treści. Włączając telewizor drżącymi dłońmi, nie spodziewałam się, że zobaczę niemal film since fiction. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Całą noc oglądałam relację ze łzami w oczach.

Barbara Woskowski

fot.Wikicommons, upstateNYer

Tego dnia byłam wydawcą dziennika w polonijnej telewizji w Chicago. Jak zwykle w dni swojego dyżuru przychodziłam do redakcji dość wcześnie. Zapowiadał się wtorek bez większych rewelacji. Jakaś konferencja prasowa burmistrza Daley’ego, sprawy miasta, sprawy Polonii. Pokój redakcyjny był jeszcze pusty, kiedy nacisnęłam na pilota uruchamiającego telewizor z zazwyczaj wyłączonym dźwiękiem. Przeglądając kalendarz wydarzeń na 11 września, sięgnęłam po pilota ponownie, by przełączyć kanał. Pamiętam, że patrząc obojętnie na uderzający w drugą wieżę WTC samolot pomyślałam: „czy ten kraj zwariował, serwując widzom takie horrory do porannej kawy” i w tym samym momencie uruchomiłam w telewizorze fonię ciągle w przeświadczeniu, że patrzę na hollywoodzką, katastroficzną produkcję. Dopiero to, co usłyszałam, wbiło mnie w  fotel. Nie wiem, kiedy redakcja zapełniła się kolegami, pamiętam natomiast, że wszyscy w jakimś zapamiętaniu pracowaliśmy przez cały dzień nad wieczornym wydaniem lokalnego dziennika niemal do ostatniej możliwej minuty, by móc przekazać jak najwięcej wiadomości z miejsc zamachów.

Małgorzata Błaszczuk

fot.Wikicommons, upstateNYer

Był pogodny, ciepły dzień. Jak zwykle wróciłem ze szkoły, rzuciłem swój plecak w kąt i szedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Raczkujące wtedy w Polsce telefony komórkowe oferowały funkcję wysyłania wiadomości z ważniejszymi faktami z danego dnia. Wielki telefon mojego taty miał właśnie coś takiego. Trochę po trzeciej po południu cegła wydała dźwięk. „Samolot uderzył w jedną z wież World Trade Center w Nowym Yorku” – brzmiał tekst. Włączyliśmy telewizor, gdzie rozpoczynająca swoją działalność TVN 24 pokazywała coś o wchodzącym do kin filmie Quo Vadis. Chwile później, wszystko przerwano i jakby z zaskoczenia na ekran wszedł widok z kamery ukazującej dymiącą wieżę WTC. Pamiętam tę chwilę, pozostawioną w ciszy, bez komentarza, jak gdyby sam obraz zaskoczył również dziennikarkę. Potem wszystko stawało się coraz bardziej dynamiczne. „Samolot uderzył w drugą z wież WTC” – oświadczyła już zupełnie innym tonem głosu. W tle za nią zaczęło się przemieszczać coraz więcej postaci. Do studia przyszedł Tomasz Lis, który tego dnia prowadził Fakty w telewizji TVN. Zaczął komentować wydarzenia, lecz nagle mu przerwano, ponieważ samolot uderzył w Pentagon.  „Boże uchowaj nas” – powiedział z wielkim przejęciem dziennikarz. Do końca dnia oglądałem szklany ekran i emocje we mnie nie opadały.

Rafał Muskała

fot.Wikicommons, upstateNYer

Tego dnia byłam w Lublinie, gdzie wtedy studiowałam. Następnego dnia miał odbyć się przełożony sprzed wakacji egzamin z filozofii prawa. W grupie znajomych z roku spotkaliśmy się w ulubionej knajpce, aby podzielić się wrażeniami z wakacyjnych wyjazdów i … notatkami na egzamin. Popołudnie i wieczór zapowiadały się bez większych emocji, nad książkami… Do momentu, kiedy włączyłam telewizor. Stacja TVN24 pokazywała zdjęcia potężnego wieżowca, który stał w płomieniach. Tomasz Lis mówił coś zamachach bombowych na World Trade Center w Nowym Jorku w 1993 roku. Pomyślałam, że to musi być jakiś fragment dokumentu sprzed lat, choć nie pamiętałam tak potwornego widoku. Kiedy padły słowa, że przed chwilą drugi samolot uderzył w wieżę WTC, usiadłam z wrażenia. Dalej popłynęły kolejne informacje: o kolejnych porwanych samolotach, o wstępnej liczbie ofiar, o podejrzanych o dokonanie zamachu… Pamiętam uczucie niedowierzania, połączone z pytaniem: co będzie dalej? co czeka nas jutro? jakie będzie to juto? i czy w ogóle będzie? Czy jest sens uczyć się na na jakiś mało znaczący egzamin z filozofii prawa? Potem pojawiła się myśl o bliskich, znajomych w USA i pytanie czy sa bezpieczni.

Najbardziej utkwiła mi jednak w pamięci liczba 343. Tylu nowojorskich strażaków zginęło ratując ludzi uwięzionych w wieżach WTC. Kilka tygodni wcześniej, podczas wakacji w USA, poznałam chicagowskiego strażaka. Przez kolejne dni jego telefon odpowiadał. Dziś wiem, że wraz z kolegami na Ground Zero poszukiwał szczątków ofiar. Ów strażak jest dziś moim mężem, a każda rocznica zamachów z 11 września jest dla nas wyjątkowo emocjonalnym przeżyciem.

Magdalena Pantelis

fot.Wikicommons, Derek Jensen

InformacjeUSA.com

REKLAMA

2091029291 views

REKLAMA

2091029592 views

REKLAMA

2092826051 views

REKLAMA

2091029873 views

REKLAMA

2091030021 views

REKLAMA

2091030167 views